Real Madryt - Borussia Dortmund: największy pechowiec niemieckiej piłki znów w gazie

PAP/EPA / RONALD WITTEK
PAP/EPA / RONALD WITTEK

Ostatnie lata Marco Reusa to kontuzja za kontuzją. Przegapił dwa wielkie turnieje, długo nie mógł się wyleczyć, ale teraz wraca i od razu pokazuje, jak wiele piłkarskiej jakości potrafi dać Borussii Dortmund.

Horror Reusa rozpoczął się w 2014. Joachim Loew robił ostatnie szlify na reprezentacji, która później zdobyła złoty medal mistrzostw świata w Brazylii. Podczas spotkania z Armenią (6:1) skrzydłowy BVB stanął w nienaturalny sposób, przez co skręcił staw skokowy. Jeszcze przed przerwą musiał opuścić boisko.

Diagnoza brzmiała fatalnie: naderwane więzadła. Odpoczynek od piłki trwać musiał kilka tygodni. - Za mną bardzo długi czas i nie chciałbym przeżywać tego jeszcze raz. Uciekło mi marzenie. Gdy patrzę, jak zakończył się turniej, boli mnie podwójnie, że nie mogłem wziąć w nim udziału - mówił Reus kilkanaście dni przed startem Bundesligi.

Zaraz po powrocie uraz się odnowił. Jakby tego było mało - dwa miesiące później kostka kolejny raz nie wytrzymała. Pod koniec listopada pomocnik Borussii zaczynał wszystko od początku.

Z Bayernem nie po drodze

Liczne urazy zbiegły się w czasie z zainteresowaniem Bayernu Monachium, który w tym zawodniku widział naturalnego zastępcę Francka Ribery'ego. Na początku ubiegłego roku działacze mistrza Niemiec uznali jednak, że nie potrzebują Reusa.

ZOBACZ WIDEO Sergio Ramos uratował Real na Camp Nou! Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]

Oficjalnie powodem takiej decyzji miała być duża konkurencja. Nieoficjalnie: nietrudno się domyślić. Bayern jeszcze latem 2015 ściągnął Kingsleya Comana oraz Douglasa Costę, czyli dwóch skrzydłowych.

W podobny sposób zakończyły się podchody Realu Madryt, który w pewnym momencie uznał, że potrzebuje piłkarza na pełny etat. Gwiazdor BVB po urlop zdrowotny sięga zdecydowanie zbyt często.

Euro na kanapie

Wreszcie Reusowi udało się rozegrać sezon bez większych przygód. Jogi Loew oczywiście znalazł dla niego miejsce w szerokiej kadrze, ale musiał zrezygnować z niego przy ogłaszaniu nazwisk, które zabierze do Francji.

- Marco może w tej chwili tylko biegać wprzód - tłumaczył selekcjoner reprezentacji Niemiec.

Uraz miał wykluczyć Marco Reusa na niemal cały sierpień, ale pod koniec wakacji okazało się, że termin powrotu trzeba będzie przełożyć. I tak co jakiś czas. Wreszcie skrzydłowy wrócił na mecz z Ligi Mistrzów z Legią Warszawa (8:4) Jakość wniósł natychmiast, ponieważ zdobył dwa gole (był bliski hat-tricka, ale ostatecznie trafienie zapisano Jakubowi Rzeźniczakowi) i zanotował trzy asysty. Niedawno w spotkaniu przeciwko Borussii M'gladbach (4:1) wypracował kolegom kolejne trzy trafienia.

Reus znów jest w imponującej formie. Kolejny raz pokazuje, że jest głodny piłki, a Borussia - mimo sprowadzenia dwóch skrzydłowych - nie będzie w stanie z niego zrezygnować. Reprezentant Niemiec znów staje się czołowym graczem BVB. Zapewne dopóki nie złapie kontuzji...

Komentarze (0)