Byłem spięty jak agrafka - rozmowa ze Stanisławem Wierzgaczem, bramkarzem Stali Stalowa Wola

Stal Stalowa Wola w pierwszym spotkaniu na wiosnę zremisowała na własnym boisku z Pelikanem Łowicz 0:0. W bramce Stali wystąpił dotychczasowy rezerwowy na tej pozycji Stanisław Wierzgacz, który zastąpił kontuzjowanego kapitana Stalówki Tomasza Wietechę. Występ Wierzgacza pochwalił na konferencji prasowej szkoleniowiec zespołu z Podkarpacia Władysław Łach: - Stachu Wierzgacz dziś nie zawiódł. Jest tylko rezerwowym, ale dziś zagrał dobre spotkanie. Po spotkaniu poprosiliśmy golkipera Stali o ocenę swojego występu, całej drużyny i o założeniach na rundę wiosenną.

Co możesz powiedzieć o spotkaniu Stali z Pelikanem?

- Myślę, że to był mecz walki. Było dużo fauli. Nie było to przyjemne dla oka. Nie było wielu sytuacji, po których mogłaby paść bramka czy to dla nas, czy dla przeciwnika. W końcówce gdyby Panuci (Longinus Uwakwe dop. red.) lepiej uderzył padł by gol, bo z tego co koledzy mówili piłka leciała zbyt długo i dzięki temu bramkarz obronił. To był pierwszy pojedynek na wiosnę. Sądzę, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej. Dopiero nabieramy pewności. W tym tygodniu zaczęliśmy w końcu trenować na płycie głównej i to tylko dwa razy. Z każdym treningiem, spotkaniem będziemy grać lepiej i dojdziemy do optymalnej formy.

Jak ocenisz swój występ? To był twój debiut przed publicznością w Stalowej Woli.

- Myślę, że pozytywnie, w końcu pozytywnie. Nie puściłem bramki i to w meczu na własnym boisku, przed taką widownią. Życzyłem sobie tego. Byłem bardzo spięty, można rzec jak agrafka. Jeszcze się tak nie czułem. Na skutek kontuzji Tomka Wietechy musiałem zająć jego miejsce. Czułem się jak na meczu barażowym co najmniej z Arką Gdynia, jakbym walczył o utrzymanie w lidze. Teraz sądzę, że będzie już tylko lepiej.

Wcześniej broniłeś jako pierwszy bramkarz, lecz w meczach wyjazdowych w Turku w tym sezonie, czy w Janikowie w poprzednim.

- Tak, zgadza się. Nie mogę powiedzieć, że te mecze były złe. Dostawałem bramki, przy których nie miałem szans. Gdybym zawalił, to mógłbym mieć pretensje do siebie. A tak nie było.

Czujecie niedosyt, że udało się wam zdobyć tylko jeden punkt z Pelikanem?

- Nie, raczej nie. Spodziewaliśmy się takiego meczu. Sądziliśmy, że Pelikan stanie z tyłu i będzie się bronił. Grali tylko na jednego napastnika i szukali szans w stałych fragmentach gry. Nam zabrakło dziś troszkę szczęścia. Wyszliśmy troszkę spięci, publiczność dopisała.

W sparingach zdobywaliście bramki. Dziś się niestety nie udało.

- To jest właśnie ten brak farta. Co prawda strzeliliśmy bramkę, ale sędzia liniowy podniósł chorągiewkę do góry i pokazał spalonego. Troszkę Abel Salami miał mało wsparcia z przodu. Wydaje mi się, że będzie tylko lepiej. Przeciwnik był wymagający. Musimy sobie to powiedzieć. W tej lidze nie ma i nie będzie łatwych spotkań. Podejrzewam, że gdybyśmy strzelili pierwszą bramkę, to pojedynek skończyłby się naszym zwycięstwem 3:0.

Teraz czeka was mecz z Kmitą. To także nie będzie łatwe spotkanie.

- Dokładnie. Jedziemy do kotła czarownic, jak to niektórzy mówią. Jedziemy zdobyć tam komplet oczek, tak jak w każdym meczu. Zostawimy tam na pewno sporo zdrowia i zobaczymy co się da zrobić.

Masz jakiś cel na tą rundę?

- Chciałbym jak najdłużej bronić. Oczywiście Tomkowi życzę jak najszybszego powrotu do zdrowia. Zawsze podkreślałem, że chciałbym wygrywać rywalizację o miejsce w składzie w sposób sportowy. Los tak chciał i w pierwszym meczu to ja stanąłem między słupkami. Po to trenuję, po to gram. Wiadomo, że chciałbym grać od pierwszych minut. Tak jak każdy. To jest jednak decyzja trenera. Jego trzeba pytać, kto będzie bronił.

Utrzymanie to cel drużyny?

- Na pewno jest to głównym celem. Chcemy się utrzymać. Chcemy walczyć do końca i zająć jak najwyższe miejsce w ligowej tabeli.

Źródło artykułu: