AS Monaco. Książęta jak z bajki

AFP
AFP

Podatkowy raj, cudne miejsce do życia, silna piłkarska drużyna, bogate tradycje, czyli wszystko gra. Z drugiej strony specyficzny to klub, o którym mówi się, że jego piłkarze znają twarz każdego kibica.

Ale w tym sezonie o AS Monaco jest wyjątkowo głośno i ów hałas wydostaje się daleko poza francuskie granice. - Mamy świadomość, że gramy ładny, ofensywny futbol, ale jednocześnie chcemy być coraz lepsi. To miłe, że ludzie porównują nas do Realu i Barcelony. Zespół jest coraz bardziej doświadczony, ale daleko nam jeszcze do poziomu tych drużyn - mówi Bernardo Silva, największa gwiazda zespołu.

[b]

Jardim? Oui!
[/b]
Fakty są takie, że klub będący oczkiem w głowie książęcej rodziny Grimaldich, bije się o mistrzostwo Francji, awansował do kolejnej fazy Champions League oraz imponuje widowiskową, skuteczną grą. Po 15 kolejkach Książęta legitymowały się średnią 2,93 gola na mecz, podczas gdy statystyki innych najlepszych drużyn europejskich, według stanu na 1 grudnia, prezentowały się następująco: Liverpool - 2,46, AS Roma - 2,36, BVB i RB Lipsk - 2,25, Real Madryt - 2,77.

- Już po 14 kolejkach bieżącego sezonu Monaco miało 10 ligowych zwycięstw, podczas gdy na podobny bilans w edycji 2015-16 musiało czekać do 22 kolejki - zauważa Stefan Białas, komentator i ekspert telewizji Eleven Sports Network. - Na 24 ostatnie mecze tylko w jednym nie zdobyli bramki, na własnym boisku legitymując się serią sześciu kolejnych zwycięstw. W "L’Equipe" zliczono punkty, bramki, zwycięstwa Monaco na przestrzeni ostatnich trzech lat, a więc w okresie pracy trenera Leonardo Jardima i wyszło na to, że drużyna notuje stały progres. W tej chwili procent wszystkich zwycięstw w obecnym sezonie wynosi ponad 70. Cały artykuł był dość wymowny: Jardim zamknął buzię krytykom!

Na stronie internetowej "France Football" zadano pytanie: Czy Jardim to najlepszy obecnie pracujący trener w Ligue 1? Dwie trzecie respondentów odpowiedziało: tak.
42-letni Portugalczyk urodzony w Barcelonie, ale tej wenezuelskiej, a nie katalońskiej, przybył na Lazurowe Wybrzeże tuż po tym, jak zdobył wicemistrzostwo Portugalii ze Sportingiem Lizbona. Wcześniej na nazwisko pracował w Olympiakosie Pireus, gdzie zbudował drużynę grającą skutecznie w defensywie i zdobywającą dużo bramek (grubo ponad 2 na spotkanie). Pracował jednak ledwie kilka miesięcy. W styczniu 2013 roku został zwolniony, mimo że Olympiakos liderował z dziesięciopunktową przewagą (14 zwycięstw, 3 remisy, 0 porażek). Właściciel klubu Vangelis Marinakis wyrzucił trenera zmierzającego z piłkarzami po mistrzowski tytuł. Szaleniec? Raczej rozzłoszczony samiec. Oficjalnie postawiano Jardimowi zarzut hołubienia nadto defensywnemu stylowi gry (statystyki świadczą o czymś innym!), natomiast nieoficjalnym, ale prawdopodobnie rzeczywistym, powodem był romans trenera z… panią Marinakis, żoną właściciela klubu.

ZOBACZ WIDEO Bóg, futbol, Borussia. Polak, który zatrzymał papieża

Kurek przykręcony

Jeśli nawet pogłoski owe polegały na prawdzie, nie przeszkadzały zupełnie szefowi AS Monaco. Kiedy Dmitrij Rybołowlew zainteresował się futbolem w czerwono-białej odsłonie, wszytko potoczyło się błyskawicznie. Chaos jaki zapanował po odejściu Didiera Deschampsa udało się w końcu opanować, ale nie bez łez. Apogeum kryzysu miało miejsce w 2011 roku i zakończyło się degradacją do Ligue 2. Dopiero więc gdy w Monte Carlo zacumował jacht rosyjskiego multimiliardera wróciły nadzieje na lepsze jutro, a Rybołowlew nie oszczędzał. Kupił gwiazdy, wrócił z klubem do francuskiej elity w sezonie 2013-14 i natychmiast na nowych zawodników wydał jeszcze ponad 150 milionów. Król potasu miał jeden cel - pokonać królów ropy naftowej, którzy w najlepsze bawili się w Paryżu, z niedowierzaniem patrząc na to, co robi na Południu człowiek ze Wschodu.

Zakończyło się wicemistrzostwem Francji i apetytami na więcej. Na więcej miała jednak również apetyt małżonka Dmitrija, która rozwodząc się z Rybołowlewem uszczupliła jego majątek o 4,5 miliarda dolarów.

Wstrząsy wtórne dotarły do klubu. Kurek z kasą został delikatnie przykręcony, a Monaco zamiast kupować za duże pieniądze, zaczęło sprzedawać. Odeszli James Rodriguez (75 mln), Anthony Martial (50), Geoffrey Kondogbia (36), Layvin Kurzawa (25), Yannick Ferreira Carrasco (17). Niezależnie od wszystkiego chodziło również o podporządkowanie się uefowskiemu fair play, czyli zachowaniu zrównoważonego budżetu, co we Francji jest szczególnie mocno pilnowane, a nieprawidłowości w tym względzie bywają surowo karane, łącznie z degradacją o klasę niżej.

W każdym razie o ile jeszcze w poprzednim sezonie budżet osiągał 250 milionów euro, to w tym został uszczuplony do 145 (dla porównania: Lyon - 235, PSG - 500). Właściciele zrozumieli jednak, że trzeba przebudować drużynę, w pierwszym zaś rzędzie defensywę, dotąd kierowaną przez podstarzałego Ricardo Carvalho. Uświadomił im to zwłaszcza wiosenny mecz z Lyonem, którego stawką tak naprawdę miało być wicemistrzostwo Francji, a zakończył się sromotną porażką 1:6. Zespół został zatem wzmocniony i dziś jeśli traci punkty, to najczęściej na wyjazdach, gdy młodym zawodnikom zabraknie rutyny i zeżre ich trema.

- Tym tłumaczyłbym porażki w Nicei i Tuluzie, choć ta druga nastąpiła niejako na własne życzenie, piłkarze Jardima prowadząc myśleli już o zbliżającym się meczu pucharowym - mówi Białas. - Ale faktycznie, kiedy tracą bramkę na wyjeździe, wkrada się nerwowość. Tak było choćby w zremisowanym niedawno meczu z Dijon. Inna sprawa, że na wschodzie Francji temperatura spadła do 0 stopni, więc dla piłkarzy z Lazurowego Wybrzeża były to warunki niecodzienne, niemalże arktyczne.

Kapitan defensywy

W tym całym piłkarskim ekosystemie kapitalnie odnalazł się Kamil Glik. Czteroletni kontrakt gwarantuje Polakowi około 1,5 miliona euro netto każdego roku. Torino zarobiło na byłym Il Capitano 11 milionów i to jest akurat średnia kwota, jaką Monaco wydaje obecnie na nowych piłkarzy. Partnerzy z obrony Glika kosztowali podobnie: Jemerson - 11, Benjamin Mendy - 13, Djibril Sidibe - 15. Sezon jeszcze nie jest na półmetku, a reprezentant Polski już dwa razy - we wrześniu i październiku - wybierany był przez fanów AS Monaco najlepszym zawodnikiem miesiąca.

Białas:  - Kamil trafił idealnie. To było miejsce dla niego, można nawet powiedzieć, że w Monaco czekali na tego piłkarza. Glik rządzi przebudowaną defensywą. Mendy, Sidibe przyszli latem, Jemerson co prawda w styczniu, ale grał wiosną niewiele. Kamil jest kapitanem tej formacji, on robi krok do przodu, a wszyscy patrzą na niego. Kibice go uwielbiają, zwłaszcza że strzela również spektakularne gole. Nie dość, że efektowne, to jeszcze takie, które przynoszą punkty. Już ma trzy trafienia w Ligue 1 i jedno w Champions League. To bez wątpienia najlepszy z Polaków obecnie grających nad Sekwaną. Robi imponującą karierę, a przecież po przedsezonowym sparingu z Napoli, kiedy Monaco zostało rozgromione 5:0 i był to bardzo nieudany występ Kamila, można było mieć wątpliwości.

Kluczowe pytanie brzmi: czy na pewno da się na dystansie 38 kolejek wyprzedzić PSG? W pojedynczych meczach Monaco nie ma z tym problemu. W tym sezonie pewnie pokonało mistrzów 3:1, a w ogóle na ostatnich 14 meczów między tymi drużynami stołeczni hegemoni wygrali tylko raz.

Jeden mały puchar

Jardim dysponuje szeroką kadrą. W sumie już kilkunastu zawodników w tym sezonie wpisywało się na listę strzelców; w poprzednim - około 20. Ta drużyna jest zatem nieobliczalna i trudna do powstrzymania. Pięciu zawodników z kadry ma przynajmniej pięć bramek na koncie, a na tym samym etapie w poprzednim sezonie najlepsi mieli ledwie trzy gole. Najskuteczniejszy nieoczekiwanie był po 15 kolejkach - wydawało się wieczny rezerwowy - Argentyńczyk Guido Carillo. Jardim bardzo mądrze też prowadzi Radamela Falcao. Wydawało się, że po kontuzjach i angielskich wojażach Kolumbijczyk dla wielkiego futbolu jest stracony, tymczasem powoli się odradza. Nie gra pełnych meczów, trener go oszczędza, ale najwyraźniej taka taktyka sprawdza się w przypadku El Tigre.

Wiosna zapowiada się intrygująco, lecz warunkiem powodzenia misji Jardima jest utrzymanie obecnego składu. Co nie musi być wcale takie proste, skoro 21-letni skrzydłowy Thomas Lemar, według hiszpańskich mediów, wkrótce może zostać graczem Atletico Madryt, a więc pójść śladami Ferreiry Carrasco.

- To akurat trochę dziwne, że klub, który właściwie nie ma kłopotów finansowych, w tak dużym stopniu żyje z transferów - mówi Białas. - Kupuje relatywnie tanio, a jeszcze chętniej sam szkoli, sprzedaje natomiast za duże pieniądze, ubytki szybciutko uzupełniając młodszymi, równie utalentowanymi. Oczywiście nie można wykluczyć, że zdarzy się propozycja nie do odrzucenia, jak za Jamesa czy Martiala, ale generalnie zimą nie powinno dojść do wyprzedaży. Czy Monaco ma szansę w rywalizacji z PSG? Tak! Mistrzowie co prawda łapią powoli swój rytm, ale Monaco moim zdaniem ma mocniejszą, szerszą kadrę. W Paryżu jest trzon, który tworzą stare wygi, piłkarze klasowi, ale natężenie meczów będzie bardzo wysokie, za to w Monaco mają szersze rezerwy. Piłkarzy młodych, świetnych jakościowo i... bardzo głodnych. Czerpią z narybku pełnymi garściami, trafiając na takie perełki, jak choćby Kylian Mbappe, 17-letni dopiero, a już mistrz Europy do lat 19... Nawet jeśli nie uda się wygrać mistrzostwa, wszystkie siły zostaną rzucone na zdobycie któregoś z krajowych pucharów. Rybołowlew bowiem to bogacz, któremu brakuje w sportowym CV wymiernego sukcesu. Byłby zadowolony nawet z najskromniejszego trofeum…

Zbigniew Mucha

Komentarze (0)