- Kiedyś nie docierało do mnie, że ktoś może tęsknić za dwuletnim dzieckiem. Dziś się dziwię, że tego nie dostrzegałem. Kiedy byłem kawalerem, przynosiłem pracę do domu. Wstawałem o 7 rano, jechałem do klubu na 8, wracałem o 19, zjadałem kolację, włączałem komputer i siedziałem do nocy (...). Teraz, kiedy wchodzę do domu, chcę być przede wszystkim tatą. Od kilku lat nie pracowałem w domu, jestem dla dzieci - mówi Jacek Magiera w rozmowie "Przeglądem Sportowym".
Trener Legii Warszawa jest ojcem pięcioletniej dziewczynki i dwuletniego chłopca. Rola ojca kompletnie zmieniła jego postrzeganie zawodu trenera.
- Zmieniło się moje myślenie jako trenera. Kiedy w przeszłości ktoś tłumaczył, że nie przyjedzie na trening, bo musi jechać do lekarza z chorym dzieckiem, nie przyjmowałem tego do wiadomości. Uważałem, że ma być profesjonalistą. Dziś jestem bardziej wyrozumiały - mówi Magiera.
Szkoleniowiec aktualnego mistrza Polski uchodzi za osobę bardzo wierzącą. Przyznaje, że ważne decyzje podejmuje rozmawiając z Bogiem.
- Wszystkie najważniejsze decyzje życiowe podjąłem na Jasnej Górze: o końcu kariery, małżeństwie, pracy w Zagłębiu i Legii. Tam zaczynam dzień, zwykle chodzę o 7 rano, kiedy jest najmniej pielgrzymów. Jadąc z Sosnowca do Warszawy wstąpiłem na Jasną Górę koło południa, poszedłem do miejsca, w którym zawsze w ciszy i zadumie układam myśli. Wyszedłem z bazyliki z gotowym planem, jak pracować przez najbliższe tygodnie - mówi szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO Puchar Anglii: przełamanie Leicester z Kapustką i Wasilewskim w składzie! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]