Niemiecki diament kosztował 50 mln euro. Dzisiaj nazywają go najgorszym transferem w historii

PAP/EPA / PAP/EPA/Armin Weigel
PAP/EPA / PAP/EPA/Armin Weigel

Josep Guardiola stoczył latem bitwę o Leroya Sane'a. Kilka klubów z Europy chciało mieć w swoim składzie niemiecki diament. Manchester City zapłacił za niego aż 50 milionów euro.

[tag=47388]

Leroy Sane[/tag] jako 19-latek zadebiutował w dorosłej reprezentacji Niemiec. Szybko za naszą zachodnią granicą przypięto mu łatkę wielkiego talentu. Po zaledwie jednym pełnym sezonie spędzonym w Bundeslidze zaczął się szał na skrzydłowego Schalke 04.

W poprzednich rozgrywkach strzelił osiem bramek i dorzucił sześć asyst. To wystarczyło, żeby dostał powołanie na Euro 2016, gdzie ostatecznie zagrał przez 13 minut w jednym meczu.

Rozpoczęła się też wielka walka o Sane'a. Kilka czołowych klubów w Europie chciało mieć w swoim składzie 20-letniego pomocnika. Najbardziej walczyły Manchester City oraz Bayern Monachium. The Citizens z ofertą rzędu 50 milionów euro ściągnęło go na Etihad Stadium.

Jednak minęło już kilka miesięcy, a Sane z wielkiego diamentu stał się piłkarzem, którego kibice coraz częściej nazywają największym niewypałem transferowym w historii Manchesteru City. W meczu z Celtikiem Glasgow miał pociągnąć The Citizens do zwycięstwa na zakończenie fazy grupowej Ligi Mistrzów, jednak ponownie brakowało mu polotu.

ZOBACZ WIDEO Wyjątkowy gest spikera Napoli wobec Arkadiusza Milika

Guardiola często stosuje taktykę z trzema środkowymi obrońcami i wówczas pozycja skrzydłowych jest bardzo istotna. Mają oni zadania nie tylko w ofensywie, ale i defensywie. Dlatego w hicie Premier League z Chelsea Sane często był spóźniony na swoim skrzydle.

Jego bilans jest mizerny: 11 meczów, żadnej bramki i tylko dwie asysty. Wynik bardzo słaby, jak na skrzydłowego topowego zespołu w Europie, który na dodatek kosztował 50 milionów euro. Latem przyszłego roku Sane powinien pojawić się w Polsce na młodzieżowych mistrzostwach Europy. Póki co musi poprawić swoją grę w Manchesterze City.

Źródło artykułu: