- Było to dla nas nie tylko ważne sprawdzian pod kątem przygotowań i tego, że zagraliśmy dobry mecz przeciwko dobremu przeciwnikowi, ale cieszymy się również, że gospodarze umożliwili nam przed rozegraniem mistrzostw sprawdzenie zaplecza technicznego, czyli hotelu i stadionu w Tychach, gdzie będziemy grali swoje mecze grupowe - rozpoczął swoją pomeczową wypowiedź Vitezslav Lavicka.
Ponad sześć tysięcy kibiców obecnych na trybunach Kolporter Areny w pierwszej połowie nie zobaczyło najlepszych zawodów. - Pierwszej połowy nie oceniłbym za tak udaną, jak miało to miejsce podczas naszego ostatniego meczu ze Słowacją - ocenił. Czesi wygrali z grupowymi rywalami Polaków 4:1. Lavicka uważa, że Biało-Czerwoni prezentowali się lepiej. - Gospodarze byli bardziej agresywni, wykazywali się większą aktywnością. W przerwie musieliśmy uporządkować założenia taktyczne i zachęcić do gry zawodników. Cieszę się, że w drugiej połowie jakość gry uległa zmianie i nie chodzi tu tylko o strzelenie goli.
Nasi południowi sąsiedzi z dużym respektem podeszli do rywalizacji w Kielcach. Momentami było to zresztą widoczne. - Wiedzieliśmy przed spotkaniem, że Polacy mają bardzo dynamiczny zespół i na pewno nie będą chcieli przegrać. Paradoksalnie do wyrównania doszło w sytuacji, kiedy gospodarze grali w dziesiątkę, a u nas niestety doszło do błędu taktycznego - nawiązał do sytuacji z 84. minuty.
Po trafieniu Jarosława Niezgody goście zostali przyciśnięci przez ekipę Marcina Dorny. Ostatnie słowo mimo to i tak należało do nich. - Doceniam Polaków za to, że po zdobyciu wyrównującego gola zaczęli nas naciskać i zmusili do głębokiej defensywy. Z drugiej strony doceniam również mój zespół, który potrafił się przełamać i z szybkiej kontry zdobył zwycięską bramkę. Widać, że po naszej stronie było silne dążenie do zwycięstwa.
ZOBACZ WIDEO Piotr Zieliński: Wszyscy musimy ciągnąć ten wózek
Czesi do mistrzostw Europy U-21 przystąpią jako zwycięzcy swojej grupy eliminacyjnej. W trakcie rywalizacji o bilet do Polski zaprezentowali znakomitą skuteczność, zdobywając aż 29 goli. To zresztą ich zawodnik - Patrik Schick, klubowy kolega Bartosza Bereszyńskiego i Karola Linettego z Sampdorii Genua, został królem strzelców (10 goli w 9 meczach - przyp. red.). Czy biorąc pod uwagę te fakty oraz wyniki obecnych test-meczów zespół Vitezslava Lavicka może stać się "czarnym koniem" turnieju?
- Nasza grupa jest bardzo silna, w jej skład wchodzą Niemcy, Dania i Włochy. Co prawda nie uchodzimy za faworyta, ale chciałbym, żeby nasza gra potwierdziła naszą dobrą dyspozycję w czasie eliminacji - zakończył.