Trudne mecze z Arką - komentarze trenerów po meczu Lech Poznań - Arka Gdynia

Konferencja prasowa po meczu Lecha Poznań z Arką Gdynia, który zakończył się bezbramkowym remisem, została przeprowadzona oddzielnie. Powodem było uhonorowanie Franciszka Smudy, który po raz czterechsetny zasiadł na ławce trenerskiej w ekstraklasie. Szkoleniowiec Arki był zadowolony z postawy swoich podopiecznych. Przyznał, że nie była to efektowna gra, ale gdynianie walczą o utrzymanie i ich celem jest przede wszystkim zdobywanie punktów. Z kolei trener gospodarzy żałował straconych punktów, ale jest przekonany, że lechici odrobią je w następnym spotkaniu z Wisłą Kraków.

- Grzeczni chłopcy z reguły przegrywają. My byliśmy takimi chłopcami w meczach z Jagiellonią oraz Piastem. Z Lechem chcieliśmy zmienić swoje podejście - mówił po meczu Czesław Michniewicz.

Spotkanie nie stało na wysokim poziomie, a na boisku toczyła się głównie zażarta walka. - Może nie wyglądało to pięknie dla kibiców Lecha, ale myślę, że oni nie spodziewali się przyjazdu Barcelony. Przyjechała Arka, która walczy o życie i każdy punkt. Heroizm chłopców oraz mądra gra spowodowały, że udało nam się zremisować - dodał trener Arki. Mniej powodów do radości miał natomiast Franciszek Smuda, bowiem dla Lecha remis to strata dwóch punktów, a nie zdobycie jednego. - Niestety tylko zremisowaliśmy to spotkanie. Wiadomo, że jesteśmy przyzwyczajeni do wygrywania. Zdobyliśmy jednak punkt i wciąż jesteśmy na pierwszym miejscu - mówił "Franz". - Nie wyszedł nam ten mecz. Może mieliśmy przewagę, ale akcje nie były płynne. Było widać, że niektórzy zawodnicy nie czuli się tak świetnie jak zazwyczaj. Nie potrafiliśmy zdobyć bramki, co być może ożywiłoby naszą grę.

Pojedynki obu ekip zaliczane są do meczów przyjaźni. A takich Smuda bardzo nie lubi. - Spotkania z Arką od początku mojej pracy w Lechu były niezwykle trudne. A jak dojdą tam kolejni byli piłkarze Lecha, to będą jeszcze trudniejsze. Na szczęście przed nami jeszcze tylko jeden mecz przyjaźni z Cracovią i to w dodatku na samym końcu - opowiadał trener Kolejorza.

Poznaniacy mieli w tym spotkaniu przewagę, ale nie potrafili jej udokumentować bramką. Stworzyli właściwie tylko jedną klarowną sytuację do zdobycia gola. - Największe zagrożenie było po błędzie sędziego, który nie odgwizdał faulu na Lubenowie, przez co powstała sytuacja, w której wydawało się, że musi paść bramka. Opatrzność jednak nad nami czuwała i piłka odbiła się od poprzeczki - wspomina szkoleniowiec gości. Arka starała się przede wszystkim koncentrować na defensywie, szukając szczęścia w kontratakach. - Może nie mieliśmy wielu okazji, ale coś mogło wpaść do bramki - twierdzi Michniewicz.

W drugiej połowie mecz stał na jeszcze niższym poziomie niż przed przerwą. Gospodarze byli bardzo nieporadni. - Gra Lecha w drugiej połowie nam pasowała. Grali długie piłki w okolice naszych stoperów. Bardzo dobrze ustawiali się Darek Żuraw i Michał Łabędzki, a wszystko doskonale asekurował Maciek Scherfchen. Później niewiele się działo. Była nerwowa gra z obu stron - dodaje były trener Lecha.

Mimo iż spotkanie stało na niskim poziomie i gracze Arki nie pokazali nic szczególnego, to Michniewicz broni swoich podopiecznych. - Jesteśmy zespołem walczącym o utrzymanie, a nie grającym w europejskich pucharach i okrzykniętym mistrzem Polski, któremu już prawie rozdano medale. Ja nie mogę wstydzić się gry mojego zespołu, a za innych się nie wypowiadam. Na pewno Lech nie zagrał tak jak w pucharach, ale to już nie nasz problem. Trudno się gra przeciwko takiej drużynie jak Arka, która broni się całym zespołem - przyznaje Michniewicz.

Lech może żałować straconych punktów, bo mógł uciec Legii Warszawa aż na pięć oczek. Smuda pozostaje jednak optymistą. - Musimy odrobić stracone punkty w meczach z silnymi drużynami. W takich spotkaniach zawsze jesteśmy w stanie dać z siebie więcej. Przed nami mecz z Wisłą Kraków i na pewno to nie będą przelewki, więc musimy się do niego bardzo dobrze przygotować - zakończył szkoleniowiec poznańskiej drużyny.

Komentarze (0)