Jan Bednarek: Jesteśmy lepsi od Arki. Pokazał to ostatni mecz, a także tabela

PAP / Jakub Kaczmarczyk
PAP / Jakub Kaczmarczyk

Wielka mobilizacja, ale też pewność siebie jest wyczuwalna w Lechu przed finałem Pucharu Polski z Arką. Jan Bednarek nie ma wątpliwości, że to jego drużyna jest zdecydowanie lepsza i jeśli tylko zagra na swoim poziomie, gdynianie jej nie zagrożą.

Szymon Mierzyński, WP SportoweFakty: Na ile doświadczenie z poprzednich finałów pomoże Lechowi we wtorek?

Jan Bednarek: Myślę, że to nie ma większego znaczenia, ale na pewno będziemy bardziej zmotywowani. Każdy z nas pamięta, że dwa finały nam nie wyszły i chcemy wreszcie zdobyć puchar i udowodnić, że jesteśmy mocnym zespołem.

Po tamtych porażkach z Legią nikt nie rozdzierał szat, ale gdybyście przegrali teraz, zawód byłby ogromny.

W ogóle nie dopuszczam do siebie takiej myśli. Nikt w naszym zespole nie zakłada, że może nam się nie udać. Wszystko zależy od nas. Jeśli zagramy dobrze, to po meczu będziemy się cieszyć ze zwycięstwa.

Arka jest w grupie spadkowej, musi walczyć o utrzymanie i to dla was to dobra wiadomość.

Tak jak mówiłem, w ogóle nie skupiamy się na Arce. To jest dla nas mało ważne, liczy się nasza drużyna i to, byśmy sami zagrali na odpowiednim poziomie. Przeanalizujemy oczywiście rywala. Zawsze to robimy, by znać jego dobre i słabe strony, ale wszystko zależy od tego co sami pokażemy.

Mimo wszystko nie wierzę, że w ogóle was nie obchodzi postawa Arki. Czy jednym z jej mocniejszych atutów jest trener Leszek Ojrzyński?

To dobry motywator i niewykluczone, że pod tym względem gdynianie będą przygotowani bardzo solidnie, ale nam też motywacji nie zabraknie. Gdy to się wyrówna, zdecydują aspekty piłkarskie, a wtedy my będziemy górą, bo mamy lepszą drużynę. Tak mówi tabela, pokazał to również ostatni mecz w lidze.

ZOBACZ WIDEO Primera Division: FC Barcelona wygrała w gorących derbach. Prezenty dla Suareza [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

W Gdyni wygraliście 4:1, ale wcześniej w Poznaniu - przy pełnych trybunach - zagraliście z Arką bardzo przeciętnie i zremisowaliście 0:0. W finale otoczka będzie podobna.

Nie sądzę, byśmy mieli jakiś problem z grą w takich spotkaniach. To, że akurat w tych ostatnich nie do końca nam wyszło jest kwestią przypadku. Gdy graliśmy z Lechią, na stadionie też było bardzo dużo kibiców, a mecz był w naszym wykonaniu dobry i zwyciężyliśmy. Poza tym uważam, że takie pojedyncze niepowodzenia nikogo nie sparaliżują, a wręcz odwrotnie - wyzwolą jeszcze większą motywację.

Jesteście bez wątpienia faworytem. To oznacza, że czeka was 90, a może nawet 120 minut męczącego ataku pozycyjnego?

Męczeniem się na pewno bym tego nie nazwał. Jesteśmy dobrą drużyną, która lubi grać w piłkę. Atak pozycyjny to nie jest dla nas żadna nowość. Musimy go prowadzić praktycznie w każdym spotkaniu i jesteśmy do tego przyzwyczajeni. To nie będzie dla nas problem, zresztą podczas ostatniego meczu w Gdyni Arka też się cofnęła, a jednak wygraliśmy 4:1. Czeka nas po prostu kolejne wyzwanie, a jeśli pojawią się jakieś przeciwności, musimy je pokonać i tyle. Wracając jeszcze do tego bezbramkowego pojedynku z jesieni, wtedy graliśmy trochę zbyt wolno. Dziś mamy tego świadomość i tego błędu już nie popełnimy.

Wiosną skład środka obrony tworzą Lasse Nielsen, Maciej Wilusz i pan. Trener Nenad Bjelica cały czas wybiera z tej trójki, ale jeden zawodnik zawsze musi usiąść na ławce. Żaden z was nie może być pewny występu w finale.

Jest tylko jeden sposób, żeby zagrać. Trzeba ciężko trenować. Żaden z nas nie odpuści, a na kogo postawi trener, trzeba już pytać jego. My dajemy z siebie wszystko, jednak wpływu na decyzje personalne nie mamy.

Ospa na początku rundy trochę pokrzyżowała panu szyki, bo wydawał się pan pewniakiem na środek defensywy.

Każdy musi przez to przejść. Mnie akurat dopadło to na początku rundy wiosennej, ale nie mogłem się przejmować, bo nie mam na takie rzeczy żadnego wpływu. Teraz już nie myślę o chorobie. Mam ją za sobą, wróciłem do gry i skupiam się tylko na przyszłości.

Komentarze (0)