Pep Guardiola może połamać sobie zęby na Premier League. Pryśnie mit Hiszpana?

Getty Images / Chris Brunskill / Na zdjęciu Pep Guardiola
Getty Images / Chris Brunskill / Na zdjęciu Pep Guardiola

Pep Guardiola nie tak wyobrażał sobie początek w lidze angielskiej. Jego metody są coraz częściej krytykowane i po doskonałej passie nie ma już nawet śladu.

Bez wątpienia FC Barcelona pod wodzą Pepa Guardioli odniosła spory sukces. Była nazywana najlepszą drużyną w historii futbolu. Później przyszedł czas na Bayern Monachium i zabrakło triumfu w Lidze Mistrzów, żeby mówić o powodzeniu misji. Bawarczycy rokrocznie dochodzili do półfinału, gdzie jednak znajdowali pogromcę.

Manchester City ma być kolejnym zespołem, w którym swoją trenerską wartość udowodni Pep Guardiola. Hiszpan dostał ogromne pieniądze na transfery i latem wydał ponad 200 milionów euro. Kogo chciał, tego ściągał. Nowy obrońca? Oto John Stones. Nowy bramkarz - oto Claudio Bravo. Skrzydłowi? Nie ma problemu. Ponadto zostało mnóstwo gwiazd, które przecież już były na Etihad Stadium.

Guardiola rozpoczął z wielkim przytupem. Dziesięć zwycięstw w pierwszych dziesięciu meczach tylko utwierdzało szejków, że podjęli słuszną decyzję. Nikt się wówczas nie spodziewał, że w 15 kolejnych spotkaniach zgranie zaledwie cztery wygrane.

Coraz częściej, patrząc na grę The Citizens, można dojść do wniosku, że metody Guardioli nie zdają efektu. Hiszpan na siłę każe rozgrywać piłkę bramkarzowi i defensorom, a w Anglii już wszyscy to wiedzą i mają na to receptę. Dlatego też drużyny pokroju Middlesbrough czy Burnley FC bez wahania wysoko atakują Man City. W Hiszpanii byłoby to nie do pomyślenia, żeby na Camp Nou ostry pressing przeprowadzała Granada czy Las Palmas.

ZOBACZ WIDEO Dawid Kownacki: nauczyłem się, że nic nie muszę (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Czynników słabszej gry Man City może być kilka: nieodpowiedni wykonawcy w defensywie do założeń Guardioli czy konieczność zmiany metod - przecież to, co było wizytówką w Hiszpanii, nie musi być w Anglii. Tutaj gra się zupełnie inaczej i drużyny z dołu tabeli nie przyjeżdżają do wielkich klubów po jak najmniejszy wymiar kary.

Nie bez kozery mówi się zawsze, że Premier League jest najbardziej wyrównaną ligą. O mistrzostwo Anglii walczy co najmniej kilka zespołów, a nie tak jak w Hiszpanii trzy czy w Niemczech dwie.

Innym czynnikiem, który może dyskwalifikować Manchester City, jest liczba zmian. 50 - tyle przeprowadził Guardiola. Druga pod tym względem Swansea City ma aż o 11 mniej, a piątym Manchester United już 19. Hiszpan rotuje składem i taktyką. Raz gra trójką środkowych obrońców, a innym razem czwórką. Kevin De Bruyne rzucany jest po całej szerokości boiska. Był już lewym i prawym pomocnikiem, podwieszonym pod Sergio Aguero albo też wycofanym głęboko aż pod środkowych obrońców skąd miał zaczynać akcje. Tak częste zmiany nie służą drużynie. Chelsea przez kilka kolejnych spotkań nie dokonała ani jednej roszady, a efekty były piorunujące: same zwycięstwa i to z czystymi kontami.

Piłkarzem, który ma być wizytówką Guardioli, jest John Stones. Rok temu Chelsea złożyła trzy oferty kupna tego zawodnika. Wszystkie Everton odrzucił. Przez ten czas młody obrońca nie zrobił jakichś oszałamiających postępów, ale Guardiola zapragnął go mieć w Man City. Zaoferował krocie i The Toffees sprzedali go.

Dzisiaj Stones bardzo często popełnia błędy. Jeśli wziąć pod uwagę rozgrywki z tego i poprzedniego sezonu, to żaden zawodnik z pola nie zrobił tyle gaf, które doprowadziły do utraty bramki. W szóstce graczy są sami bramkarze i on.

Manchester City po 15. kolejkach jest czwarty, strata do Chelsea to siedem punktów. Jak na angielskie warunki, to wszystko jest do odrobienia, ale The Citizens mają wyraźne problemy. Przed Guardiolą największy test w karierze.

Źródło artykułu: