Michał Probierz: Reprezentacja zupełnie mnie nie interesuje

- Reprezentacja mnie nie interesuje - mówi Michał Probierz, trener Jagiellonii Białystok. W rozmowie z "Piłką Nożną" wspomina też m.in. jak to został wyśmiany za słowa o Robercie Lewandowskim.

Piłka Nożna
Piłka Nożna
PAP / Andrzej Grygiel

Adam Godlewski, Piłka Nożna: W co ty grasz?

Michał Probierz, trener Jagiellonii Białystok: W nic nie gram, tylko uczciwie mówię, jaka jest sytuacja. A u nas to nie jest mile widziane, w naszych realiach lepiej kitować i opowiadać bajki. O reformie ESA 37 mówię krytycznie od lat, szczerze i tak jak czuję. Wiele osób ze środowiska ma identyczne zdanie, ale publicznie boją się zabierać głos.

Myślę, że jednak grasz i to ty trochę kitujesz. Mimo że to Jagiellonia prowadzi w lidze [wywiad przeprowadzono przed ostatnią kolejką], złożyłeś gratulacje Lechowi za wywalczenie dubletu. O co w tym chodzi?

To nie jest gra. Mówię wyraźnie: gdyby były cztery kolejki do końca w normalnej lidze, to Jagiellonia mogłaby zostać takim polskim Leicester. Byłaby bowiem zdecydowanym faworytem na finiszu. Porównując wyniki nasze i Legii, Lecha czy Lechii, nikt nie patrzy na wysokość budżetów. Tymczasem w Warszawie w zeszłym roku wynosił około 150 milionów złotych, w Poznaniu i Gdańsku po około 80, a u nas 18. Biorąc pod uwagę finanse, jesteśmy więc kopciuszkiem. Jak Leicester...

Leicester miało tylko jeden udany sezon w najnowszej historii, tymczasem Jagiellonia w walce o mistrzostwo liczyła się już dwa sezony temu, i batalię o tytuł przegrała dopiero na ostatniej prostej.

Czyli jesteśmy jeszcze bardziej ubogim krewnym od Leicester, bo w Białymstoku nie ma już praktycznie nikogo z tamtego zespołu.

Został trener, zostali działacze, zostało know-how.

Nie stać nas było jednak na kupno topowych piłkarzy. Braliśmy solidnych zawodników, ale najczęściej z odzysku. Czyli takich, których trzeba było odbudować. Taras Romanczuk przyszedł do Jagiellonii z Legionovii, Piotr Tomasik - o którym wszyscy mówili, że się nie nadaje do ekstraklasy - z Podbeskidzia Bielsko-Biała, a Fiodora Cernycha też skreślali, bo podobno nie strzelał goli. U nas wszyscy grają bardzo dobrze, ale w momencie, kiedy punkty z sezonu zasadniczego zostaną podzielone i w miesiąc będą rozstrzygać się ligowe wyniki, decydująca okaże się jakość szerokiej kadry. Co z góry faworyzuje najbogatsze kluby. A my będziemy mieli szczęście, jeśli przy takim regulaminie w ogóle znajdziemy się na podium.

ZOBACZ WIDEO Pięć bramek w pół godziny - Sevilla rozbiła Deportivo [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Twój wywód jest bardzo logiczny, ale w dalszym ciągu nie wyjaśnia gratulacji dla Lecha.

Moje słowa odnosiły się do Lecha, Legii i Lechii, które mają o wiele większe możliwości, dlatego to w tych klubach należy upatrywać faworytów. Przecież ja nigdy i nigdzie nie powiedziałem, że nie chcemy być mistrzem. Tylko realnie oceniłem możliwości czołowych klubów. Kiedy trzeba będzie grać dwa razy w tygodniu, przyjdą wyjazdy i nałożą się kartki, i z różnych względów wypadnie mi pięciu zawodników, to nasza siła znacząco zmaleje. Bo Jagiellonia nie ma tak szerokiej kadry, żeby wypełnić aż tyle ubytków. Lepiej pod tym względem prezentuje się nawet Wisła, która ma czwarty czy piąty budżet w lidze. Już jesienią w rozmowie z "Piłką Nożną" pokazywałem duży potencjał klubu z Krakowa, i wyszło na moje. Rezerwowymi w meczu z nami w zespole Białej Gwiazdy byli Semir Stilić, Mateusz Zachara i Zdenek Ondrasek, czyli w komplecie zawodnicy, których chcieliśmy do Białegostoku, ale Wisła nas przelicytowała. Co nie pozostawia złudzeń, że Wisła płaci piłkarzom więcej, a w związku z tym ma od nas większe możliwości. My się nie jaramy i sztucznie nie pompujemy, tylko mocno stąpamy po ziemi. Gdyby było 30 kolejek, bylibyśmy najbliżej ze wszystkich wywalczenia tytułu. Do rozegrania jest jednak 37 serii meczów, z pokręconym regulaminem na finiszu. A wszyscy pamiętają mecz w Warszawie z rundy finałowej sezonu 2014-15, w którym decydowały się losy mistrzowskie, i okoliczności, w jakich przegraliśmy, choć nie powinniśmy.

W twojej słynnej wypowiedzi, która stała się punktem wyjścia do dzisiejszej rozmowy, nie było jednak Legii, Lechii i Wisły. Był tylko Lech. I dublet poznaniaków. Jaki był jej ukryty sens?

A czy jakiś inny klub ma jeszcze szansę na dublet? Otóż nie! Janek Urban miał problem latem, bo po finałach Euro we Francji przygotowania Lecha były utrudnione, do tego doszły kontuzje. Co w efekcie doprowadziło do zmiany trenera. Nenad Bjelica opanował kryzys i dziś poznaniacy grają najlepszą piłkę w Polsce. Stąd moja wypowiedź.

W której naprawdę nie było podtekstu, obliczonego na osłabienie Lecha?

To nie jest mój interes. W Poznaniu mają swoje problemy, w które się nie mieszam. I nie zamierzam. Wyraziłem tylko swoje zdanie.

Dlaczego w Białymstoku zimą wybraliście wyspiarski kierunek wzmocnień? Bo w Polsce nie było nas stać na wielu piłkarzy. Jesteśmy uzależnieni od budżetu, którego nie możemy przekroczyć. Jeżeli do wyboru był Ziggy Gordon, bez sumy odstępnego, choć oczywiście trzeba było się dogadać z zawodnikiem i jego menedżerem, oraz Alan Czerwiński z GKS Katowice i Łukasz Kosakiewicz z Chojniczanki na tę pozycję, to obydwie opcje z polskiej pierwszej ligi były droższe. I to znacznie. Jagiellonia jest na wysokim miejscu, więc kluby z naszych niższych klas automatycznie oczekują, że będziemy płacić każde pieniądze. A tak to nie działa.

Cillian Sheridan także był tańszy od pierwszoligowców z Polski?

Irlandczyk był naszym pierwszym wyborem, jego bardzo chcieliśmy pozyskać w tym okienku. Chwała zatem prezesom, że się udało. A jeszcze większa, że zrobili wszystko, aby nikt oprócz Bartka Drągowskiego nie odszedł w tym sezonie. Zwłaszcza że filozofia klubu jest taka, że aby bilansować budżet, Jagiellonia musi sprzedawać piłkarzy.

Jak aklimatyzują się Gordon i Sheridan w polskiej rzeczywistości?

Warto było w nich zainwestować, z miejsca podnieśli poziom rywalizacji. Sytuację trochę skomplikowała kontuzja Karola Świderskiego, który dłużej leczył uraz, niż zakładaliśmy, ale robimy wszystko, aby jak najszybciej postawić go na nogi, żeby konkurencja i taktyczna alternatywa były większe. Kluczowe mogą okazać się zmiany w trudnych meczach, w których trzeba będzie coś wymyślić w trakcie gry. A do tego potrzeba kilku ciekawych zawodników na ławce.

W czym Jagiellonia jest lepsza od Legii?

Mamy zupełnie inny zespół. Oni oparty na indywidualnościach, pościąganych za duże pieniądze, my na zawodnikach, którzy pasują do kolektywu, sprowadzonych za znacznie skromniejsze środki. Przecież nawet Kostia Vassiljev przyszedł do nas z zespołu, który bronił się przed spadkiem. O czym nie wszyscy chcą dziś pamiętać. Przypomnę również, że przed obecnym sezonem wszyscy, a w każdym razie większość ekspertów, skazywali nas na walkę w grupie spadkowej. Praktycznie nikt nie liczył, że będziemy tak wysoko w tabeli. Różnica między Jagiellonią i pozostałymi pretendentami do tytułu jest zatem taka, że my możemy zdobyć mistrzostwo. A inni muszą, bo właściciele nie wyobrażają sobie nawet, żeby było inaczej, skoro wykładają tak wielkie sumy.

Przed dwoma laty Jagiellonia straciła szansę na tytuł na ostatniej prostej, w dużej mierze przez błąd sędziego. Teraz i ty, i właściciele białostockiego klubu jesteście mądrzejsi o wnioski z tamtej wiosny, kiedy obiektywnie rzecz biorąc, graliście najładniejszą piłkę w Polsce.

Czy Michał Probierz byłby dobrym selekcjonerem reprezentacji Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki