- Czy to już koniec? - pytano kilka dni temu w Chorzowie, kiedy na jednym z portali pojawiła się informacja o kolejnych problemach Ruchu z Komisją ds. licencji klubowych PZPN. Ostatecznie kara (dla jednych słuszna, dla innych nie) nie jest tak dotkliwa. Klub stracił cztery punkty i spadł na ostatnie miejsce w Lotto Ekstraklasie.
To działo się w ostatnich dniach, ale chorzowianie swoich fanów nie rozpieszczali od początku roku. Ruch rzutem na taśmę dostał się do grupy mistrzowskiej, gdzie zawodził. Latem z zespołu odszedł bramkarz Matus Putnocky i chorzowianie zaczęli mieć duży problem ze znalezieniem odpowiedniego golkipera. Do końca roku takowego nie znaleziono, co kosztowało zespół stratę sporej liczby punktów.
W bramce rady nie dawali kolejno Wojciech Skaba, Kamil Lech i ostatnio broniący Libor Hrdlicka. Ten ostatni wydawał się najsolidniejszy, ale problemem Słowaka była to, że nic ponad to co mógł wybronić nie obronił. Od zawodnika występującego w ekstraklasie wymaga się więcej. Chcąc wydostać się z ligowego dna Ruch musi poszukać solidnego bramkarza.
Drugim ciosem dla zespołu było odejście Mariusza Stępińskiego, który nie kwapił się do zmiany klubu. Problemy finansowe sprawiły, że działacze sprzedali napastnika do FC Nantes i zespół stracił sporo swojej wartości w ofensywie.
ZOBACZ WIDEO Popis skuteczności PSG. Mistrz Francji demoluje! - zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]
Życie nie lubi próżni, tym bardziej w Chorzowie. Sztab szkoleniowy naciskał na pozyskanie napastników. Do zespołu trafili Jakub Arak, Eduards Visnakovs oraz Jarosław Niezgoda. I właśnie napastnik wypożyczony z Legii Warszawa przy Cichej pokazał, że ma instynkt snajpera. Do poziomu prezentowanego przez Mariusza Stępińskiego sporo zawodnikowi jeszcze brakuje, ale zdobycie siedmiu goli w jedenastu meczach musi robić wrażenie.
Po wspomnianym odejściu Stępińskiego Ruch zaczął mieć problemy kadrowe z linią defensywną. Kontuzje, kartki sprawiły, że w jednym z meczów na pozycji stopera zagrał Paweł Oleksy.
W końcówce rundy sytuacja w defensywie poprawiła się. Do gry w końcu wrócił Michał Helik, który pokazał, że roczna przerwa nie wpłynęła na jego formę. Wtedy jednak Ruch zaczął przegrywać po błędach indywidualnych. Osiem porażek jedną bramką w meczach, gdzie często chorzowianie nie byli słabsi od rywala, sprawiło, że zespół znalazł się niemal na dnie tabeli. Tuż przed finiszem w 2016 roku drużyna wydostała się z ostatniego miejsca, ale szybko na nie wróciła po decyzji Komisji ds. licencji klubowych.
Przed rundą wiosenną Ruch znajduje się w trudnej sytuacji, ale nie beznadziejnej. Zespół potrzebuje wzmocnień, ale póki co nie może dokonywać transferów.
EkstraKLASA: Jarosław Niezgoda.
Być może na wyrost, ale siedem bramek zdobytych w zaledwie jedenastu meczach innego wyboru nie pozostawia. Tym bardziej, że pozostali zawodnicy Ruchu w rundzie jesiennej formą nie rzucali na kolanach. Niezgoda strzelał gole, ale widać, że wciąż sporo pracy przed nim.
EkstraKLAPA: bramkarze: Wojciech Skaba, Kamil Lech, Libor Hrdlicka.
Kiedy po sezonie z drużyny odszedł Matus Putnocky wiadomo było, że Niebiescy będą mieli problem. Po pół roku okazało się, że żaden z bramkarzy, na których stawiano nie spełnił oczekiwań. Zaczął Wojciech Skaba, który szybko stracił miejsce w składzie. O dziwo, dużo więcej szans otrzymał popełniający sporo błędów na przedpolu Kamil Lech, aż w końcu między słupkami stanął Libor Hrdlicka i... także nie do końca spełnił oczekiwania.
Lider: Łukasz Surma.
To już nie był ten piłkarz, który w poprzednich sezonach kierował linią pomocy. Wieku się nie oszuka. Przy słabszej grze całej drużyny, mankamenty Łukasza Surmy były coraz bardziej widoczne. Jednak być może to właśnie rekordzista w liczbie występów w Lotto Ekstraklasie swoim spokojem i doświadczeniem będzie mógł pomóc zespołowi w walce o utrzymanie.
Cytat: Waldemar Fornalik.
- W trakcie rundy mówiłem o zawodnikach mających przerwę w występach, którzy albo późno do nas doszli, że prezentowali niestabilną formę. W dwóch ostatnich spotkaniach, w tym w pechowym z Wisłą w Płocku, widać było, że wszystko zaczyna funkcjonować tak jak tego chcemy. Gdybyśmy w takiej dyspozycji byli w meczach, w których przegrywaliśmy jednym golem, to tamte spotkania na pewno co najmniej udałoby się zremisować, albo wygrać.