- Jako wiślak nigdy z nią nie przegrałem, a rywalizuję z Pasami od wieku trampkarza. Tylko raz zanotowałem porażkę, gdy grałem na wypożyczeniu w Zagłębiu Sosnowiec - mówi Patryk Małecki.
W niedzielę 21-letniemu zawodnikowi Wisły znów przyjdzie mierzyć się z Cracovią. Mecz zostanie rozegrany przy ul. Reymonta więc Biała Gwiazda może liczyć na przeważającą liczbę swoich kibiców, którzy zresztą uwielbiają Małeckiego. Zupełnie inaczej do młodego skrzydłowego Białej Gwiazdy odnoszą się kibice zespołu z ul. Kałuży. - Po poprzednich derbach Krakowa czytałem pogróżki w internecie pod swoim adresem. Jednak przed nikim się nie chowam. Bywało, że ktoś w mieście się krzywo patrzył. Przyjechałem do Krakowa mając trzynaście lat. Była tu wtedy bardzo dobra drużyna, z Tomkiem Frankowskim, Maćkiem Żurawskim, Kamilem Kosowskim, Mirkiem Szymkowiakiem... Trafiłem tu w odpowiednim momencie. Utożsamiam się całkowicie z Wisłą, oddaję jej swoje serce. To, czy mnie kibice tego lub innego klubu za to lubią, czy nie, to już jest ich sprawa - opowiada Małecki. Urodzony w Suwałkach zawodnik podkreślą, że czuje się dobrze i jest gotów na występ od pierwszych minut w derbowym pojedynku. Pytanie tylko, jaką rolę na boisku przygotował dla niego trener Maciej Skorża? Może zagrać albo na boku, albo jako napastnik. Wydaje się jednak, że bardziej prawdopodobny jest właśnie występ na skrzydle.
Ostatnio "Mały" nie prezentował się zbyt dobrze. W meczu z Polonią Warszawa (2:1) często przegrywał pojedynki po swojej stronie boiska. - Trzeba pamiętać, że musiałem wykonywać dużą pracę w defensywie. Lato i Majewski są przecież piłkarzami ofensywnymi. I na tle tego, co obaj w tym spotkaniu pokazali, uważam, że zagrałem przyzwoicie - broni się Małecki. Bardzo prawdopodobne, że w niedzielę piłkarz Wisły będzie toczył pojedynki z Pawłem Sasinem i Sławomirem Szeligą, ale na skrzydle w ekipie Cracovii może też zagrać Marek Wasiluk. A może Małecki zagra jednak w pierwszej linii? Szkoleniowiec mistrza Polski wymienił go w gronie potencjalnych napastników. - Trener jesienią często wpuszczał mnie po 60 minucie do przodu. Rafał Boguski schodził z boiska, ja ustawiałem się za Pawłem Brożkiem, a Wojtek Łobodziński wchodził z ławki na moje miejsce. Tak strzeliłem gole z Lechią i Odrą - przypomina wychowanek Wigier Suwałki.