Co jakiś czas ożywają dyskusje na temat "podwójnych" wyjazdowych bramek w meczach pucharowych w Lidze Mistrzów bądź w Lidze Europy. Czy nadal są one potrzebne, czy UEFA pod naciskiem topowych klubów zmieni tę zasadę?
Żeby zająć się tematem reguły wyjazdowych goli trzeba cofnąć się do ubiegłego wieku. W 1965 roku UEFA wprowadziła ją w życie. Patrząc dzisiaj na tamten okres, miało to logiczne wytłumaczenie. Przykładowo: drużyna, która leciała z jednego krańca Europy na drugi, miała utrudnione zadanie. Komfort podróżowania był dużo gorszy niż obecnie, często wiązało się to z przesiadkami, co sprawiało, że przelot z punktu A do B był dużo dłuższy. Ponadto była zdecydowanie mniejsza świadomość dbania o zdrowie zawodników, o ich regenerację. O rywalu z dalekiego zakątka Europy topowe drużyny wiedziały niewiele. Nie było przecież internetu, nie przesyłano sobie plików z filmami wideo.
Miało to skłaniać do ataków drużyny występujące na wyjeździe. Zyskiwać miał na tym mecz, bo goście po prostu nie zostawiali we własnym polu karnym "zaparkowanego autobusu". Pokusa strzelonego "podwójnego" gola była na tyle duża, że pojedynki były ciekawsze - w teorii oczywiście.
Jednak od tamtego czasu minęło 50 lat i zmieniło się wszystko: topowe drużyny posiadają swoje luksusowe samoloty, z własnymi pilotami, śpią w najlepszych hotelach, które wcześniej są sprawdzane przez przedstawicieli klubów, każdy zespół jest rozpracowany przez sztab ludzi. Nie ma już informacji nie do zdobycia na temat przeciwnika.
ZOBACZ WIDEO Sergio Ramos znowu uratował Real! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Kiedyś Juergen Klopp zapytany o daleką podróż, odparł, że nie ma problemu ze spaniem w samolocie. Na czele grupy trenerów, którzy wyrzuciliby do lamusa tę zasadę jest także Arsene Wenger, ale i Sir Alex Ferguson stanąłby w jednym szeregu z menedżerem Arsenalu.
- Myślę, że powinniśmy się nad tym zastanowić, bo ten przepis jest przestarzały i powinien być zmieniony. Ta zasada została wprowadzona w latach 60., aby premiować ofensywną grę na wyjeździe, ale waga tych goli jest zbyt duża. Może to powinno się liczyć dopiero po dogrywce - stwierdził Francuz.
Te słowa wypowiedział jednak po "przegranym" dwumeczu z Monaco w Lidze Mistrzów. W ogólnym rozrachunku padł remis 3:3, ale zadziałała zasada wyjazdowych goli. Dokładnie tak samo jak w tym roku, gdy Monaco "pokonało" 6:6 Manchester City.
Jednak były bardziej absurdalne dwumecze, jak choćby ten w 2003 roku, gdy AC Milan i Inter Mediolan rywalizowały ze sobą. Po obu spotkaniach był remis 1:1 i możecie zapytać, kto awansował skoro oba zespoły grają na tym samym stadionie. Oczywiście według regulaminu UEFA w kolejnej rundzie znalazł się Milan, ponieważ strzelił gola "na wyjeździe".
Zniesienie zasady wyjazdowych bramek powinno się odnosić tylko do Europy, gdzie w miarę podobnych warunkach rozgrywane są mecze - nie tak jak w Ameryce Południowej na różnych wysokościach, co często wykorzystuje na przykład Ekwador.
Teraz trenerzy czy piłkarze pierwsze co powiedzą o celach na domowy mecz to "nie stracić gola". On jest jak nóż wbity w plecy, ponieważ później trzeba zdobyć dwie bramki.
Piłka nożna przez ostatnie dekady zmieniła się jednak niemiłosiernie. Wciąż oczywiście idea jest taka sama - strzelić więcej goli niż przeciwnik, chociaż to nie zawsze prawda. Możliwe, że UEFA po raz kolejny zastanowi się nad tym punktem regulaminu i weźmie pod uwagę coraz głośniejsze postulaty z piłkarskiego środowiska.