W tym sezonie Górnik Łęczna gra swoje spotkania w Lublinie. Na nowoczesnej Arenie Lublin na co dzień występuje też miejscowy Motor, który w III lidze również nie jest magnesem dla kibiców. Działacze Górnika Łęczna porozumieli się z operatorem lubelskiego stadionu i wbrew protestom kibiców, zdecydowali się grać w oddalonej niemal 30 kilometrów stolicy województwa.
Jak się jednak okazało, Górnik nie jest takim magnesem dla mieszkańców Lublina. Stadion ten wypełnił się jedynie raz, gdy przyjechała Legia Warszawa. Wówczas na mecz przyszło 9 248 widzów. Dotychczas średnio jedno spotkanie outsidera tabeli oglądało w tym sezonie 4 021 widzów.
W sobotę do Lublina przyjechał Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Słabe wyniki Górnika i rywal, który co prawda gra w tym sezonie bardzo dobrze, jednak nie ma jeszcze wyrobionej renomy i na spotkania z zespołem spod Tarnowa nigdzie nie przychodzi wielu kibiców.
Tym razem Górnik sprawił niespodziankę i wygrał 3:0. Mecz zobaczyło zaledwie 1 503 widzów. Po raz ostatni tak niska frekwencja w najwyższej klasie rozgrywkowej miała miejsce 7 listopada 2015 roku. Wówczas starcie Termaliki Bruk-Bet z Podbeskidziem zobaczyło 1 367 widzów. Mecz ten, ze względu na budowę stadionu w Niecieczy, odbył się w Mielcu.
Skoro stadion Górnika mieści 7 496 widzów, a tylko raz na mecz Górnika w Lublinie przyszło więcej widzów widać wyraźnie, że rozgrywanie wszystkich spotkań w stolicy województwa, to jednak chybiony projekt. Wydaje się, że rozgrywanie szlagierów w Lublinie, a zwykłych meczów w Łecznej byłoby najlepszym rozwiązaniem. Kibice na takie rozwiązanie zagłosowali własnymi nogami. Gdy w ubiegłym sezonie Górnik grał w Łęcznej, ani razu na miejscowy obiekt nie przyszło mniej niż 3 tysiące osób.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Neuer zaskoczył wszystkich piłkarzy Bayernu