Po raz ostatni w lidze Piotr Wiśniewski zagrał 29 listopada 2015 roku. - Dwa tygodnie temu wyszła dziwna sytuacja. Byłem już gotowy do wejścia, ale w tym momencie nasz obrońca doznał kontuzji i trzeba było go zmienić. Teraz się doczekałem i przy wspaniałej wrzawie wszedłem na boisko. Po takim czasie czułem się tak, jakbym debiutował. Przy tej wrzawie miałem adrenalinę w sobie. Chciałbym podziękować za to kibicom, bo spędziłem w Lechii dużo lat. To dla mnie wielki klub, któremu bardzo dużo zawdzięczam - powiedział piłkarz, który rozegrał 244 mecz dla swojego klubu w lidze.
Zawodnik nadal chce walczyć o miejsce w swoim klubie. - Będę dalej pracował na treningach. Zostało mi pół roku i będę chciał grać najlepiej, by być może nawet zakończyć przygodę z piłką. Przez całe życie jestem związany z tym naszym klubem. Nie poddam się, będę ciężko pracował i może jeszcze dostanę szansę. Mamy wyrównaną, dobrą drużynę. Trener dokonuje wyboru i przynosi to efekty - stwierdził Piotr Wiśniewski.
Jakie plany legenda Lechii Gdańsk ma po karierze? - Nie wiem co dalej. Nie rozmawialiśmy na ten temat z działaczami. Na razie się koncentruję, by dać jak najwięcej drużynie, by na koniec sezonu było mistrzostwo, może europejskie puchary. Sądzę, że zakończymy sezon sukcesem. W Lechii gram od czasów, gdy grała w III lidze. Organizacyjnie i sportowo była to przepaść do tego, co teraz. Graliśmy w małych miejscowościach, gdzie jeździło po 2-3 tysiące ludzi z Gdańska. Takie rzeczy się pamięta i ludzie, którzy przychodzą na stadion pamiętają mnie i są mi wdzięczni, co pokazują za każdym razem - wspomniał.
Doświadczony pomocnik wciąż ma piłkarskie marzenia. - Chciałbym na pewno pomóc mojemu klubowi. Może strzelę jakąś bramkę? Liczę, że jako Lechia osiągniemy sukces. Indywidualne ambicje schodzą na drugi plan. Cieszy mnie, że jest zdrowie, bo dużo czasu uciekło mi przez kontuzje. Jestem teraz szczęśliwy i wdzięczny Lechii za to, gdzie jestem. Gram we wspaniałym klubie - podkreślił Wiśniewski.
Niewiele brakowało, a na pięć minut przed końcem, jeden z idoli gdańskich trybun wysłuchałby przyśpiewki kibiców "Wiśnia gol". Miał szansę strzelić bramkę na 3:0. - Chciałem uderzyć z daleka. Mogłem podać Sławkowi Peszce, który stał z lewej strony. Później dograłem do Marco Paixao, który wrzucił piłkę do Flavio i ten strzelił na 3:0 - zauważył.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Neuer zaskoczył wszystkich piłkarzy Bayernu