Szymon Lewicki do Podbeskidzia Bielsko-Biała trafił pod koniec sierpnia. Początkowo był głównie rezerwowym, ale z biegiem czasu wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie Górali i wyrasta na lidera zespołu spod Klimczoka. Przemawiają za nim statystyki: siedem goli w szesnastu meczach.
W meczu ze Zniczem Pruszków (2:0) Lewicki zdobył bramkę w końcówce pierwszej połowy. Gol ten ułatwił zadanie bielszczanom, którzy kontrolowali przebieg spotkania. - Zespół z Pruszkowa nie stworzył sobie jakieś klarownej akcji po której mógłby zagrozić naszej bramce. Jedyne czego szkoda, to że nie strzeliliśmy pierwszej bramki wcześniej, bo wtedy ten mecz mógłby być dla nas jeszcze łatwiejszy - przyznał Lewicki.
Podbeskidzie w tym meczu zagrało dwoma napastnikami. - Szkoda, że nie udało się strzelić drugiej bramki, bo okazji ku temu miałem dziś sporo. Gra z przodu z Nerminem Haskiciem bardzo mi odpowiada. Uzupełniamy się nawzajem i myślę, że kolejne minuty zagrane razem będą działały na naszą korzyść - dodał Lewicki.
Dla Podbeskidzia był to piąty z rzędu mecz bez porażki. W czterech z nich do siatki trafiał Lewicki. - Cieszymy się, że mogliśmy dać naszym kibicom powód do radości. Jako drużyna staramy się patrzeć na najbliższe mecze i nie wybiegać gdzieś daleko w przyszłość. Czeka nas spotkanie na ciężkim terenie w Sosnowcu, do którego z pewnością pojedziemy z podobnym zamiarem jak do Katowic. Chcemy zdobyć kolejne trzy punkty - zakończył Lewicki.
ZOBACZ WIDEO Remis Sampdorii, grali Polacy. Zobacz skrót meczu z Fiorentiną [ZDJĘCIA ELEVEN]