Wisłę mam w sercu do końca życia - rozmowa z Kalu Uche, byłą gwiazdą Wisły Kraków a dziś piłkarzem hiszpańskiej Almerii

Obok Ivicy Kriżanaca, Kalu Uche jest najlepszym obcokrajowcem, jaki kiedykolwiek grał w naszej lidze. Dziś sympatyczny Nigeryjczyk jest gwiazdą hiszpańskiej Almerii i ulubieńcem trenera Hugo Sancheza. Mimo to Kalu nie zapomina o Wiśle i Krakowie. - Kocham to miasto. Wisłę mam w sercu do końca życia. Jeżeli pojadę na Mundial, to w dużej mierze dzięki temu klubowi - przekonuje w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl 26-latek.

Sebastian Staszewski: Kilka dni temu mierzyliście się z Barceloną, w niedzielę gościcie na Santiago Bernabeu. W przeszłości pokonywałeś zarówno Ikera Casillasa jak i Victora Valdesa. Jakie to uczucie zdobyć bramkę w takim meczu?

Kalu Uche: Po trafieniu człowiek czuje się niczym Bóg. Jest wielka, ogromna radość. Można mówić, że bramka to bramka, ale trafienia zaliczone z Realem czy Barcą to gole, które pamięta się całe życie. Dla mnie to bardzo ważne. Przecież nie tak łatwo pokonać Casillasa

Strzelając gole Górnikowi Zabrze czy Groclinowi marzyłeś, że kiedyś pokonasz bramkarza Realu i Barcelony?

- Każdy ma marzenia i wszystkie sprowadzają się do gry przeciwko wielkim klubom. Kiedy przechodziłem do Espanyolu, mój cel był jeden - grać przeciwko najlepszym. Każdy dzień spędzony w Wiśle czy Bordeaux był temu podporządkowany. Każdy trening. I dziś marzenia się spełniają. Uwielbiam grać z Realem i Barcą.

Fani Wisły do dziś wspominają cię z łezką w oku. Planujesz kiedyś powrót pod Wawel?

- Kiedy grałem w polskiej lidze byłem bardzo szczęśliwy, ale nie widzę szans, żebym wrócił do Polski. Muszę grać na wysokim poziomie a wiadomo, że liga hiszpańska jest dużo lepsza niż polska.

Wisła za czasów Henryka Kasperczaka prezentowała wyższy poziom niż twój obecny zespół?

- Ciężko to porównywać. Wisła nie gra przecież w lidze hiszpańskiej. Na pewno graliśmy fantastyczną piłkę. Pokonaliśmy wielką Parmę i Schalke. Byliśmy lepsi od Lazio choć przegraliśmy. Z drugiej strony liga hiszpańska to obok Premiership najlepsza liga świata. Polska ma ligę, która jest z dnia na dzień lepsza, ale do Hiszpanii brakuje jeszcze bardzo wiele. Dyplomatycznie powiem, że oba zespoły grają skuteczną i ładną dla oka piłkę.

Trenera Kasperczaka wspominasz pewnie z dużym sentymentem?

- Oczywiście. Pod jego okiem bardzo się rozwinąłem. Nie wiem co teraz z nim się dzieje, ale wiem jedno: Kasperczak pokierował moją karierą bardzo dobrze.

Kasperczak jest obecnie trenerem Górnika Zabrze. A pamiętasz Bogusława Cupiała?

- Jasne. Nie powiem o nim nic złego. Często przychodził na spotkania z drużyną, był sympatyczny.

Ale to on zablokował twój transfer do Ajaxu Amsterdam.

- Ajax to przeszłość. To było i już nie wróci. Nie chcę o tym rozmawiać. Przepraszam, ale dla mnie to temat zamknięty.

A jakie dobre wspomnienia zachowałeś z czasów gry w Krakowie?

- Było ich dużo. Najważniejsze to te związane z grą Wisły. Mieliśmy świetną drużynę gdzie wszyscy byliśmy kolegami. Pamiętam śliczne dziewczyny. Pokochałem też Kraków a Wisłę mam w sercu do końca moich dni.

Utrzymujesz kontakt z byłymi kolegami?

- Niestety nie. Może kiedyś się spotkamy? To byłoby fajne. Rozmawiam za to często z Martinsem Ekwueme.

Porozmawiajmy o Almerii. Grasz tam już prawie cztery lata. Nie uważasz, że przyszedł czas na zmianę barw klubowych?

- Dlaczego miałbym odchodzić? Almeria to wspaniałe miejsce. Na dodatek mam przecież ważny kontrakt. Gram i strzelam bramki. To najważniejsze.

Mimo wszystko Almeria to ligowy przeciętniak a twoje ambicje pewnie sięgają wyżej.

- Na pewno sięgają wyżej. Marzę o wielkich klubach, ale przecież nie wiem, co wydarzy się w najbliższej przyszłości. Jeżeli przyjdzie mi tu zostać, zostanę z radością. Jeżeli będę mieć dobrą ofertę pod względem sportowym i finansowym na pewno ją rozważę. Almeria to wspaniały klub, ale chcę spróbować czegoś innego. Na siłę odchodzić jednak nie zamierzam.

Marzysz pewnie także o grze w jednym zespole wspólnie z bratem, Ikechukwu, który obecnie jest gwiazdą Getafe?

- Oczywiście. To byłoby coś niesamowitego. Wierzę, że kiedyś taki scenariusz się spełni.

Dalej chciałbyś występować w lidze hiszpańskiej czy masz ochotę spróbować czegoś nowego? Może Włochy albo Anglia?

- Jestem w Hiszpanii bardzo szczęśliwy. Liga jest silna, kocham hiszpański styl gry. Bardzo, bardzo chciałbym kontynuować karierę w tym kraju. Ale nie boję się wyzwań. Anglia? Czemu nie! Najpierw muszę mieć jednak ofertę. Sam wiesz, że z tym nie zawsze jest tak jak piszą gazety.

Mam rozumieć, że w letnim okienku transferowym nie miałeś żadnych propozycji opuszczenia Almerii?

- Niestety nie było żadnych konkretów. Były zapytania, ale nie było konkretnych rozmów.

Wiesz ile potencjalny kupiec musiałby wyłożyć za twoją kartę?

- Nie i nie interesuje mnie to. Piłka to biznes i ceny za piłkarzy to tajemnica klubów. Ja jestem od grania w piłkę a prezesi od zarządzania klubem. I niech tak zostanie.

Regularnie jesteś powoływany na zgrupowania reprezentacji Nigerii. Macie duże szanse na grę w Mistrzostwach Świata w RPA.

- Mundial to wielka rzecz. To kolejne marzenie do spełnienia. Nie wyprzedzajmy jednak faktów. Gram regularnie w reprezentacji i to dobry prognostyk. Ale wejść do kadry na Mistrzostwa Świata to nie taka prosta sprawa. Wiesz co? Jeżeli pojadę do RPA to w dużej mierze dzięki Wiśle. Przecież pierwsze powołania dostawałem właśnie jako piłkarz "Białej Gwiazdy"!

Może po mistrzostwach świata odwiedzisz Polskę?

- Na pewno bym chciał. A czy się uda? Zobaczymy. Jeżeli przyjadę do Polski na pewno dam znać!

Źródło artykułu: