W CV Kiko Ramireza, który we wtorek został ogłoszony nowym trenerem Wisły Kraków, nie ma nic, co na zdrowy rozum pozwalałoby mu skutecznie ubiegać się o pracę w krakowskim klubie. Nic poza tym, że ma licencję UEFA Pro i... jest rodakiem wiceprezesa ds. sportowych, Manuela Junco.
47-letni Hiszpan nigdy nie miał styczności z wielką piłką: i jako zawodnik, i jako trener. Jako piłkarz ledwie otarł się o hiszpańską II ligę, a jako szkoleniowiec nigdy nie wdrapał się nawet na ten szczebel rozgrywkowy, choć funkcjonuje w branży już 15 lat.
Ramirez nigdy nie pracował też poza Hiszpanią, a przecież jego pierwszym zadaniem w Krakowie będzie przygotowanie zespołu do rundy wiosennej - w ojczyźnie nigdy nie spotkał się z dwumiesięczną przerwą w rozgrywkach w trakcie sezonu, a teraz pierwszy raz w życiu ma zaprogramować zimowy okres przygotowawczy. W co gra Wisła, decydując się na taki eksperyment przed najtrudniejszą rundą wiosenną od dwóch dekad?
Nie dość, że życiorys Ramireza nie rzuca na kolana, to nowy trener Wisły nie zna języka angielskiego, co zdecydowanie utrudni mu kontakt z drużyną i niesie ze sobą ryzyko tego, że szatnia Białej Gwiazdy go nie kupi. Tym bardziej, że drużyna stała murem za Radosławem Sobolewskim i chciała, by były kapitan Wisły prowadził ją w rundzie wiosennej. Rolę tłumacza Ramireza pełnić będzie Goncalo Feio z klubowej akademii. To Portugalczyk, który mieszka w Polsce od sześciu lat, a przed podjęciem pracy w Wiśle był związany z Legią Warszawa. Feio po polsku mówi świetnie i jest człowiekiem z branży, ale jednak Ramirezowi będzie brakowało bezpośredniego kontaktu z drużyną.
ZOBACZ WIDEO Mechanicy na Dakarze - ktoś nie śpi, by jechać mógł ktoś (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Katalończyk nigdy nie pracował wyżej niż w hiszpańskiej III lidze, a teraz otrzyma szansę w Lotto Ekstraklasie. I to w nie byle jakim klubie, bo choć złota era Bogusława Cupiała minęła bezpowrotnie i przy Reymonta 22 skończyły się lata tłuste, to Wisła jest klubem z wielkiego ośrodka piłkarskiego, 13-krotnym mistrzem Polski, za którym stoi armia fanów. Tymczasem w pół roku fani Białej Gwiazdy musieli przyjąć dwa potężne ciosy, które uzmysłowiły im, że nadchodzą lata chude. Pierwszym było przejęcie Wisły przez Jakuba Meresińskiego, który w kilka tygodni niemal nie doprowadził do upadku klubu, a teraz zatrudniony został trenerski anonim, o którym poza Hiszpanią nikt nie słyszał.
El Tarragoni @enkikos nou tècnic del Wisla Crackòvia. El Seu últim equip havia estat el @CDCastellon @tarragonaradio pic.twitter.com/odXYkcRTEK
— Joan Andreu Perez (@Japerez71) 3 stycznia 2017
Na dotychczasowe miejsca pracy Ramireza można byłoby przymknąć oko, bo skoro nie był dobrym piłkarzem, miał też trudniejszy start na rynku trenerskim. Problem w tym, że choć pracował już w czterech klubach, nie osiągnął żadnego sukcesu. Nawet w postaci awansu do wyższej klasy rozgrywkowej.
Mało tego, dotychczasowa kariera szkoleniowa Ramireza jest naznaczona porażką. Czterokrotnie udało mu się doprowadzić swoje zespoły do występu w barażach o awans do wyższej ligi i za każdym razem w decydującym momencie poniósł klęskę. Z IV-ligowymi Pobla de Mafumet i CD Castellon w sumie trzy razy nie udał mu się szturm na Segunda Division B, z CE L'Hospitalet przegrał baraże o awans na zaplecze La Liga.
W 2012 roku przez kilka tygodni prowadził Gimnastic de Tarragona. Klub, którego jest wychowankiem, był najpoważniejszym z tych, które ma swoim trenerskim życiorysie, ale zaliczył w nim spektakularną klęskę. Drużyna wygrała tylko jedno z dziewięciu spotkań, a gdy strata do strefy barażowej wzrosła do dziesięciu punktów, Ramirezowi podziękowano. W Gimnasticu spotkał się z Danim Quintaną, który chwilę później wyjechał do Polski i zrobił nad Wisłą furorę, ale pracy trenera i piłkarza nie da się porównać.
Spośród wszystkich zagranicznych trenerów pracujących w ostatnich latach w polskiej lidze Ramirez ma najsłabsze CV. Spójrzmy choćby na jego rodaków: Jose Rojo Martina i Angela Pereza Garcię. "Pacheta" przed objęciem Korony Kielce pracował między innymi w ekstraklasowej Numancii, a jako piłkarz zjadł zęby na Primera Division. Z kolei Garcia był zawodnikiem Realu Madryt, a jako trener pracował między innym w roli koordynatora akademii Almerii i trenera rezerw w tym klubie. Słabo, ale i tak o wiele lepiej niż Ramirez.
Hiszpan jest 15. zagranicznym trenerem w 111-letniej historii Wisły. Skupmy się na tych, którzy byli przy Reymonta 22 w XXI wieku. Werner Liczka (2005) przed podjęciem pracy w Białej Gwieździe prowadził m.in. Banik Ostrawa, Polonię Warszawa, młodzieżową reprezentację Czech i Górnika Zabrze. Nawet Dan Petrescu (2006) który był dopiero na początku swojej trenerskiej drogi, przyjechał do Krakowa z doświadczeniem w rumuńskiej ekstraklasie. Dragomir Okuka (2006) też sroce spod ogona nie wypadł, bo wcześniej przez ponad dekadę z powodzeniem prowadził kluby serbskiej ekstraklasy i Legię Warszawa. Wreszcie ostatnim obcokrajowcem za sterem Białej Gwiazdy był w latach 2010-2011 Robert Maaskant. Holender przed objęciem Wisły przepracował kilka lat w Eredivisie.
Co pozwala sądzić, że Biała Gwiazda nie popełniła pomyłki zatrudniając Ramireza? Może to, że Hiszpan będzie potrafił odnaleźć się w Wiśle dlatego, że w trudnych warunkach organizacyjnych funkcjonował już w ostatnim miejscu pracy - CD Castellon. Po tym, jak IV-ligowiec nie przedłużył z nim kontraktu, Ramirez zorganizował plenerową konferencję prasową, podczas której uderzył w działaczy.
- Zarówno zawodnicy, jak i ja sam przez wiele miesięcy nie otrzymywaliśmy pieniędzy. Mimo problemów udawało się jednak utrzymać w drużynie ducha zespołu. Mając na uwadze, jak trudny był to rok, jest to godne podziwu - żalił się dziennikarzom, dodając: - To bzdury, że nie przedłużono ze mną kontraktu z powodu braku porozumienia finansowego. Klub nie podpisał ze mną nowej umowy, choć pewna osoba spoza klubu była w stanie podwoić moją pensję, żebym tylko został.
Efekty jego pracy w Walencji nie zrobiły jednak wrażenia na nikim poza Wisłą. Ramirez pozostawał bez zatrudnienia przez całą rundę jesienną, choć trenerzy klubów hiszpańskiej II i III ligi byli zmieniani jak rękawiczki.