Do bójki doszło w 70. minucie spotkania. Najbardziej aktywny był ukraiński obrońca Bruk-Bet Termaliki Nieciecza, Artem Putiwcew, który najpierw otrzymał od rywala cios w głowę, a za chwilę sam wyprowadził dwa.
W awanturze uczestniczyli również rezerwowi.
- Jak to w Turcji. Gorący teren, sędziowanie jest różne, czasem zdarzają się takie sytuacje - opowiada nam Marcin Baszczyński. - Arbiter tego meczu zachowywał się momentami bardzo dziwnie, podejmował niezrozumiałe decyzje. A takie sytuacje tylko podsycają zawodników i później puszczają im nerwy. Bójka, która wywiązała się między piłkarzami też była poniekąd następstwem złej decyzji sędziego, ponieważ podyktował rzut wolny dla rywala za faul, którego nie było. Od tego zaczęła się ta awantura - analizuje menedżer Bruk-Bet Termaliki do spraw sportowych i public relations.
Wczorajszy atak na Putivceva okiem drona :(v pic.twitter.com/NIiq7Enlom
— Czesław Michniewicz (@czesmich) 2 lutego 2017
Piłkarze zaczęli się przepychać i kopać. W ruch poszły też pięści.
ZOBACZ WIDEO Pewna wygrana Realu. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]
- Głowy się naszym trochę zagotowały, ale nikt nie ucierpiał. Jak to się mówi: "buty się poszarpały". Śmialiśmy się, że piłkarze Łudogorca musieli wyładować swoją frustrację, bo są na obozie w Turcji już blisko miesiąc. Nic wielkiego się nikomu nie stało. Trener Czesław Michniewicz załatwił to we własnym gronie, porozmawiał po meczu z zawodnikami i zamknął sprawę - wyjaśnia Baszczyński.
Bruk-Bet Termalica wygrała z Łudogorcem Razgrad 1:0 po golu Putiwcewa. Sparing z mistrzem Bułgarii był ostatnim "Słoników" podczas zgrupowania w Turcji. W piątek zespół wraca do Polski.