Leicester - Sevilla: Lisy sięgnęły nieba, historyczny sukces mistrza Anglii!

PAP/EPA / EPA/TIM KEETON / Na zdjęciu: piłkarze Leicester
PAP/EPA / EPA/TIM KEETON / Na zdjęciu: piłkarze Leicester

Tego wieczoru kibice Leicester City długo nie zapomną! Ich ulubieńcy podnieśli się po bardzo słabym występie w pierwszym meczu, w rewanżu w świetnym stylu pokonali Sevillę 2:0 i osiągnęli historyczny sukces, meldując się w ćwierćfinale Ligi Mistrzów!

20 dni dzieliło oba starcia, ale na King Power Stadium ten okres był jak epoka. W międzyczasie Lisy zaliczyły przełamanie w Premier League, Claudio Ranieriego zastąpił Craig Shakespeare i drużyna znów zaczęła przypominać samą siebie z ubiegłego sezonu. Tak też wyglądał początek wtorkowego pojedynku. Choć już w 4. minucie Kasper Schmeichel musiał bronić groźny strzał Samira Nasriego z ostrego kąta, to obraz gry był zupełnie inny niż na Ramon Sanchez Pizjuan. Leicester nie zlękło się rywala i przejęło inicjatywę, często goszcząc pod polem karnym Sergio Rico.

Sevilla, która u siebie przez zdecydowaną większość rywalizacji miała przygniatającą przewagę, tu nie potrafiła złapać odpowiedniego rytmu i z każdą minutą nadzieje angielskich kibiców były coraz większe. W końcu trybuny oszalały z radości, bo gospodarze objęli prowadzenie. Z rzutu wolnego dośrodkował Riyad Mahrez, wydawało się, że Andaluzyjczycy wyjdą z opresji, ale Gabriel Mercado pozwolił, by stojący za nim Wes Morgan trącił piłkę udem i ta wpadła do siatki.

Podopieczni Jorge Sampaoliego byli w totalnym szoku. Nie spodziewali się tak łatwej utraty gola, a przede wszystkim nie zakładali chyba, że mistrz Anglii pokaże ogromny progres w stosunku do pierwszego spotkania. Lisy walczyły o każdy metr boiska i ta determinacja sprawiła, że zespół z Hiszpanii nie do końca wiedział jak dobrać się rywalowi do skóry.

Trener gości był tak zdegustowany przebiegiem pierwszej połowy, że już w przerwie dokonał dwóch zmian, posyłając do boju Mariano, a także Stevana Joveticia. Przełomu w grze Andaluzyjczyków jednak nie było, choć jedna szalona próba Sergio Escudero mogła im przynieść wyrównanie. W 53. minucie 27-latek zdecydował się na uderzenie z 30 metrów, piłka poleciała bardzo wysoko, ale nagle zaczęła gwałtownie spadać i odbiła się od poprzeczki. To mógł być cudowny gol, zabrakło bardzo niewiele.

ZOBACZ WIDEO: Manchester City wygrał z Middlesbrough i został pierwszym półfinalistą Pucharu Anglii [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Popis Escudero to był jednak tylko przebłysk, bo jego drużyna wciąż prezentowała się na King Power Stadium mizernie, a jakby tego było mało, kilkadziesiąt sekund później przegrywała już 0:2. Koszmarnie pod własną bramką interweniował Adil Rami, który wybił piłkę wprost pod nogi Marca Albrightona, a ten miał tak dużo miejsca, że spokojnie przymierzył z 15 metrów przy słupku i Sergio Rico był bez szans.

Utrata drugiej bramki jeszcze bardziej rozregulowała i tak słabo grającą Sevillę. Hiszpanie tkwili w niesamowitym marazmie, a gospodarze konsekwentnie robili swoje - walczyli z nieprawdopodobnym zaangażowaniem, dzięki czemu wygrywali przebitki, zbierali niemal wszystkie drugie piłki i doprowadzali przeciwnika do skrajnej frustracji. Ten, choć miał momentami dwukrotnie większe posiadanie piłki, nic nie był w stanie zrobić. To był zresztą obrazek, który ekipie Leicester bardzo odpowiadał, bo przecież gdy sięgała rok temu po mistrzostwo Anglii, uwielbiała grać z kontry i chętnie oddawała inicjatywę nawet niżej notowanym zespołom.

Piłkarze Jorge Sampaoliego starali się naciskać, lecz prowadząc atak pozycyjny, nie zyskiwali terenu, a gdy w 74. minucie w dziecinny sposób czerwoną kartkę zarobił Nasri, który wdał się w przepychankę z Jamiem Vardym, wydawało się, że to już koniec marzeń o awansie. I wtedy mógł nastąpić przełom, bo Schmeichel sfaulował w sytuacji sam na sam Vitolo. Sędzia Daniele Orsato podyktował rzut karny, jednak tego dnia Sevilla nie potrafiła wykorzystać nawet tak wymarzonej okazji i Duńczyk obronił kiepski płaski strzał Stevena N'Zonziego. Bramkarz Leicester to absolutny bohater, bo przecież trzy tygodnie temu na Ramon Sanchez Pizjuan też zatrzymał uderzenie z "wapna" (wówczas próbował go pokonać Joaquin Correa).

Po tym ciosie Andaluzyjczycy nie wskórali już nic i niedługo później na King Power Stadium zaczęło się świętowanie. A świętować było co - w poprzednim sezonie Lisy fetowały pierwsze mistrzostwo Anglii, a teraz znów dokonały rzeczy wielkiej - pokonały Sevillę, choć szans nie dawał im niemal nikt. Tak się pisze historię!

Leicester City - Sevilla FC 2:0 (1:0)
1:0 - Wes Morgan 27'
2:0 - Marc Albrighton 54'
pierwszy mecz: 1:2, awans: Leicester City

W 80. minucie Steven N'Zonzi (Sevilla FC) nie wykorzystał rzutu karnego (Kasper Schmeichel obronił).

Składy:

Leicester City: Kasper Schmeichel - Danny Simpson, Robert Huth, Wes Morgan, Christian Fuchs, Riyad Mahrez (89' Daniel Amartey), Danny Drinkwater, Wilfred Ndidi, Marc Albrighton, Shinji Okazaki (64' Islam Slimani), Jamie Vardy.

Sevilla FC: Sergio Rico - Gabriel Mercado (46' Mariano), Nicolas Pareja, Adil Rami, Pablo Sarabia (46' Stevan Jovetić), Vicente Iborra, Steven N'Zonzi, Sergio Escudero, Samir Nasri, Wissam Ben Yedder (68' Joaquin Correa), Vitolo.

Żółte kartki: Jamie Vardy, Kasper Schmeichel, Wilfred Ndidi, Riyad Mahrez (Leicester City) oraz Samir Nasri, Vitolo (Sevilla FC).

Czerwona kartka: Samir Nasri /74' za drugą żółtą/ (Sevilla FC).

Sędzia: Daniele Orsato (Włochy).

Komentarze (36)
avatar
SirFigo
15.03.2017
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Chciałbym, żeby Lisy zabrnęły jak najdalej więc mam nadzieję, że nie będzie ćwierćfinału z Realem -.-'. Chociaż tak samo chciałem z Napoli :D 
avatar
Forest1997
15.03.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Troszkę dziwi mnie fakt, że pod artykułem o historycznym wyczynie Leicester widać komentarze na temat Realu. No cóż co kto lubi, Lisy szokują i są w ćwierćfinale ciekawe jak ich przygoda się sk Czytaj całość
avatar
bartollo
15.03.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
avatar
Apator Fan-RSKZ
14.03.2017
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
La liga lepsza od PL :D?IKAR? :D 
Polska dla Polaków
14.03.2017
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
La Liga to słaba liga. Słabsza od niemieckiej i włoskiej. Dodatkowo totalnie przewidywalna.