Trenerzy po przejściach, były dziennikarz, kumpel Jarmołenki. Chojnice idą po awans do Ekstraklasy

Paweł Kapusta
Paweł Kapusta
Ojciec sukcesu? "Znamy swoje miejsce w szeregu"

Gdy jednak pyta się w środowisku, kto jest prawdziwym ojcem sukcesu pierwszoligowego klubu, najczęściej pada odpowiedź: wcale nie Bartoszek, a dyrektor sportowy Maciej Chrzanowski.

- Trudno mnie tak nazywać, to efekt pracy kilku zaangażowanych w projekt osób - wycofuje się dyrektor sportowy. - W Chojniczance pracuję od pięciu lat, wciąż uczę się tego fachu, wszystko zaczęło się fajnie zazębiać. Wcześniej pracowałem jako licencjonowany menedżer, miałem rozeznanie na rynku, mogłem to wykorzystać w pracy na stanowisku dyrektora sportowego. To poskutkowało między innymi zakontraktowaniem choćby Tomka Mikołajczaka, którego w tamtym momencie nikt nie chciał. Udało nam się przed sezonem zbudować bardzo ciekawą drużynę. Zatrzymaliśmy najpotrzebniejszych piłkarzy, dobraliśmy do nich konkretnych zawodników pod konkretny system grania. Jak na przykład Michała Jakóbowskiego, Jakuba Biskupa czy typowego, defensywnego pomocnika Mariusza Kryszaka - tłumaczy.

W przedsezonowych wywiadach zarówno Chrzanowski, jak i pełniący wówczas funkcję trenera Bartoszek wypowiadali się bardzo ostrożnie. Wprawdzie zespół został wzmocniony, ale wszyscy w pamięci mieli walkę o utrzymanie kilka miesięcy wcześniej. Nikt nie chciał zapeszać. Gdy zaczynamy pytać teraz o ewentualny awans, nie pojawia się nawet cień większych emocji. Spokój, opanowanie, realna ocena sytuacji.

- O naszym awansie do elity więcej mówią ci, którzy są poza klubem, czyli dziennikarze i kibice, niż piłkarze i działacze. Podchodzimy do tego z wielkim spokojem. Gra w niższych ligach nauczyła nas pokory. Znamy swoje miejsce w szeregu, aczkolwiek mamy prężnie działający zarząd z władzami miasta, burmistrzem, więc myślę, że gdyby rzeczywiście udało nam się utrzymać pozycję i wywalczyć promocję, to władze stanęłyby na głowie, żeby dostosować infrastrukturę i klub do standardów ekstraklasy - zaznacza Chrzanowski.

Kumpel Lewego, kumpel Jarmołenki

Na koniec ci najważniejsi, czyli piłkarze. Irakli Meschia, piłkarz urodzony w Gruzji, ale piłkarsko wychowany w Kijowie, na Ukrainie był zawodnikiem Obołoń Kijów oraz Metalista Charków, zespołów występujących w najwyższej klasie rozgrywkowej. Meschia wspomina czasy, gdy piłkarze zatrudnieni w kijowskich klubach z elity mieli bardzo ciekawy zwyczaj. - Zawsze w przerwie między rundami organizowaliśmy na orliku na jednym z osiedli mecze w gronie znajomych. Ekipy były mocne, montowane z takich zawodników, jak Roman Jarmołenko, gwiazda Dynama Kijów i reprezentacji Ukrainy czy Roman Zozula, dzisiaj występujący w Betisie Sewilla. Zasady były proste: grało się do dwóch goli bądź osiem minut. Przegrany w turnieju zapraszał wszystkich na obiad do McDonald’s.

Z Ukrainy uciekł do Polski, gdy wybuchła wojna. - Najpierw podpisałem dwumiesięczny kontrakt w Jeleniej Górze. Po wywalczeniu awansu z 4 do 3.ligi przeszedłem do Stomilu Olsztyn. Zanim trafiłem do Chojniczanki miałem jeszcze szansę przeniesienia się do jednego klubu z Kazachstanu, byłem tam na testach, ale nie w porządku w stosunku do mnie zachował się prezes Stomilu i z transferu nic nie wyszło. Niedługo później byłem już w Chojnicach - wspomina.

Skład Chojniczanki - jak widać, nie tylko na papierze - prezentuje się naprawdę solidnie. W kadrze jest choćby wspomniany Mikołajczak, który nazywany był swego czasu jednym z większych talentów wielkopolskiej piłki. Początki miał imponujące - niemal od razu po przeprowadzce z trzecioligowej Nielby Wągrowiec trafił do pierwszego zespołu Lecha Poznań. A nie był to Lech słaby - występowali w nim tacy Robert Lewandowski czy Sławomir Peszko. W sezonie 2009-10, czyli w tym, w którym Lewy został królem strzelców, a Lech - mistrzem Polski, Mikołajczak zagrał dla Kolejorza ponad 20 meczów, zdobył cztery gole. Sporo się o nim mówiło, wróżyło karierę. Ostatecznie jednak mocno wyhamował, od 2012 roku jest zawodnikiem klubu z Chojnic.

W kadrze Chojniczanki są również inni zawodnicy z mniejszym lub większym, ligowym bagażem doświadczeń. Jakub Biskup, który był jednym z transferowych priorytetów, na poziomie ekstraklasy ma rozegranych grubo ponad 100 meczów, tak samo zresztą jak na zapleczu elity. Z klubem z Niecieczy "robił" awans, piłkarz ma doświadczenie, jak zachowywać się w kluczowych momentach sezonu. Do bardziej doświadczonych zaliczają się Rafał Grzelak czy Paweł Zawistowski. Jest też Patryk Mikita, który błysnął instynktem strzeleckim w debiucie w barwach warszawskiej Legii, a później zaginął w ligowych czeluściach. Dziś próbuje tu wrócić do poważnego futbolu.

18 meczów, dziewięć zwycięstw, osiem remisów i tylko jedna porażka - w całej lidze nie ma drugiego zespołu, który mógłby się pochwalić tak dobrym, jesiennym bilansem. Do tego aż 33 zdobyte bramki i trzy punkty przewagi nad drugim w tabeli klubem z Katowic. Chojniczanka robi furorę, ale czy klub stać na zrobienie awansu?

- Kto widział chociaż nasz jeden mecz w tym sezonie, ten wie, że pozycja Chojniczanki w tabeli nie jest dziełem przypadku. Mamy mocny zespół, gramy o awans - mówi Meschia.

Chrzanowski: - Jest pięknie, ale w klubie najbardziej popularnym powiedzeniem w ostatnim czasie jest: Lód na głowę. I to dużo!

Czy Chojniczanka awansuje w sezonie 2016-17 do ekstraklasy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×