Sportowe deja vu to cykl portalu WP SportoweFakty. Co tydzień znajdziecie w tym miejscu artykuły wspominające najważniejsze wydarzenia z historii sportu. Wydarzenia, które do dzisiaj - mimo upływu lat - nadal owiane są pewną tajemnicą. Dlatego niezmiennie wywołują emocje.
Artykuły są wzbogacone scenkami (wyraźnie oddzielonymi od reszty tekstu, napisanymi tłustym drukiem), które stanowią autorską wizję na tematu tego, co działo się wokół tych wydarzeń.
***
- Chcecie zdobyć mistrzostwo świata? - Jiewgienij Rogow stał na środku szatni i patrzył głęboko w oczy algierskim piłkarzom.
Cisza. Cisza zakłócona jedynie przez muchę, która ciekawa tego niecodzennego zgromadzenia wpadła przez okno.
ZOBACZ WIDEO Pięć bramek w pół godziny - Sevilla rozbiła Deportivo [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
- Chcecie? - radziecki trener zdawał się mocno zniecierpliwiony brakiem odpowiedzi.
Cisza. Rogow podszedł do jednego z piłkarzy, chwycił go za koszulkę, przycisnął do ściany, podniósł tak wysoko, że ten bezradnie wierzgał nogami w poszukiwaniu oparcia. - Pytam się! Chcesz?! - wykrzyczał mu prosto w twarz.
- Trenerze, ale jak to możliwe? Przecież nie gramy tak dobrze, jak Niemcy, Brazylijczycy czy Włosi - wydusił przez ściśnięte gardło.
- W taki - Rogow puścił piłkarza, wyciągnął z kieszeni pudełko, otworzył i wysypał na podłogę kilkadziesiąt żółtych kapsułek. - Na co czekacie? Zbierajcie, to są witaminy, które pomogą wam w marzeniach. Od dzisiaj będziecie zażywać po jednej takiej kapsułce dziennie.
Trener wyszedł, trzaskając głośno drzwiami. W szatni znów zapadła cisza. Algierczycy patrzyli niepewnie po sobie. Nie było odważnego, który skomentowałby to, co przed chwilą się wydarzyło. Nagle - jakby na umówiony znak startera - rzucili się na podłogę. Każdy złapał tabletkę i szybko połknął.
***
"Jesteśmy świadkami hańby"
Mistrzostwa świata w piłce nożnej, które w 1982 roku odbyły się na hiszpańskich boiskach przeszły do historii między innymi dzięki świetnej grze polskiej reprezentacji. Podopieczni Antoniego Piechniczka grali rewelacyjnie i ostatecznie zajęli trzecie miejsce. Mundial w Hiszpanii to również jeden z największych skandali w historii futbolu. W ostatnim meczu pierwszej fazy (grupa B) piłkarze Republiki Federalnej Niemiec umówili się z Austriakami i wygrali 1:0. Taki wynik eliminował z dalszej gry zawodników reprezentacji Algierii (która wcześniej sensacyjnie pokonała faworyzowanych Niemców!). Jedyny gol padł już w 10. minucie, a potem do ostatniego gwizdka sędziego trwał kabaret. Piłkarze grali tak, aby nie zrobić sobie krzywdy. Nie oddano już ani jednego celnego strzału.
Algierscy kibice wymachiwali banknotami sugerując, że mecz jest ustawiony, zgromadzeni na trybunach Hiszpanie krzyczeli: "wynocha, wynocha", a po meczu namawiali Niemców i Austriaków, aby się pocałowali. Na znak miłości. Skandaliczne zachowanie widzieli również sami zainteresowani. Komentator niemieckiej ARD - Eberhard Stanjek - mówił do mikrofonu: "Jesteśmy świadkami hańby, która nie ma nic wspólnego z piłką nożną. Nic nie usprawiedliwia tego, jak grają nasi piłkarze.". Z kolei dziennikarz austriackiej telewizji, Robert Seeger, na znak protestu nic nie mówił przez ostatnie pół godziny spotkania.
Algierczycy złożyli protest, ale FIFA szybko umorzyła dochodzenie, nie podjęła żadnych konkretnych środków. Jedyne, co udało się osiągnąć, to fakt, że od kolejnych mistrzostw świata mecze decydujące o awansie są rozgrywane o tej samej porze. A spotkanie przeszło do historii jako "Hańba w Gijon". Małe pocieszenie dla oszukanych piłkarzy z północnej Afryki.
Po latach okazało się, że to nie był największy skandal tego mundialu. Na jaw wyszły fakty, które wskazują, że to właśnie reprezentacja Algierii stała się antybohaterem turnieju. Więcej, całych lat osiemdziesiątych XX wieku.
"Byliśmy szprycowani jak doświadczalne szczury"
Po 30 latach od mundialu w Hiszpanii Mohamed Chaib, który występował w obronie reprezentacji Algierii, publicznie przyznał, że on i jego koledzy najprawdopodobniej byli szprycowani przez radzieckiego trenera. - U moich trzech córek, które urodziły się po mundialu w 1982 roku, stwierdzono dystrofię mięśniową - powiedział. - Jedna zmarła, w 2005 roku, mając zaledwie 17 lat. Nie jestem sam. Kilku (wiadomo o w sumie ośmiu zawodnikach - przyp. red.) moich kolegów również ma niepełnosprawne dzieci. To nie jest przypadek.
- Byliśmy szprycowani jak doświadczalne szczury - głosem Chaiba mówił również Djamel Menad.
On co prawda w MŚ w Hiszpanii nie grał, ale współpracował z Jewgienijem Rogowem w latach 1986-88, kiedy trener ze Związku Radzieckiego po raz drugi objął stery algierskiej reprezentacji. Córka Menada ma wrodzoną wadę przedmózgowia.
NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN.: O ZMOWIE MILCZENIA WOKÓŁ TABLETEK PODAWANYCH ALGIERSKIM PIŁKARZOM ORAZ O TYM, CO NIEMIECKIM DZIENNIKARZOM POWIEDZIAŁ ANONIMOWY INFORMATOR MAJĄCY DOSTĘP DO TAJNYCH AKT ZSRR.
[nextpage]
Watpliwości piłkarzy potwierdził wieloletni lekarz kadry Algierii - Rachid Hanifi. Na łamach "El Watan" przyznał, że po objęciu kadry przez Rogowa, został natychmiast usunięty z kadry. - Trener z ZSRR powiedział, iż będzie współpracował ze swoim sztabem medycznym - ujawnił. - Zostałem więc odstawiony na boczny tor. A zdrowiem piłkarzy zajął się człowiek, którego Rogow przywiózł ze sobą ze swojej ojczyzny. Nawet nie wiem, czy był lekarzem, czy naukowcem, który na przykład na naszych chłopakach testował jakieś medykamenty.
Hanifi nie miał dostępu do dokumentacji medycznej. Wystąpił do algierskiej federacji z prośbą o takie pozwolenie, ale usłyszał, że "Rogow nie życzy sobie, aby ktokolwiek kontrolował jego sztab lekarski". - Chłopcy mówili mi o tajemniczych żółtych tabletkach, które musieli zażywać - wspomniał Hanifi. - Mówiono im, że to witaminy, ale ja od razu podejrzewałem, że może chodzić o doping. Teraz, gdy na świat przyszły chore i niepełnosprawne dzieci, nie mam już wątpliwości.
"To były francuskie witaminy i odżywki"
Hanifi to jedna z najbardziej cenionych postaci algierskiego sportu. Kiedyś lekarz, w czasie gdy wypłynęła afera dopingowa (w 2011 i 2012 roku) - prezes Algierskiego Komitetu Olimpijskiego. Postanowił pomóc piłkarzom. - Poruszyłem niebo i ziemię, skorzystałem z wszystkich swoich kontaktów, próbowałem dotrzeć do prawdy - mówił dziennikarzowi CNN. - Ale zderzyłem się ze ścianą. Nic się nie dowiedziałem. Ludzie, którzy współpracowali z Rogowem, albo nie chcą mówić, albo już nie żyją. On sam zmarł w 1996 roku.
- Zabrał tajemnicę do grobu - skomentował Mohamed Kaci-Said. Kolejny poszkodowany, któremu urodziła się chora córka. - Ma poważne problemy psychiczne, jej układ nerwowy jest po prostu zniszczony - przyznał.
Rogow nie żyje, podobnie jak inny selekcjoner z Europy Środkowo-Wschodniej, na którego padł cień podejrzenia, Serb Zdravko Rajkov. Wydawało się, że w sprawie nastąpi przełom, gdy dziennikarze portalu zajmującego się algierskim futbolem, DZfoot, dotarli do Aleksandra Tabarczuka. Pochodzący z ZSRR lekarz był zatrudniony w centrum sportowym reprezentacji z północnej Afryki w latach 80. ubiegłego wieku. - To między innymi on podawał mi żółte tabletki - od razu przypomniał sobie Chaiba. - Z pewnością zna prawdę.
- Doping? - Tabarczuk nie ukrywał zdziwienia. - Osobiście aplikowałem piłkarzom tabletki z witaminami i odżywki. Francuskie. Działacze miejscowej federacji sami je sprowadzali. Nic nie zamawiałem, podawałem dokładnie to, co ustaliliśmy z Algierczykami.
Sytuację komplikuje fakt, że nie ma jednego frontu wśród byłych podopiecznych Rogowa. Przypuszczeń Chaida, Menada czy Kaci-Saida nie potwierdzają inni.
Nie tylko Algieria?
Jeden z uczestników MŚ 1982 - Ali Fergani - bardzo szorstko wypowiedział się w tej sprawie. - Jeżeli weźmiemy pod uwagę wszystkich piłkarzy reprezentacji Algierii, z którymi pracował Rogow i porównamy do liczby tych, którym urodziły się niepełnosprawne dzieci, dojdziemy do wniosku, że to zaledwie margines - powiedział dziennikarzowi BBC. - Margines, albo błąd statystyczny.
"Le Parisien" przeanalizował sprawę i doszedł do wniosku, że najlepsi algierscy piłkarze, na przykład: Rabah Madjer (który z Józefem Młynarczykiem występował w Porto) czy Mustapha Dahleb, nie brali środków dopingujących. Bo grali w klubach zagranicznych i nie uczestniczyli w obozach przygotowawczych, podczas których radzieccy lekarze podawali tajemnicze tabletki. - To jest możliwe - skomentował Dahleb. - Moje dzieci są zdrowe i nigdy nie zażyłem żółtej kapsułki. Nikt mi jej nie podawał. Jednak jestem przerażony tym, co spotkało moich kolegów. Chciałbym, aby prawda wyszła na jaw.
- A prawda jest taka, że w tej sprawie nie chodziło o podawanie dopingu Algierczykom. Chodziło o testowanie nowych środków medycznych. Związek Radziecki wyszedł poza granice swojego kraju i dzięki swoim ludziom aplikował je w tak egzotycznych krajach, jak choćby Algieria. Należałoby się przyjrzeć nie tylko piłkarzom z tego kraju, ale w ogóle sportowcom z różnych krajów, w których pracowali Sowieci - "Der Spiegel" powołał się na rozmowę z anonimowym informatorem, który miał dostęp do tajnych akt ZSRR.
Przerażające...
***
- Tatusiu, dlaczego urodziłam się chora? Dlaczego nie mogę chodzić do szkoły, jak inne dziewczynki?
W oczach Mohameda Chaiby pojawiły się łzy. Życie tragicznie go doświadczyło, zmagał się z nieuleczalnymi chorobami swoich dzieci. Starał się jednak w ich obecności "nie pękać". Nie zawsze mu się to udawało.
- Córeczko, nie znam odpowiedzi - zaczął drżącym głosem, ocierając jednocześnie łzę, która już prawie wypływała z oka.
Nastolatka widząc twarz ojca szybko zmieniła front. - Tatusiu, spokojnie, może tak właśnie miało być - przecięła temat.
Wtulili się w siebie - jak ojciec i córka. Przechodzący obok lekarz szeroko się uśmiechnął.
***
Marek Bobakowski