Targnął się na życie przed meczem. Później dostał poruszający list od Schweinsteigera
- Każdy może popełnić błąd, tylko nie ty! - miał mu mówić szef komisji sędziowskiej. Babak Rafati miał już dość presji. Wybrał odejście nie tylko z zawodu, ale i z tego świata. Na szczęście przeżył, a dziś - jak sam twierdzi - radzi sobie doskonale.
Narastająca presja
Walczyli o jego życie, które chciał sobie odebrać. Arbiter kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem próbował popełnić samobójstwo. Podciął sobie żyły w wannie w pokoju hotelowym. Jego asystenci wszczęli alarm, gdy nie pojawił się na zbiórce. Na szczęście został w porę znaleziony i przetransportowany do szpitala w Kolonii.
Dla Rafatiego - Niemca pochodzącego z irańskiej rodziny, na co dzień bankiera z Hanoweru - miał to być 85. mecz w Bundeslidze. Był bardzo doświadczonym arbitrem, prowadził spotkania od 25 lat. Jednak ostatnie dwa lata w jego karierze nie były udane. Popełnił kilka błędów, po których znalazł się na cenzurowanym. Skreślono go z listy sędziów międzynarodowych, odsunięto czasowo od prowadzenia meczów ligowych. Dziś wspomina, że był pod narastającą presją, z którą nie potrafił sobie poradzić.
Rafati po latach potrafi rozmawiać o swoim dramacie. Wydał nawet książkę zatytułowaną "Ich Pfeife auf den Tod" ("Gwiżdżę na śmierć"). Oskarżył w niej swoich przełożonych o mobbing. Twierdzi, że to przez nich zdecydował się na dramatyczny krok. 46-latek udzielił niedawno wywiadu szwajcarskiemu dziennikowi "Blick". Opisał w nim ze szczegółami, jak doszło do tragedii.
Były sędzia twierdzi, że jadąc na mecz nie planował próby samobójczej. - Wieczorem, w przeddzień spotkania, poszedłem z asystentami na kolację. Żaden nie zauważył, jak mi źle. Gdy tylko zamknęły się za mną drzwi pokoju w hotelu, rozpoczął się horror. Zacząłem się pocić, odczuwałem niepokój, strach przed porażką - wspomina.
Publicznie "zmasakrowany"
Ciągle słyszał słowa swojego przełożonego, szefa komisji sędziowskiej DFB (niemiecki związek piłkarski) Herberta Fandela. - Każdy może popełnić błąd, tylko nie ty, Babak! - miał mu powiedzieć Fandel.
Rafati twierdzi, że był ofiarą mobbingu, który trwał 18 miesięcy. W jednym z wcześniejszych wywiadów - dla "Der Spiegel" - były arbiter podał przykład. Miesiąc przed próbą samobójczą ponad 100 sędziów - niemiecka elita - spotkało się w bazie szkoleń w Berlinie. W tym gronie pokazano scenę z meczu Borussia Dortmund - Augsburg, który prowadził Rafati. W 80. minucie - przy stanie 5:0 - sędzia pokazał drugą żółtą kartkę zawodnikowi gości. Zdaniem jego przełożonych był to błąd, bo agresywnemu piłkarzowi z Augsburga należała się bezpośrednia "czerwień". - To była decyzja błędna, ale nieistotna dla przebiegu meczu. Przed całą ekipą sędziowską zostałem słownie zmasakrowany. Mówili: "To nie jest godne Bundesligi!" - wspominał Rafati.
NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN., CO STAŁO SIĘ W HOTELOWYM POKOJU I DLACZEGO RAFATI MYŚLAŁ O KOLEJNEJ PRÓBIE SAMOBÓJCZEJ