Jacek Stańczyk: Wideo przyszłością piłki. Nie ma już odwrotu (felieton)
Technologia sprawiła, że wtorkowy mecz Francji z Hiszpanią zakończył się wygraną tych drugich, a nie oszukańczym remisem. To dowiodło, że od wprowadzenia powtórek wideo nie ma już odwrotu.
To nie był pierwszy raz, gdy system VAR (Video Assistant Referee) był testowany. Powtórki wideo były już sprawdzane w grudniowych Klubowych Mistrzostwach Świata, ale nie do końca jeszcze działały. Zmiany decyzji trwały po dwie minuty albo dłużej. Teraz system usprawniono.
Próby będą trwały nadal, ale to jedyna droga. Świat poszedł do przodu, gra jest szybka, telewizyjne powtórki precyzyjne co do milimetra i pokazywane milionom fanów, a za trofea płaci się ogromne sumy. Piłkarze nie po to wypruwają flaki, żeby jedna błędna decyzja sędziego niweczyła cały trud. Tu nawet nie chodzi o celowe działanie, lecz o zwykłą ludzką ułomność.
Gdyby powtórki wideo decydowały już w meczach o stawkę, to FC Barcelona nie awansowałaby do kolejnej fazy Ligi Mistrzów tylko Paris Saint-Germain. Przykłady kluczowych pomyłek można mnożyć.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Zaskoczyliśmy tym przeciwnikaSystem VAR od sierpnia będą stosowali Niemcy w 1. Bundeslidze, trwają właśnie szkolenia. Przymierzają się do tego Francuzi, Portugalczycy, Holendrzy. Włosi, co w jednym z tekstów w WP SportoweFakty opisywał Paweł Kapusta, ten system w ostatnich miesiącach testowali "na sucho", poza boiskiem. Okazało się, że w meczu średnio są dwie sytuacje wymagające pomocy kamery, a weryfikacja decyzji trwa tylko 30 sekund. Co ważne, nie jest również tak, że arbiter będzie stosował wideo wtedy, kiedy będzie chciał. To mają być kluczowe momenty jak uznanie gola, podyktowanie rzutu karnego czy wyrzucenie piłkarza z boiska. Polska na razie czeka na rozwój wypadków.
Antoine Griezmann cieszył się po strzeleniu gola Hiszpanom, Gerard Deulofeu bezradnie rozkładał ręce, bo nie mógł uwierzyć, że był na spalonym. U Francuza radość szybko zmieniła się w smutek, u Hiszpana na odwrót. Tak mi się wydaje, że koniec końców sam Griezmann też będzie zadowolony, bo nikt mu nie wypomni, że kogoś - chcąc nie chcąc - oszukał.