Złota Piłka dla Leo Messiego! Drugi Cristiano Ronaldo, dalej Neymar, a czwarty Lewandowski. To był sukces, choć do wyników Kazimierza Deyny (trzeci w 1974 roku) i Zbigniewa Bońka (trzeci w 1982) nie udało mu się nawiązać. Z drugiej strony Lewy niby był czwarty, ale gdyby obowiązywał regulamin sprzed lat, kiedy mogli być klasyfikowani tylko Europejczycy, byłby tuż za Ronaldo, czyli… drugi. Tak to właśnie było na początku stycznia 2016. Rok zaczął się dla kapitana drużyny narodowej bardzo dobrze i zakończyć się miał jeszcze lepiej. Lewy dołączył do absolutnej czołówki najlepszych piłkarzy globu. Można się było zastanawiać, czy jest w dziesiątce, piątce, a może trójce herosów. I czy w ogóle jest lepszy od niego środkowy napastnik?
Piątka na początek roku
Na przełomie 2015 i 2016 roku „Bild” zaczął rozsiewać wieści, że Paris Saint-Germain jest absolutnie zdecydowany wykupić Lewego z Bayernu i oferuje 15 milionów euro netto rocznej gaży, czyli tyle, ile Zlatanowi Ibrahimoviciowi. Ta informacja działała na wyobraźnię. Pewnie także szefów Bayernu, bo ponoć już od stycznia trwały wstępne przymiarki do nowej umowy najlepszego strzelca Bawarczyków.
W tym samym mniej więcej czasie Robert zgarniał kolejne laury w Polsce. W lutym na Gali "Piłki Nożnej" piąty raz w karierze wybrany został Piłkarzem Roku. - Mimo że to piąta statuetka z rzędu, to każda smakuje inaczej - zapewniał. W rankingu magazynu "Forbes" i Pentagon Research uznany został za najbardziej wpływowego człowieka w polskim sporcie. Był najlepszy i oczywiście najpopularniejszy. Według danych tej samej firmy badawczej, RL9 w okresie od marca 2015 do lutego 2016 pojawił się w 26 128 publikacjach, co odpowiadałoby ekwiwalentowi w kwocie ponad 105 milionów złotych.
ZOBACZ WIDEO Jerzy Dudek: To najlepszy rok reprezentacji po '82
Być jak Kalle
W maju Bayern uroczyście mógł cieszyć się z tytułu mistrza Niemiec, piłkarze polewali głowy piwem, a Robert odebrał drugą w karierze Armatę - trofeum dla najlepszego snajpera Bundesligi. Na finiszu rozgrywek dwie bramki z Ingolstadt, jedna z Hannoverem, w sumie dało 30 na koncie. Ostatnim Bawarczykiem, któremu udało się zdobyć w sezonie co najmniej 29 bramek był w 1981 roku Kalle, czyli najlepszy wówczas piłkarz Europy Karl-Heinz Rummenigge, obecny prezes rady nadzorczej FCB. Ostatniego zaś króla strzelców Bundesligi, który przekroczył barierę 30 trzeba było szukać aż w sezonie 1976-77 (Dieter Mueller), Lewandowski stał się przy okazji pierwszym w historii ligi obcokrajowcem z taką liczbą goli w jednej edycji. Generalnie ostatnie cztery sezony to na przemian tytuły króla i wicekróla strzelców jednej z najmocniejszych lig świata. W tej sytuacji o nagrodzie za bramkę sezonu aż nie wypada wspominać.
Zbigniew Mucha
Cały artykuł w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna"