W starciu z Wisłą Puławy drużyna MKS-u Kluczbork dwukrotnie obejmowała prowadzenie. Gole dla kluczborczan strzelili Rafał Niziołek i Tomasz Swędrowski. Z kolei dla puławian trafili Jakub Smektała i Adam Patora. Po zakończeniu spotkania piłkarze i trenerzy MKS-u nie ukrywali rozczarowania.
- Do tego spotkania przystępowaliśmy z nożem na gardle. Wiedzieliśmy, że musieliśmy zdobyć trzy punkty, by nasza sytuacja się zmieniła. Remis oznacza przegraną, bo jeden punkt niewiele nam daje. Strzelając dwie bramki w meczu i grając bez nominalnych napastników, musimy być bardziej skoncentrowani, by taki mecz wygrać - przyznał trener MKS-u, Tomasz Asensky.
Problemem kluczborskiego zespołu jest krótka ławka rezerwowych i brak wartościowych zmienników. - Moi zawodnicy stracili mnóstwo zdrowia, ale nie przełożyło się to na punkty. Zadecydowało to, że nie dysponujemy zawodników takich jak Wisła Puławy. Patejuk i Smektała to gracze, którzy po wejściu na boisko zrobili różnicę. Wprowadzanie graczy z ławki na chwilę obecną niewiele nam daje. Nie chcę na nikim wieszać psów - ocenił Asensky.
Rok 2016 MKS zakończył na ostatnim miejscu w tabeli. Kluczborczan wiosną czeka trudna walka o utrzymanie. - Czas na podsumowania przyjdzie. Są kuriozalne sytuacje po których nie strzelamy bramek. Mamy tylko 12 punktów i matematycznie jest coraz trudniej. Oczywiście nie składamy broni - zakończył trener MKS-u.
ZOBACZ WIDEO Świetny rok Nawałki. "Dobrze, że to Polak, w końcu nie musimy mieć kompleksów"