Igor Lewczuk: Balotelli kopnął specjalnie

Newspix / Na zdjęciu: Igor Lewczuk w barwach Girondins Bordeaux
Newspix / Na zdjęciu: Igor Lewczuk w barwach Girondins Bordeaux

Upadłem, jak rażony prądem, jakbym chciał zdobyć Oscara. Ale nie symulowałem. Po prostu dostałem kopa - obrońca Bordeaux, Igor Lewczuk, opowiada o starciu z Mario Balotellim.

W tym artykule dowiesz się o:

WP SportoweFakty: Ładnie pan załatwił Mario Balotellego w ostatnim meczu z Niceą (0:0).

Igor Lewczuk: Bez przesady! Mario nie stwarzał dużego zagrożenia. Ale przyznam szczerze, że byłem pod wrażeniem tego, jak wygląda. Nie sądziłem, że jest taki wielki. W kontaktach ciało w ciało dało się odczuć, że to góra mięśni. To zawodnik bardzo dobrze przygotowany szybkościowo i koordynacyjnie.

Ale gola wam nie strzelił, tylko wyleciał z boiska. Po faulu na panu.

- Śmiałem się, jak zobaczyłem tę sytuację na powtórkach. Na boisku byłem pewien, że mój upadek wyglądał naturalnie. Balotelli chciał mnie kopnąć, zrobił to z premedytacją. Upadłem, jak rażony prądem, jakbym chciał zdobyć Oscara. Ale nie symulowałem. Po prostu dostałem kopa.

Nicea jest niespodziewanym liderem ligi francuskiej. Ma faktycznie tak mocną drużynę?

- Grając z nimi, od razu da się odczuć, że to zespół ze szczytu tabeli. Pomocnicy mają bardzo dobry przegląd pola, są ruchliwi, kreatywni, szukają niekonwencjonalnych zagrań. Ofensywa Nicei jest bardzo groźna. Szkoda jednak, że nie wygraliśmy, mieliśmy okazje.

Pana Bordeaux zajmuje 10. miejsce w tabeli. To rozczarowanie?

- To bardzo słaby wynik. W klubie jest duży zawód. Tabela robi się płaska i tak naprawdę jesteśmy blisko strefy spadkowej, bo mamy nad nią sześć punktów przewagi i blisko pierwszej piątki, do której tracimy pięć punktów. Na początku grudnia przegraliśmy trzy mecze z rzędu. Ale sami jesteśmy sobie winni, bo w spotkaniach z Guingamp i Lille nie wykorzystaliśmy po jednym rzucie karnym. W poprzednim sezonie klub zajął 11. miejsce. Bordeaux, z racji na swoją historię i znaczenie we Francji, nie może plasować się tak nisko. W tym sezonie mierzymy w pierwszą piątkę.

ZOBACZ WIDEO Popis skuteczności PSG. Mistrz Francji demoluje! [ZDJĘCIA ELEVEN]

Pana indywidualny dorobek jest jednak zadowalający.

- Zagrałem w dwunastu spotkaniach Ligue 1, dwóch meczach w Pucharze Ligi, zdobyłem jedną bramkę. Mogłem strzelić jeszcze dwa gole, ale zabrakło szczęścia. Jestem jednak zadowolony. Zdrowie dopisuje, były drobne urazy, ale ciągle pozostaję w treningu, oby tak dalej.

Rozwinął się pan w Ligue 1?

- W Bordeaux wszystko jest w zasadzie na podobnym poziomie do Legii. Nikt nie wymyślił niczego rewolucyjnego, trenuję w równie komfortowych warunkach. Nowe doświadczenie daje rywalizacja z innymi zawodnikami. W Polsce każdy piłkarz wie mniej więcej, co drugi potrafi. Tutaj muszę uczyć się nowych piłkarzy. Tak jak na przykład Balotellego. Przed starciem z nim musiałem zwrócić uwagę na kilka elementów. Nie mogłem dać mu się złapać rękoma, bo wtedy wypracowałby sobie nade mną przewagę. Wiedziałem, że muszę zaatakować go bardziej zdecydowanie, czasem nawet zaryzykować. Jak mam porównywać Ligue 1 do ekstraklasy, to powiem tak: we Francji zawodnicy są lepsi pod względem motorycznym, każdy napastnik jest silny i szybki.

Ogląda pan mecze Legii?

- Wszystkie skróty. Zmieniła się organizacja gry. Potencjał w ofensywie Legii jest niesamowity. Drużynę ogląda się z przyjemnością. Nie spodziewałem się, że Legia awansuje z grupy Ligi Mistrzów. Najpierw chciałem, by zdobyła w LM bramkę, potem punkt, ale zaczęło żreć na całego. W szatni Bordeaux koledzy na początku trochę śmiali się z Legii po 0:6 z Borussią. Broniłem chłopaków, zapewniałem, że będzie lepiej. Już po 1:5 z Realem chłopaki doceniali walkę mistrzów Polski. Po 3:3 z Realem w Warszawie było już tylko wielkie "wow". W końcu, oprócz oprawy na stadionie, koledzy chwalili również ofensywną grę i odrodzenie się Legii.

Żartuje pan już w szatni? Jak z pana francuskim?

- Uczę się, jest lepiej, choć czasem pojawia się blokada. Szacunek dla Mariusza Stępińskiego, który spróbował mówić po francusku na niedawnej konferencji prasowej FC Nantes. Ludzie we Francji bardzo cieszą się, gdy ktoś próbuje. Mam postanowienie noworoczne: od przyszłego roku wszystkie ręce na pokład, mocno ruszam z nauką języka!

Rozmawiał Mateusz Skwierawski

Źródło artykułu: