Koniec imprezy. Aleksandar Prijović znów zrobił jak chciał

Newspix / Szymon Gorski / PressFocus / NEWSPIX.PL
Newspix / Szymon Gorski / PressFocus / NEWSPIX.PL

Obraził kibica na Instagramie, zaatakował Stanisława Czerczesowa, cieszył się, że kibice Legii wygrali "ustawkę". Aleksandar Prijović opuszcza Warszawę po półtora roku.

Kierunek jest trochę niezrozumiany. Przeprowadzka do Chin, która była niemal przesądzona, przynajmniej rozwiałaby wątpliwości. Miało chodzić o propozycję lukratywnego kontraktu, który ustawiłby na całe życie nie tylko zawodnika, ale też pewnie jego przyszłe pokolenia. Ostatecznie Prijović podpisał umowę na 4,5 roku z PAOK-iem Saloniki. Legia zarobiła na nim prawie dwa miliony euro czyli zyskała, bo kupiła piłkarza za nieco ponad 300 tys euro. W przypadku zawodnika trudno stwierdzić, czy zrobił krok w przód.

Wyzwiska na Instagramie

PAOK jest jedenastym klubem w karierze Prijovicia. W żadnym nie grał dłużej niż dwa lata. Zaraz po przyjeździe do Warszawy z tureckiego Bolusporu pewny siebie tłumaczył, dlaczego w innych zespołach mu nie wyszło. Albo "skład wybierał prezes", ale "trener miał inną wizję". Prijović zaciekle bronił swoich umiejętności, za każdym razem winny był każdy, najmniej on.

Pewność siebie przejawiał też poza boiskiem. Kilka tygodni po podpisaniu kontraktu z Legią starł się z jednym z internautów, który na profilu piłkarza na Instagramie skomentował biust jego żony. Na to, że "jest ładny", Prijović odpowiedział w publicznym wpisie: "twoja matka też! Jesteś małą c... Jeb... całą twoją rodzinę". Zawodnik nigdy nie bał się wychodzić przed szereg. Po spotkaniu eliminacji Ligi Europy z Zorią Ługańsk (1:0), gdy w Kijowie doszło do bijatyki kibiców z Polski i Ukrainy, dopytywał na lotnisku dziennikarzy jakim wynikiem skończyła się awantura. Gdy dowiedział się, że lepsi okazali się kibice Legii, skwitował to tylko krótkim stwierdzeniem: "to mamy dwa wyjazdowe zwycięstwa".

Czasem jego temperament nie pozwalał mu opanować emocji wewnątrz drużyny. Po spotkaniu z Lechem Poznań pokłócił się z Igorem Lewczukiem. Chodziło o błahą sytuację. Prijović chciał oddać strzał głową, ale piłkę uderzył Lewczuk. Po spotkaniu obaj zawodnicy mocno się pokłócili, musiał rozdzielać ich asystent Aleksandar Vuković. W szatni po meczu rozgrzany Serb postawił się również Stanisławowi Czerczesowowi i słownie go zaatakował. Szkoleniowiec odesłał go za to na kilka dni do drugiej drużyny.

ZOBACZ WIDEO Wstydliwa porażka Olympique Lyon z SM Caen, krótki występ Rybusa. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]

Wymusił transfer

W końcu i na boisku zaczęło mu iść równie barwnie. Od końcówki 2015 roku, mimo że nie był nigdy typem snajpera, raczej pracował dla drużyny, dobrze się zastawiał i utrzymywał się przy piłce, zaczął strzelać gole z większą częstotliwością. Zdobył jedyną bramkę w finale pucharu Polski z Lechem Poznań (1:0). W przeciwieństwie do Nemanji Nikolicia, trafiał też w Lidze Europy i Lidze Mistrzów. W końcówce tej rundy posadził najlepszego snajpera Legii na ławce rezerwowych. Asystował z Realem Madryt, strzelał w Dortmundzie Borussii i dumnie powtarzał: "No Prijo, no party (nie ma Prijovicia, nie ma imprezy). To głównie dzięki jego świetnej grze, mistrz Polski pokonał Sporting Lizbona 1:0 w ostatniej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów (asysta Prijovicia) i awansował z trzeciego miejsca do Ligi Europy.

Prijović nie byłby jednak sobą, gdyby nie poszedł pod prąd. Po zakończeniu rundy jesiennej stwierdził w rozmowie z "Super Expressem", że "w Legii już nie zagra, bo jego misja dobiegła końca". O planach piłkarza nie wiedział nawet trener Jacek Magiera, który po pierwszym noworocznym treningu nie wiedział do końca, jak uzasadnić dziennikarzom słowa piłkarza. Prijović szedł w zaparte i postanowił odejść za wszelką cenę. Nie pojechał z klubem na obóz przygotowawczy do Benidormu, pod pretekstem leczenia urazu barku i choroby, choć w poniedziałek ma już trenować w Salonikach. Bez udawania Greka.

Aleksandar Prijović w Legii
2015-16: 47 meczów, 16 goli, 9 asyst
2016-17: 25 meczów, 8 goli, 4 asysty

Źródło artykułu: