Całkiem niedawna sytuacja. Na talerzu sadzone jajka, do tego fasola, pieczywo. Obok wykwintne caprese, czyli pomidory z mozzarellą i bazylią. Takim śniadaniem Kamil Grosicki pochwalił się na Instagramie.
- Nic do picia? - zapytał go publicznie Sławomir Peszko.
Riposta przyszła szybko, przystało na "TurboGrosika". - Sławek, po jedzeniu zawsze pije się wodę, a nie wódę - odpowiedział Grosicki i kolegę znokautował.
Ten sam Grosicki w grudniu był w prawdziwych tarapatach, bo opublikował list swojej córki do świętego Mikołaja. A młoda dama zażyczyła sobie "kucyka, co pomaga latać". - Houston, mamy problem - alarmował piłkarz.
W świetnych żyjemy czasach. Wydawałoby się niedostępne gwiazdy są na wyciągnięcie ręki. Facebook, Twitter, Instagram zacierają granice. Ba, to same sławy lgną do nas, ujawniając choćby informacje ze swojego prywatnego życia, robiąc sobie dowcipy, ale też wchodząc w ostre polemiki. Kibic może poczuć się, jakby obcował z nimi na co dzień, był częścią ich życia.
ZOBACZ WIDEO Asysta Zielińskiego pomogła Napoli. Zobacz skrót meczu z US Palermo [ZDJĘCIA ELEVEN]
Bywa różnie. I śmieszno i straszno jak to mówią. Robert Lewandowski nie wytrzymał, gdy okazało się, że jest dopiero szesnastym piłkarzem w rankingu Złotej Piłki. Wyśmiał głosowanie, świat to podchwycił i rozpoczęła się polemika. Ten wpis polubiło 31 tysięcy osób, a 42 tysiące podało go dalej. W słowach nie przebierał Aleksandar Vuković po zadymie w meczu z Borussią Dortmund, gdy okazało się, że stadion na mecz z Realem Madryt będzie zamknięty.
"Żal mi wszystkich prawdziwych kibiców Legii, najlepszych na świecie, nie jest ich winą, że wśród nich jest też grupa pier... debilów" - pisał w emocjach.
"Vuko" to zresztą temat na oddzielną historię. Człowiek, który jak coś napisze na Twitterze, to internet wrze. Na boisku był pomocnikiem, w sieci jest skutecznym snajperem, który każdą okazję wykorzystuje z wrodzoną inteligencją i zimną krwią . Jak już strzela, to trafia. Na przykład z góry zastrzegł, że jeśli ktoś nie starał się u niego o bilety na mecze z Arką Gdynia czy Zrijnskim Mostarem, to nie ma po co dzwonić po wejściówki na Borussię Dortmund czy Real Madryt. Remis z Królewskimi potrafił skomentować w dwóch konkretnych słowach "Można ku...?", choć i tak chyba jego najlepszym wpisem był ten dotyczący reprezentacji Polski na Euro 2016.
Tak przeżywam wczorajszą porażkę ze powinny mi jeszcze raz przyznać polskie obywatelstwo:)).. Szacunek dla drużyny, brawo Polska!!!
— Aleksandar Vukovic (@vukopfc) 1 lipca 2016
No i nikt nie przeprowadza rozmów motywacyjnych, ani nie rzuca wózkiem na ubrania jak on, co też mogliśmy w sieci zobaczyć. Vuković zdecydowanie wyrósł na jednego z liderów polskiego futbolowego internetu. Prawdziwe wejście smoka na Twittera zaliczył w marcu długo wyczekiwany Dariusz Szpakowski. Gdy ogłosił, że on to on, w pół godziny przybyło mu dwa tysiące obserwujących. Kilkanaście później było ich już dziesięć tysięcy. Teraz ma ich już prawie 30 tysięcy. Wybitny komentator przekonał się też ostatnio, że nie zawsze jest miło. Obraził go Wojciech Kowalczyk, z pewnością jedna z bardziej ekscentrycznych postaci polskiego Twittera. W obronie Szpakowskiego stanęło wielu innych dziennikarzy, a sam komentator sprawę załatwił po mistrzowsku.
Znam Wojtka Kowalczyka i nie powiem o Nim nigdy,dureń totalny.Zasługuje na więcej !!!
— Dariusz Szpakowski (@DarekSzpakowski) 20 stycznia 2017
Aż 715 tysięcy obserwujących ma za to szef polskiej piłki Zbigniew Boniek. W sieci na pewno jest taki jak na boisku - przebojowy. Tego z pewnością odmówić mu nie można. Nikt nim nie steruje, nie daje sobie w kaszę dmuchać. Często i chętnie wchodzi w polemiki, również te ostre, a że nie zawsze ma rację, to już inna sprawa. No i na pewno potrafi sobie zyskać przyjaciół choćby takimi wpisami, jak ten o kocie. To prawdziwy kot prezesa. Gdy okazało się, że w jednym ze schronisk na właściciela czeka kocur Boniek, szef PZPN szybko zareagował. obiecując zaproszenie na mecz z Rumunią dla tego, kto zwierzaka przygarnie.
Boniek to nasza lokalna gwiazda. Tą ogólnoświatową jest jednak Lewandowski, którego profil na Facebooku śledzi ponad 9 mln internautów!
Weteranem mediów społecznościowych jest już kapitan Legii Warszawa Jakub Rzeźniczak. Co prawda już kilka razy, gdy mu na boisku nie szło, zawieszał swoją działalność, ale zawsze wracał do pisania. Sam sobie prowadzi konta, czasem palnie coś, czego być może nie powinien. Prawdziwą furorę robią wpisy jego szefa Bogusława Leśnodorskiego, który w zasadzie opracował zupełnie nową metodę informowania o nowych piłkarzach. Prezes Legii podaje po prostu inicjały i weź się tu człowieku domyśl. Miał też Leśnodorski wpisy mniej przyjemne, gdy publicznie dostawało się od niego piłkarzom Legii. Było kontrowersyjnie i na pewno ciekawie.
Kto jeszcze? Czesław Michniewicz, Kamil Glik, Sebastian Mila, Arkadiusz Milik, Tomasz Hajto i wiele innych postaci polskiej piłki szybko dało się zaplątać w internetową sieć. To zresztą dobre miejsce do żartów, ale też spraw poważnych, jak promocji akcji pomagania ludziom.
No i Marcin Krzywicki, piłkarz mediów społecznościowych z zeszłego roku. O nim nie trzeba pisać, jego po prostu trzeba cytować. "Tomasz Hajto: Mocniej, mocniej, szybciej. Komentując filmy pornograficzne zostałby legendą. Uwielbiam…" - napisał ostatnio.
Serwis WP SportoweFakty we współpracy z Tygodnikiem "Piłka Nożna" wybierze Piłkarza Roku 2016 w Social Mediach. Zwycięzcę poznamy w sobotę 4 lutego na uroczystej gali w Warszawie. Transmisja w Polsacie Sport.