Radykalny islam i piłka nożna, czyli jak religia wpływa na futbol

PAP/EPA
PAP/EPA

- To tutaj bardzo wrażliwa kwestia - powiedział lakonicznie Khaled Al-Mheiri, prezes firmy Marka, odpowiedzialnej za dystrybucję pamiątek z herbem Realu Madryt w krajach Bliskiego Wschodu. Herbu, który w tej części świata nie będzie zawierał krzyża.

O usunięciu symbolu chrześcijaństwa zdecydowano, aby nie obrażać uczuć religijnych wyznawców islamu. Dodajmy, że trzy lata wcześniej klub z Santiago Bernabeu podjął taką samą decyzję w związku z pozyskaniem nowego sponsora - banku ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich i usunął krzyż z części klubowych gadżetów m.in. z okolicznościowych kart kredytowych.

Sytuacja związana z hiszpańskim klubem to kolejny dowód, że radykalny islam coraz mocniej oddziałuje na najbardziej popularny sport na świecie. Nie zawsze kończy się jednak na korzystnej, z punktu widzenia finansowego, transakcji. Niestety, mieszanie religii z piłką nożną miało w ostatnich latach o wiele gorsze konsekwencje.

Piłka nożna, czyli kara śmierci

W styczniu 2015 roku 13 ciał zamordowanych nastoletnich Irakijczyków leżało na ziemi dwa dni. Przez kilkadziesiąt godzin nie mogli ich dotknąć nawet zrozpaczeni rodzice. Miejsce tragedii? Kawiarnia w jednej z irackich wiosek. Egzekucja wymierzona przez organizację terrorystyczną związaną z Krajem islamskim. W naszym przekonaniu mord na niewinnych dzieciach. W przekonaniu napastników byli winni - oglądali w telewizji mecz piłki nożnej, czyli złamali jedno z praw religijnych, które uznaje futbol za coś niegodne muzułmanina.

Pięć lat wcześniej w jednej z restauracji w Ugandzie zgromadziły się tłumy ludzi, aby oglądać finał mistrzostw świata. Historyczny, bo pierwszy rozgrywany w Afryce. Kilkudziesięciu kibiców nigdy nie dowiedziało się, kto wygrał. W trakcie meczu do budynku wszedł człowiek owinięty pasem Szahida. Zginęły dziesiątki ludzi. Według odpowiedzialnej za tragedię organizacji Asz-Szabab, somalijskiej grupy terrorystycznej, winnych. - Nie mogło być dla nas lepszej wiadomości - ogłosili. Sytuacja powtarza się zaledwie kilkadziesiąt minut później w restauracji oddalonej o kilkaset metrów. Z powodu wybuchu bomby ginie blisko sto osób.

ZOBACZ WIDEO Cezary Kucharski zdradził plany na przyszłość Roberta Lewandowskiego. Zaskakujący kierunek

Podczas wspomnianych MŚ w Afryce w samej Somalii zginęło zdecydowanie więcej ludzi. Ludzi, których pasją była piłka nożna. Islamska organizacja wydaje bowiem zakaz oglądania meczów pod karą śmierci. Do domów regularnie wpadają uzbrojeni napastnicy sprawdzając, czy nikt w telewizji nie emocjonuje się popisami Cristiano Ronaldo czy Leo Messiego. Grzesznikom, w ich mniemaniu, odcina się głowy.

Po pewnym czasie w Somali zupełnie zakazano gry w piłkę. Ogłoszono, że każdy, kto będzie oddawał się satanistycznemu dziełu, zginie. Somalia jest bodaj jedynym krajem na świecie, gdzie zabronione jest nie tylko oglądanie piłki w telewizji, ale również granie.

Strzępki informacji docierają do Europy, ale na pewno nie do piłkarskiego środowiska. Liga Mistrzów, rozgrywki ligowe, eliminacje do mistrzostw świata, mistrzostw Europy. Związki, kluby, a także piłkarze są zbyt zajęci ciągłą pogonią za wynikiem, by zwrócić uwagę na to, co dzieje się w "trzecim świecie". Sytuacja zmieniła się w listopadzie 2015 roku, gdy podczas towarzyskiego meczu Francja -Niemcy, w pobliżu podparyskiego stadionu Stade de France, wybucha bomba. Na szczęście nie ucierpiał nikt z widzów, ale w tym samym momencie w stolicy Francji dochodzi do innych wybuchów, a w ich konsekwencji ginie blisko 100 osób. O wydarzeniach mówi cały świat.

Wszystko dzieje się na kilka miesięcy przed francuskimi mistrzostwami Europy. Choć na Starym Kontynencie obaw o bezpieczeństwo jest mnóstwo, nie tylko ze strony fanów ale i piłkarzy, ostatecznie podczas turnieju nie dochodzi do tragedii. Turniej przebiega spokojnie i wielu z nich zapomina o grożącym niebezpieczeństwie.

Muzułmanin w Europie, czyli nie jedz, nie pij i nie patrz na kobiety

I choć prawo Szariatu zakazuje jakiegokolwiek związku z futbolem, religia islamska jest obecna we wszystkich największych europejskich ligach piłkarskich. W najlepszych drużynach występuje wielu muzułmanów, którzy w przeciwieństwie do wyznawców z Afryki i Państw Arabskich nie widzą nic złego w łączeniu wiary z uprawianiem sportu. Czasami rodzi to jednak konflikty.

Przede wszystkim podczas trwania ramadanu, czyli przez blisko 30 dni (w tym roku 27 maj - 25 czerwiec), muzułmanie nie mogą m.in. spożywać posiłków i napojów od wschodu do zachodu słońca. Dla wielu europejskich klubów jest to poważny problem, gdyż w tym czasie forma ich kluczowych piłkarzy, co zrozumiałe, jest wielką niewiadomą.

Na kolejnej stronie dowiesz się, czym podpadła gwiazda Bayernu Monachium, a także dlaczego klub z Bundesligi pozbył się swojego czołowego piłkarza.
[nextpage]Kilka lat temu głośno było o Francku Riberym, jednak tym razem nie ze względu na jego fantastyczną dyspozycję. Francuz pod wpływem swojej małżonki przeszedł na islam i zmienił imię na Bilal Yusuf Mohammed. Z tego powodu na mistrzowskiej fecie Bayernu Monachium nie mógł spełnić znanego zwyczaju piłkarzy tego klubu, którzy po sukcesie piją i oblewają się piwem z wielkich kufli browaru Paulaner, jednego ze sponsorów FCB. Koncernowi nie przypadło to do gustu, ale decyzję gwiazdy przyjęto ze zrozumieniem.

Gorzej, gdy przekonania religijne rodzą prawdziwe problemy. Niegdyś jeden z piłkarzy rezerw AS Monaco Yarouba Cissako był oburzony widokiem jednej z klubowych fizjoterapeutek w krótkich spodenkach i zapowiedział, że nie będzie tego tolerować. Klub nie zamierzał jednak zmieniać swoich przekonań dla jednego człowieka i piłkarz został wystawiony na listę transferową. Z kolei będący muzułmaninem piłkarz Utrechtu Nacer Barazite odmówił podania ręki reporterce holenderskiej telewizji uznając, że nie toleruje przedstawicielek odmiennej płci w męskim sporcie i zabrania mu tego religia. W tolerancyjnym kraju, jakim jest Holandia, przeszło to jednak bez echa.

W styczniu tego roku w piłkarskim środowisku głośno zrobiło się z powodu wyznania Anisa Ben-Hatiry. Tunezyjski piłkarz SV Darmstadt 98 przyznał się do współpracy z Ansaar International, która według Niemców jest prowadzona we współpracy z salafitami, wyznawcami najbardziej radykalnej odmiany islamu. U naszych zachodnich sąsiadów ich liczba zwiększa się z miesiąca na miesiąc, niepokojąc tamtejszych chrześcijan i protestantów. Klub zdecydował się natychmiast rozwiązać kontrakt z 18-latkiem.

Szejkowie chcą igrzysk

Trudno się jednak nie zgodzić, że gdyby nie bogaci arabscy szejkowie, kluby takie jak Manchester City czy Paris Saint-Germain miałyby o wiele mniejsze szanse zaistnienia na piłkarskiej mapie Europy. Właściciele obu gigantów angielskiego i francuskiego futbolu zdecydowały się zainwestować wielkie pieniądze w piłkę na Starym Kontynencie. Dlaczego?

Kaprys i możliwość zbudowania korzystnego wizerunku na świecie. Początkowo inwestowali w kolarstwo, lecz gdy zorientowali się, jaki sport jest na Starym Kontynencie najbardziej popularny, przenieśli swoje kupki petrodolarów na zielone pole. Czyli na piłkarską murawę.

W 2008 roku wspomniany Manchester City był w ruinie. Wtedy został wykupiony za 230 mln funtów przez szejka Mansoura bin Zayeda Al Nahyana z Abu Zabi. Zaledwie trzy lata potem The Citizens po raz pierwszy zagrali w intratnej Lidze Mistrzów, zdobyli Puchar Anglii, a w następnym sezonie odzyskali, po 44 latach, tytuł mistrza kraju. Szejk w samych nowych piłkarzy zainwestował dotąd około 700 milionów funtów.

Z kolei dzięki pieniądzom Nassera Al-Khelaifiego PSG zdominowało francuskie rozgrywki na tyle, że tytułu mistrza kraju było pewne już zimą. Ogromne kwoty wydawane na piłkarzy, a przede wszystkim na ich pensje, mogą zawrócić w głowie. Przykład? David Beckham zarabiał w czasie występów na Parc de Princes blisko milion euro. W ciągu jednego miesiąca.

Choć jednak szejkom nie brakuje pieniędzy, obu klubom nie udało się wygrać najważniejszego. Puchar Ligi Mistrzów wciąż pozostaje dla nich wyzwaniem.

Mistrzostwa świata w Katarze - można spać spokojnie

Wpływ religii islamu na futbol jest więc coraz bardziej widoczny w Europie. Co więcej, już w 2022 roku miejscem rozgrywania meczów mistrzostw świata będzie Katar. Piłkarze i kibice nie obawiają się jedynie panujących tam w okresie letnim niebezpiecznie wysokich temperatur. To kraj, którego kultura, podobnie jak w przypadku innych krajów arabskich, zdominowana jest przez islam.

Nie powinna się jednak powtórzyć sytuacja sprzed EURO 2016, gdy kibice, a także sami piłkarze, żyli w obawie przed możliwymi atakami terrorystycznymi radykalnych grup religijnych. Takiego zdania jest również dr Marta Widy-Behiesse, kierownik Zakładu Islamu Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego

- Wydarzenia z ostatnich lat wskazują, że żadne kraje, nawet w Europie, nie są wolne od zamachów terrorystycznych. Co więcej, najważniejsze osoby w Katarze występują przeciwko skrajnemu radykalizmowi, ponieważ taki radykalizm religijny jest zagrożeniem dla ich bytu, dla ich władzy - przekonuje w rozmowie z WP Sportowe Fakty.

Według naszej rozmówczyni, w konserwatywnym kraju jakim jest Katar szansa wykrycia potencjalnego zagrożenia przez służby może być większa niż chociażby w krajach zachodu Europy. - Pozostaje mieć nadzieję, że ten region nauczył sobie radzić z tego typu zagrożeniami. Tamtejsze służby specjalne są na tyle dobrze zorganizowane i wyszkolone, że szanse na wykrycie zagrożenia są być może nawet większe niż w Europie - mówi Widy-Behiesse.

Co więcej, mistrzostwa świata w piłce nożnej będą dla Kataru ogromną szansą na zdobycie nowej fali klientów (czytaj: turystów). Przypomnijmy, że w 2015 roku kraj ten organizował turniej dla najlepszych drużyn świata w piłce ręcznej.

- Można tutaj podać przykład Zjednoczonych Emiratów Arabskich, który jest krajem muzułmańskim i którego społeczeństwo jest uznawane za konserwatywne, a turyści przybywają tam regularnie w wielkiej sile. Władze korzystają z tego typu wydarzeń sportowych aby napędzić biznes, zachęcić turystów do ponownej wizyty, co za tym idzie, na tym zarobić. Kwestie wizerunkowe i marketingowe mogą być dla nich znacznie istotniejsze niż kwestia tradycyjnej - ocenia.

A więc z jednej strony ogromne pieniądze arabskich szejków pompowane w futbol, z drugiej islamski fundamentalizm grożący karą śmierci za dotknięcie piłki. A pośrodku tego ludzie wierzący w Koran, dla których ten sport to pasja na całe życie. Dobrze, że istnieją.

Źródło artykułu: