Tomasz Kędziora: O Legię możecie mnie pytać od czwartku

WP SportoweFakty / Jakub Piasecki
WP SportoweFakty / Jakub Piasecki

Po zwycięstwie u siebie z Pogonią 3:0, awans do finału Pucharu Polski powinien być dla Lecha formalnością. Tomasz Kędziora ma jednak zupełnie inne podejście i nie chce na razie poruszać tematu starcia z Legią, do którego dojdzie już w niedzielę.

- Żadnej pewności awansu jeszcze nie mamy. Jedziemy do Szczecina wygrać i przede wszystkim zagrać dobry mecz - zaznaczył Tomasz Kędziora.

Przed pojedynkami pucharowymi zawsze pojawiają się pytania rotację, zwłaszcza że już w niedzielę lechitów czeka arcyważny ligowy bój z Legią Warszawa. - Nie wiem w jakim składzie zagramy i czy będą jakieś nieobecności. O tym decyduje trener. Ja mogę mówić tylko za siebie i chciałbym występować w każdym spotkaniu. Napięty terminarz mi nie przeszkadza, po to pracowałem w zimie, żeby teraz mieć siły. Odpoczywać będę dopiero po mistrzostwach Europy U-21 - dodał obrońca.

Kolejorz ma za sobą dwa bezbramkowe remisy. Powtórką takiego wyniku w Szczecinie na pewno by nie wzgardził, lecz utrata skuteczności z początku rundy może budzić w szeregach poznaniaków niepokój. - Gdybyśmy z Pogonią zremisowali 0:0, to wiadomo, że nikt nie będzie płakał, ale chcemy oczywiście strzelać bramki. Dlatego dobrze by było się przełamać i udowodnić, że te dwa ostatnie spotkania to były tylko wypadki - oznajmił Kędziora.

Wszyscy w stolicy Wielkopolski mówią już o meczu z Legią Warszawa, ale lechici na razie unikają tego tematu jak ognia. - Jeśli ktoś myśli, że wyniku 3:0 nie można roztrwonić, niech sobie przypomni przebieg starcia Barcelony z PSG. Wiadomo, że Pogoń to nie Barcelona, ale PSG też nie jest słabym zespołem. Dlatego nie możemy się jeszcze czuć finalistą Pucharu Polski. Gdzie się nie wyjdzie, to słychać oczywiście o spotkaniu z Legią, ale ja powtarzam każdemu znajomemu, że przed nim mamy jeszcze jedno zadanie. O Legię więc możecie mnie pytać od czwartku - zakończył.

ZOBACZ WIDEO Barca wygrała bez Messiego. Suarez zbliżył się do Argentyńczyka [ZDJĘCIA ELEVEN]

Źródło artykułu: