Przed pierwszym spotkaniem po przerwie zimowej Śląsk Wrocław był wymieniany wśród drużyn, które mają największe szanse na awans do rozgrywek europejskich. W pierwszym meczu jednak wrocławianie tylko zremisowali w Gdańsku z miejscową Lechią. Później co prawda przyszło efektowne zwycięstwo nad Polonią Bytom, które znów wlało nadzieję w serca kibiców, ale dwa ostatnie pojedynki sprowadziły fanów drużyny ze stolicy Dolnego Śląska na ziemię. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza najpierw szczęśliwie zremisowali z Odrą Wodzisław, a później na własnym boisku przegrali z bezpośrednim rywalem w walce o czołowe lokaty, warszawską Polonią. - Nie zapominajmy, że każdy mecz jest ciężki. Czy z Polonią u siebie, czy z Odrą Wodzisław. Wiemy, co chcemy grać, a nie o co chcemy grać i to nas mobilizuje - mówił napastnik Śląska Przemysław Łudziński.
Czy na skutek tego wyniku marzenia o pucharach prysły niczym mydlana bańka? - One są nadal naszymi marzeniami. Nie jest łatwo grać o puchary. Musimy dostrzec, że zespoły, które grają o udział w pucharach, są budowane od dłuższego czasu. My jesteśmy drużyną, która na dziś musi się uczyć. Musimy budować zespół, który będzie radził sobie właśnie z takimi meczami - ze spokojem wyjaśnia jeden z najlepszych graczy drużyny z Wrocławia, Sebastian Mila.
Mimo że czołowe lokaty wydają się być coraz odleglejsze, zawodnicy beniaminka ekstraklasy tak bardzo się tym nie martwią. Wierzą w siebie i we własne umiejętności. - Straciliśmy trzy punkty, ale gramy dalej. Będziemy dążyć do tego, żeby w następnych meczach wygrywać i zdobywać komplet punktów - dodaje Mariusz Pawelec.