Przebój Wolbrom przegrał, bo... było za mało piłek

W rozegranej w miniony weekend 22. serii spotkań w II lidze grupie wschodniej Pelikan Łowicz pokonał u siebie Przebój Wolbrom 3:1. Gospodarze nie pokazali tego dnia oszałamiającego futbolu, ale byli stroną przeważającą i odnieśli zasłużone zwycięstwo. Ciężko jest jednak przewidzieć jak potoczyłoby się spotkanie gdyby w 30. minucie z boiska nie został usunięty Marcin Siedlarz.

Na pomeczowej konferencji trener Przeboju Robert Góralczyk znalazł mnóstwo przyczyn porażki swoich podopiecznych począwszy od złego sędziowania, poprzez słabą postawę swojego bramkarza, do… zbyt małej ilości piłek podczas spotkania.

Jeden z kluczowych momentów pojedynku miał miejsce po pół godziny gry. Wtedy drugą żółtą kartkę w tym spotkaniu zobaczył Marcin Siedlarz, a było to przy stanie 1:1. Po meczu młody pomocnik Przeboju przyznał, że pierwsza kartka otrzymana przez sędziego była słuszna, bo przewinił. - W drugiej akcji sędzia kompletnie się pogubił, nawet przy sytuacji gdzie nie było faulu mam prawo przeskoczyć nad rywalem obawiając się o własne nogi - argumentował gracz gości. Na pewno ma rację, zastanawia tylko fakt, że zaraz po przeskoczeniu nad piłkarzem gospodarzy padł na murawę, złapał się za nogę i krzyczał: Ała! O Jezu, Jezu!. Może sędzia źle zinterpretował okrzyk?

Oczywiście na pomeczowej konferencji trener Góralczyk nie ukrywał, że piłkarze nie zrealizowali przedmeczowych założeń. Największe pretensje miał jednak do bramkarza Marka Pączka. Jego zdaniem golkiper z Wolbromia zawinił przy pierwszy i trzecim golu dla gospodarzy. - Ciężko powiedzieć. A tą pierwszą sytuację to tak połowicznie zawiniłem, ale skoro trener tak powiedział to pewnie ma rację - przyznał po meczu przybity Pączek.

Góralczyk narzekał również na organizatorów spotkania. - Tu jeszcze chciałem podkreślić gospodarzom, że nawet to jest niesympatyczne jak zasada mówi, że gra się sześcioma piłkami, a potem gra się nie fair i nagle da się jedną, a za chwilę w ogóle nie ma piłek. Na A Klasie tak się gra, a nie na boiskach II ligi. Być może ktoś powie, że jak byście grali u siebie to byście tak samo robili, ale to jest nie fair - narzekał szkoleniowiec Przeboju. Na to oskarżenie natychmiast zareagowała prezes Ptaków Jolanta Papuga. - Kupiliśmy 20 piłek! - odparła. Trener gości nie pozostał dłużny. - To, że 20 leży w szatni to jest nic, a to, że chłopcy stoją za bramkami i dłubią w nosie to jest przykre. Jakbyśmy wygrali to nikt by o tym nie mówił, ale tych piłek wtedy byłoby zapewne więcej. Taki jest wymóg, a sędzia techniczny mówi, że on nic nie może zrobić, że on to zapisze. Ja mówię, że w następnej kolejce z OKS-em nie interesuje mnie co się będzie tutaj działo, będzie mnie interesowało jak będzie grał Przebój - skontrował Góralczyk.

Wydaje się, że jednak trener Wolbromia nie ma racji, bo w grze nie było większych przerw. W pierwszej odsłonie gry sędzia doliczył 2 minuty do regulaminowego spotkania, ale również w pierwszych trzech kwadransach arbiter musiał chwilę czasu poświęcić na uspokajanie piłkarzy Przeboju po odesłaniu do szatni Marcina Siedlarza. W drugiej połowie, jak to zwykle bywa, sędzia doliczył trzy minuty w związku z przeprowadzonymi zmianami.

Piłkarze Przeboju mimo porażki nie tracą wiary w końcowy sukces. - Chcemy walczyć o jak najwyższe cele. W każdym meczu chcemy grać o zwycięstwo, a co z tego będzie zobaczymy. Teraz gramy u siebie z Suwałkami i nie interesuje nas nic innego jak trzy punkty - zapowiedział Pączek. - W tamtej rundzie mieliśmy takim sam okres. Bywało, że remisowaliśmy kilka razy z rzędu. Myślę, że będziemy cały czas walczyć tak jak walczyliśmy o awans. Najbliższe spotkania pokarzą jeszcze na co nas stać, ale myślę, że skończymy w czołówce tabeli - dodał Marcin Siedlarz.

Źródło artykułu: