Gra na Wyspach była zawsze największym marzeniem polskiego bramkarza, który występuje obecnie w AFC Bournemouth. Najpierw trafił jednak na ich północ, do Celticu Glasgow. Docelowo miała to być Premier League i tak się stało po dwuletniej grze dla Fiorentiny. To czwarty sezon Boruca w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii. W żadnym nie zabrakło barwnej historii.
Ale zaczęło się od Evertonu. Bramkarz długo nie mógł znaleźć pracodawcy po przeprowadzce z Włoch i spędził w zespole z Goodison Park dwa tygodnie. W Liverpoolu tylko ćwiczył, bo kontrakt zaproponował mu Southampton. Polak nie czekał długo na grę w pierwszym składzie "Świętych", ale równie szybko trener Nigel Adkins przestał zabierać go nawet do meczowej kadry. Bramkarz nie dał mu wyboru. Na boisku spisywał się bez zarzutu, ale po przegranym meczu z Tottenhamem rzucił w sektor swoich kibiców butelką z wodą i trafił jednego z nich. Do bramki wrócił dopiero za dwa miesiące.
Szorstkie traktowanie swoich fanów to jednak specjalność Boruca. W niedawnym meczu AFC Bournemouth z Liverpoolem nie krępował się wykrzyczeć w ich kierunku kilku przekleństw tylko dlatego, że ci parodiowali okrzyk radości po udanej, choć prostej interwencji Polaka (Boruc zawinił wcześniej przy dwóch golach).
Wstydliwe kiksy
Czasem kibice mieli jednak prawo tracić do niego cierpliwość. Pewnego sobotniego, listopadowego popołudnia gola ze stu metrów strzelił mu Asmin Begović, bramkarz Stoke City. Boruca za nonszalancję skarcił również Olivier Giroud. Nasz zawodnik niepotrzebnie wdał się z nim w drybling, stracił piłkę i napastnik Arsenalu kopnął do pustej bramki. To najbardziej spektakularne wpadki Polaka w dotychczasowych 99 spotkaniach w lidze angielskiej.
ZOBACZ WIDEO Igor Lewczuk nie ustrzegł się błędu - skrót meczu Girondins Bordeaux - EA Guingamp [ZDJĘCIA ELEVEN]
Od czasów Southampton błędy zdarzają mu się coraz rzadziej. Do dziś z niesmakiem wspomina Ronalda Koemana, który skreślił go bez słowa w klubie z St Mary's Stadium, ale ten ruch był dla Boruca krokiem do osiągnięcia stabilizacji.
Polak już po zamknięciu okna transferowego jesienią 2014 roku został awaryjnie wypożyczony z Southampton do zespołu z Championship - AFC Bournemouth. Do jednego z piękniejszych miast na Wyspach dojeżdżał początkowo samochodem. Oba miejsca dzieli 40 minut jazdy autem. Boruc grał w nowym klubie regularnie i wywalczył z nim historyczny awans do elity. Trener Eddie Howe robił wszystko, by mieć go u siebie na stałe, mimo że Polak był ekscentryczny i charakterologicznie odbiegał standardom panującym w jego szatni. Nie chciał udzielać wywiadów nawet klubowej telewizji, po treningach od razu jechał do domu, nie był zainteresowany integracją z pozostałymi kolegami, co w rodzinnym klubie odbierane było z konsternacją. Koledzy musieli oglądać raczej inne obrazki - Boruca palącego po meczu papierosa przed autokarem, który rozgrzany, załadowany sprzętem i zawodnikami, czekał już tylko na niego.
Dziś gryzie się w język
Co jednak z tego, skoro Boruc zawsze spada na cztery łapy? Obroni rzut karny, spektakularnie odbije niemożliwą do wybicia piłkę, czy po prostu wygra mecz. Jest specyficzny, chodzi własnymi ścieżkami. Dziś gryzie się w język, nie mówi już tak barwnie jak przed kilkoma laty, gdy Franciszka Smudę nazywał Dyzmą. Izoluje się, a z mediów się wewnętrznie śmieje, mrucząc coś pod nosem, tak by dziennikarze mrużyli oczy i wytężali słuch, by cokolwiek usłyszeć.
To bramkarz wiekowy, ale dziś stabilny. Kibice wybrali go dwukrotnie zawodnikiem miesiąca w tym sezonie. Trener bramkarzy, Neil Moss, mówił niedawno, że w Premier League nie ma lepszego od niego. Polak ma zostać w klubie również na kolejny sezon.
Legendy głoszą, że uczestniczący w zajęciach językowych studenci z innych krajów na zaliczenie musieli poprawnie wypowiedzieć nazwę miasta Bournemouth. Jeszcze trochę i w kluczu znajdzie się inny stały punkt - pytanie kim był Artur Boruc.
Artur Boruc w Premier League
2012-13: 20 meczów
2013-14: 29 meczów
2015-16: 32 mecze
206-17: 18 meczów (stan na 13.01.16)