Wszystkie klubu przed każdą nową rundą kupują nowych piłkarzy, którzy mają wzmocnić zespół. Do Stali przyszło ich tylko dwóch, i to za darmo. Dawniej było inaczej. Prężnie działająca Huta Stalowa Wola dawała pieniądze na wszystko. Sport w Stalowej Woli rozwijał się jak nigdzie indziej. W najwyższych klasach rozgrywkowej grali koszykarze i piłkarze. Mało które miasto w Polsce mogło się poszczycić takim osiągnięciem. Lecz eldorado się skończyło. Na skutek przemian gospodarczych huta zaczęła upadać, w razem z nią stalowowolski sport. Zaczął się marsz coraz niżej i niżej. Piłkarze bronili się nawet przed spadkiem z trzeciej ligi. Gdyby wtedy spadli, dziś, możemy to śmiało stwierdzić, nie graliby w drugiej lidze, lecz jak inne zespoły z regionu, czy Siarka Tarnobrzeg, czy Stal Mielec, czy Igloopol Dębica błąkałaby się po czwartej lidze.
W Stalowej Woli żyją jednak ludzie z charakterem, którzy mimo niepowodzeń potrafią wziąć sprawy w swoje ręce. Problemy z brakiem pieniędzy w Stalowej Woli są ogromne. Widać to na każdym kroku. Po rundzie jesiennej piłkarze spokojnie udali się na odpoczynek. Nikt nie przypuszczał, że w Stalowej Woli jest aż tak źle. Nagle, jak grom z jasnego nieba buchnęła wiadomość prezesa Stali Marka Jareckiego: - Jedynym ratunkiem jest powołanie spółki akcyjnej, w przeciwnym wypadku klubowi grozi upadłość. Stal miała nie pojechać na obóz przygotowawczy, nikt nie znał jej przyszłości. Ostatecznie, Stalowcy, dzięki uprzejmości prezydenta miasta Andrzeja Szlęzaka na zgrupowanie pojechali. Pieniędzy jednak jak brakowało, tak brakuje. Stalowa Wola jest jednym z większych miast Podkarpacia. Na lokalnym rynku nie brakuje firm, które gdyby tylko chciały, bez problemu wspomógłby finansowo zespół. Jednak żadna z tych firm do sponsoringu się nie pali? Dlaczego? To wiedzą tylko sami przedstawiciele tych firm. Wie może także i prezes Stali, wiedzą i osoby odpowiedzialne za negocjacje. Tak, wydaje się, że oni wszyscy wiedzą. Jednak kibice nigdy się nie dowiedzą, bo nikt im nie będzie chciał tego powiedzieć. Jeszcze na jaw wyszłoby wiele spraw, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. Historia klubu w Stalowej Woli jest długa i bogata. Jeszcze nie czas, by ten zespół, w tym mieście przestał istnieć. Stal ma kibiców, którzy nie pozwolą upaść tej drużynie. Wiele złego dzieje się także w innych zespołach w drugiej lidze. Przed upadkiem bronił się ŁKS Łomża, problemy ma Pelikan Łowicz. W innych zespołach także się nie przelewa. Ta runda, dla Stali Stalowa Wola ma być przełomowa. Po niej, albo upadłość, albo dalsza egzystencja. Wiele jest uzależnione od tego, czy Stal utrzyma się w lidze. Na dziś możemy zaryzykować twierdzenie, że utrzyma się na pewno. Skąd o tym wiemy? Bo w Stalowej Woli grają piłkarze, których cechuje wielka ambicja i wola walki. Z niej takich opresji zielono-czarni już wychodzili. Poradzą sobie i teraz. Nie grają same pieniądze, gra także ambicja i wola walki. Z tego miejsca, apel kibiców do potencjalnych sponsorów: Nie bójcie się zainwestować w Stal, bo w tym mieście jest klimat do futbolu, jest atmosfera, a będą i wyniki. Na koniec, sytuacja ze spółką akcyjną zmienia się jak w kalejdoskopie. Raz ma powstać, drugim razem już nie. Raz spółka, raz stowarzyszenie. Pogubić się już można. Prezes Stali mówił swego czasu: - Jest grupa osób, która będzie próbowała stworzyć spółkę akcyjną do 10. marca. Nasz klub ma problemy długofalowe, ale to jest dobry klub, bez długów, nie będą się za nim wlokły jakieś zobowiązania, jak to nie raz bywa w wielu innych przypadkach. Mamy nadzieję, że to też będzie przemawiać za nami. 10. marca już bardzo niedługo, a spółce ani widu, ani słychu. Jak teraz wygląda sytuacja? Na jakim etapie są rozmowy? Jaka jest sytuacja? Tego naprawdę nie wie chyba nikt. Już w sobotę ruszają rozgrywki drugiej ligi. Przystępuje do nich Stal ze Stalowej Woli. O godzinie 14. na stadionie Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji przy ulicy Hutniczej Stalowcy zmierzą się z Pelikanem Łowicz. Będą grać o zwycięstwo. Jak zawsze.