Kiedy kolejni mistrzowie Polski odbijali się od ściany eliminacji, przedstawiciele greckiej ekstraklasy zapełnili przynajmniej jednym przedstawicielem okres między sezonami 1999-98, a 2015-16. Osiemnastokrotnego mistrza ligi na tym dystansie, Olympiakosu Pireus, zabrakło w elicie tylko dwukrotnie. W rozgrywkach 2008-09 został wyeliminowany w kwalifikacjach przez Anorthosis Famagusta, w zakończonym właścicielską zmianą sezonie 2009-10 zajął miejsce poza podium Superleague po raz pierwszy od dwudziestu lat i nie wywalczył przepustki do pucharów.
Jedna prędkość
Odpadnięcie klubu w tegorocznych eliminacjach było największą niespodzianką tego etapu. Kiedy kibice warszawskiej Legii bili się z myślami, wyrabiając opinię o Besniku Hasim, który przy furze szczęścia w losowaniach bronił się wynikami w europejskich pucharach, fani Olympiakosu wiedzieli, że Hiszpan Victor Sanchez nie ma szans i pomysłu, żeby nawiązać do wyników rodaka Ernesto Valverde.
Szkoleniowiec wytrwał na stanowisku półtora miesiąca, prowadząc zespół oficjalnie tylko w przegranym dwumeczu przeciwko Hapoelowi Beer Szewa. Karuzela w Pireusie rozkręciła się na nowo z szóstą w ostatnich czterech latach nową twarzą na trenerskiej ławce. Paulo Bento w Grecji postanowił spróbować wyjść z zawodowego zakrętu, w jaki wszedł po odejściu ze stanowiska w reprezentacji Portugalii. Prawie dwadzieścia miesięcy pozostawał bez pracy aż zaliczył dziesięciotygodniowy epizod w brazylijskim Cruzeiro zakończony fiaskiem, ocenianym przez liczbę tylko 35 procent wygranych w 17 meczach.
ZOBACZ WIDEO Sonda SPORT.TVP.PL: co piłkarze Legii zapamiętają z Ligi Mistrzów? (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Dla Olympiakosu jest kandydatem na miarę czasów. Na razie bezpowrotnie minął okres pierwszej dekady XXI wieku, kiedy zespół wyrósł na jedno z atrakcyjniejszych miejsc do zarabiania na europejskiej mapie futbolu. Grecka ekstraklasa od początku 2012 roku, kiedy w finansowe tarapaty wpadł Panathinaikos Ateny, pozostaje rozgrywkami jednej prędkości. Problem w tym, że napędzająca lokomotywa coraz częściej jedzie na jałowym biegu. Rekordy, jak ten z ubiegłego sezonu, kiedy losy tytułu zostały rozstrzygnięte już pod koniec lutego, jeszcze bardziej dołują rozgrywki, pogłębiając wyrwę między bogatymi a biednymi.
Greckim futbolem od kilku sezonów wstrząsają kolejne kryzysy. Kluby bankrutują, po zejściu poniżej poziomu ekstraklasy sytuacja staje się coraz poważniejsza, a utrata płynności finansowej dotknęła już kilku przedstawicieli najwyższego szczebla. Przez brak wypłacalności kontraktów doszło do groźby strajku ze strony stowarzyszenia zrzeszającego piłkarzy, egzekucja długów wobec fiskusa poskutkowała odebraniem licencji, kolejne sprawy o niezapłacone kontrakty toczą się przed organami FIFA. W większości przypadków to walka klubów na śmierć i życie, kiedy upadną wierzyciele i tak nie zobaczą złamanego euro. Za taki stan rzeczy odpowiada brak jakiegokolwiek planu na kryzys finansowy. Grecja stała się na świecie synonimem ekonomicznej porażki i dotyczy to także piłki nożnej.
(…)
Michał Czechowicz
[b]Cały artykuł w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".
[/b]