- Pierwszy raz udało nam się wszystkim strzelić gole. Mam nadzieję, że będziemy to powtarzać. Bramki nie zdobył tylko Arvydas Novikovas, ale nie bójcie się, jeszcze strzeli - mówił po meczu z Górnikiem Łęczna defensywny pomocnik Jagiellonii Taras Romanczuk. Ukraińcowi mecze z zespołem z Lubelszczyzny wyraźnie służą. Trafił w sierpniowym spotkaniu w Lublinie, trafił i w Białymstoku.
Jego koledzy nie chcieli być gorsi. Wynik otworzył inny Ukrainiec Dmytro Chomczenowski, po chwili jedenastkę na gola zamienił dowodzący "bandą" Estończyk Konstantin Vassiljev. W drugiej połowie "ukłuli" wspomniani wcześniej Romanczuk i ponownie Vassiljev, a dzieła zniszczenia dopełnił Litwin Fiodor Cernych.
Jeśli wziąć pod uwagę to, że ci sami piłkarze podzielili się asystami to byliśmy świadkami prawdziwych porządków "ruskiej mafii". Tylko Arvydas Novikovas wyłamał się z towarzystwa. Litwin jednak wszedł z ławki i na zaistnienie w protokole meczowym miał zaledwie 24 minuty. Jedynym polskim akcentem meczu był rzut karny, którego wywalczył Jacek Góralski. Resztę załatwili "ludzie ze wschodu".
Górnik zapłacił za podrażnienie "ruskiej mafii" w Gdańsku. Podopieczni Michała Probierza odkuli się za wysoką porażkę z Lechią (0:3) i nadal myślą o mistrzostwie.
[color=black]Morata i Bale dali zwycięstwo Realowi. Zobacz skrót meczu z Espanyolem [ZDJĘCIA ELEVEN]
[/color]