W Kielcach jak to w Kielcach, działo się. Nieoczekiwane odejście z klubu Marcina Brosza po poprzednim sezonie pociągnęło za sobą kolejne w ostatnich latach zmiany kadrowe. Panujący w szatni bałagan i niepewność miał okiełznać Tomasz Wilman. Trenerski wychowanek Korony, jak to mówiono o nim przy Ściegiennego, został obdarzony ogromnym zaufaniem, podpisał dwuletni kontrakt, i to mimo braku doświadczenia w samodzielnym prowadzeniu seniorskiego zespołu. - Jego doświadczenia w przekonaniu zarządu są wystarczające. Posiada wiedzę i kwalifikacje, które pozwalają objąć funkcję pierwszego trenera i jestem przekonany, że Tomasz Wilman temu wyzwaniu sprosta - mówił prezes Marek Paprocki. Co z tego wyszło?
Cierpliwości działaczom starczyło do 24 października. Po piątej z rzędu porażce Paprocki niejako sam przyznał się do błędu i odsunął od drużyny Wilmana. Złocisto-krwiści pod wodzą 40-latka co prawda mieli momenty dobre, tak jak chociażby pokonanie Lecha Poznań (4:1). Ale elementów składających się na negatywną ocenę jego pracy było znacznie więcej. Wystarczy tylko wspomnieć niebywały chaos w formacji obronnej, który skutkował aż 29 straconymi golami w 13 meczach.
Zadanie ratowania kielczan powierzono Maciejowi Bartoszkowi. Zatrudnienie tego szkoleniowca kosztowało Koronę dużo energii, ale i pieniędzy. Znany z pracy w PGE GKS-ie Bełchatów trener znakomicie radził sobie w Chojnicach, gdzie dowodzona przez niego pierwszoligowa Chojniczanka notowała rewelacyjne wyniki. Trenerski transfer? Proszę bardzo. Po kilku dniach negocjacji Bartoszek wylądował w stolicy woj. świętokrzyskiego. Miał odmienić drużynę. I odmienił. W jego debiucie koroniarze pokonali faworyzowane KGHM Zagłębie Lubin 2:1, a tydzień później rozbili Pogoń (4:1).
Wystarczyło kilka treningów, by "nowa miotła" natchnęła piłkarzy. Z zagubionych i nieudolnie poszukujących stylu, stali się pewni swego, zdeterminowani oraz gotowi do gry w otwarte karty nawet z wydawało się dużo silniejszymi na papierze przeciwnikami. Tak było w Poznaniu, wyjątkowo niewdzięcznym terenie dla Scyzorów. Co prawda w ostatecznym rozrachunku górą i tak był Lech (0:1), ale Kolejorz musiał wyszarpać komplet punktów.
ZOBACZ WIDEO Lotto Ekstraklasa zapadła w zimowy sen. Kto zaskoczył, kto rozczarował?
Korona zaczęła mieć coś, bez czego ciężko o dobre wyniki. Solidność i element zaskoczenia. Rywale w ostatnich tegorocznych kolejkach nie wiedzieli czego należy się spodziewać. Dbali o to nie tylko sami gracze - w tym miejscu należy wyróżnić Vanję Markovicia, Nabila Aankoura czy Rafała Grzelaka - ale też ich opiekun. Bartoszek nie unikał częstych roszad, dając jasny sygnał rezerwowym "Jesteście potrzebni". Efekt? Dziewiąte miejsce i realne szanse na ukończenie zasadniczej części rozgrywek w "grupie mistrzowskiej". Do hurraoptymizmu niby droga daleka, ale biorąc pod uwagę wcześniejsze miesiące, nikt w Kielcach narzekać nie powinien.
Jedyne czego w tym wszystkim szkoda, to atmosfery na stadionie. A raczej jej braku. Przedłużający się konflikt stowarzyszenia kibiców z zarządem spowodował, że pusty "młyn" stał się smutną wizytówką Kolporter Areny.
EkstraKLASA: Zatrudnienie Macieja Bartoszka
Czy to powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej w wielkim stylu? Maciej Bartoszek z pewnością by się z tym nie zgodził, ale tylko ślepiec przeszedłby obojętnie obok jego pojawienia się w klubie. Metamorfoza jaką pod wodzą tego 39-latka przeszli zawodnicy Korony musi budzić szacunek. Postawienie na ofensywny styl, zmiany w wyjściowej jedenastce, czy też nić porozumienia, jaką wręcz błyskawicznie nawiązał z podopiecznymi, pozwoliła ekipie z z Kielc odwrócić złą kartę i z optymizmem spoglądać w przyszłość.
EkstraKLAPA: Sprzedam klub, czyli kielecka never ending story
Rok rocznie ten temat wraca i niewiele wskazuje na to, aby za dwanaście miesięcy było inaczej. Sprzedaż Korony nieustannie rozgrzewa wielu mieszkańców Kielc, a już na pewno lokalnych radnych. Tym razem (który to już raz?) wszyscy mieli się doczekać szczęśliwego finału. No właśnie mieli... W mediach znów było głośno o inwestorach. Ba! Jeden z nich, senegalska spółka wspierana przez tamtejszy rząd, podpisał nawet wstępną umowę. Zwołano specjalną konferencję prasową... podczas której ogłoszono, że na wymagany przelew przyjdzie trochę poczekać. Skończyło się kolejnym fiaskiem. Prezydent Wojciech Lubawski jest coraz bardziej dociskany do ściany, co nikomu nie służy, zarówno pod kątem wizerunkowym, jak i stricte sportowym. Nie jest przecież tajemnicą, że niedoszłe zmiany właścicielskie były głównym tematem rozmów wśród piłkarzy, co raczej nie wpływało pozytywnie na ich koncentrację.
Lider: Zbigniew Małkowski
Z pewnością znajdą się przeciwnicy takiego wyboru. Nie ulega jednak wątpliwości, że lepsza postawa Korony zbiegła się w czasie z powrotem między słupki tego 38-latka. Trapiony kontuzjami Małkowski, gdy tylko otrzymał szansę - jeszcze od tymczasowego trenera Sławomira Grzesika - wziął na siebie ciężar odpowiedzialności i udowodnił, że potrafi być liderem w trudnych chwilach. Dobra komunikacja z obrońcami, ponadto wiele świetnych interwencji, to wszystko sprawiło, że kibice znów z większym spokojem patrzyli w stronę bramki. Czy będzie tak po zimowej przerwie? Wszystko zależy od rozmów ws. nowej umowy.
Cytat: Rafał Grzelak
- Wiadomo, że taka gra kosztuje, bo wyczerpanie po meczu jest dużo większe, ale taka jest piłka, musimy być po części gladiatorami przygotowanymi na 90 minut pełnego wysiłku - mówił o nowym stylu gry Korony.