"Oczko" Juventusu Turyn. Stara Dama czeka na to już 21 lat!

WP SportoweFakty / PAP/EPA/ALESSANDRO DI MARCO
WP SportoweFakty / PAP/EPA/ALESSANDRO DI MARCO

W 1996 roku Juventus Turyn wygrał Ligę Mistrzów. Od tego czasu jeszcze czterokrotnie wystąpił w wielkim finale, ale na powtórkę triumfu z Rzymu poczekać musi przynajmniej do 3 czerwca 2017 roku.

W tym artykule dowiesz się o:

Europa niemal zdominowana

Gdy 22 maja 1996 roku na Stadio Olimpico w Rzymie Vladimir Jugović strzelał decydującego karnego (pieczętując zwycięstwo nad Ajaxem Amsterdam), kibice Juventusu Turyn nie mieli pojęcia jak wiele emocji, ale też łez rozpaczy, ich zespół przysporzy im w kolejnych sezonach. Tymczasem Bianconeri na tyle upodobali sobie najbardziej prestiżowe europejskie rozgrywki, że w dwóch kolejnych sezonach ponownie dotarli do ich finału, a w 1999 roku odpadli z walki o puchar w półfinale, po dramatycznym dwumeczu z późniejszym triumfatorem rozgrywek - Manchesterem United.

W końcówce XX wieku Juventus był więc w absolutnym europejskim topie. Nic w tym dziwnego, skoro w swoich szeregach miał takich piłkarzy jak Zinedine Zidane czy Alessandro Del Piero, a za plecami gwiazd harowali Didier DeschampsAntonio Conte i inni.

W 1997 i w 1998 roku brakowało jednak kropki nad "i". Najpierw górą była niedoceniana Borussia Dortmund (3:1), która kilka miesięcy wcześniej w fazie grupowej męczyła się z Widzewem Łódź (2:1 i 2:2). Rok później minimalnie lepszy okazał się Real Madryt (1:0). Nie ulega jednak wątpliwości, że w tamtym okresie nikt nie chciał trafić na Juve.

Zespół prowadzony przez Marcello Lippiego był ekipą kompletną, w skład w której wchodzili zarówno najwyższej klasy rzemieślnicy jak i piłkarze przede wszystkim błyskotliwi, którzy pojedynczymi zagraniami potrafili zmieniać losy meczów. Nad wszystkim czuwał zaś genialny taktyk, który w 2006 roku praktycznie bezbłędnych Włochów doprowadził do mistrzostwa świata.

ZOBACZ WIDEO Serie A: AS Roma wiceliderem, Edin Dzeko liderem [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Uśpiony gigant

Wspomniani Deschamps i Conte po latach już jako trenerzy mieli spory udział w odbudowie zszarganej aferą korupcyjną marki. Zanim jednak Juventus karnie zdegradowany został do Serie B za ingerencję w obsadę sędziowską w rodzimych rozgrywkach, zameldował się w finale Ligi Mistrzów jeszcze w 2003 roku. Przegrał wówczas bratobójczą rywalizację z AC Milan, który lepiej egzekwował rzuty karne. Na nic zdały się wówczas dwie obrony jedenastek przez Gianluigiego Buffona.

Na kolejną okazję do wygrania Champions League "Gigi" czekać musiał aż do 2015 roku, kiedy po emocjonującej kampanii jego zespół w finale nie miał nic do powiedzenia w starciu z rozpędzoną FC Barceloną (1:3). Drużyna prowadzona wówczas przez Conte pokazała jednak piłkarskiemu światu, że chce wrócić na szczyt i nie potrzebuje do tego bajońskich kwot wydawanych na transfery. O sile drużyny stanowili pozyskani za darmo lub za niewielkie pieniądze niechciani w innych klubach piłkarze pokroju Andrei Pirlo, Patrice'a Evry, Paulo Pogby czy Carlosa Teveza. Magia Turynu znów zaczynała działać.

W dwóch ostatnich latach Juve przeszło stopniową ewolucję kadrową, choć defensywny monolit pozostał niemal niezmieniony. Dobre transfery przy coraz większym budżecie wynikającym z przemyślanej i przynoszącej duże zyski polityki transferowej sprawiły, że wyrównana kadra w 2017 roku wprowadziła Starą Damę do kolejnego finału Ligi Mistrzów. Wzmocniony bezcennym, jak pokazały ostatnie mecze, a wypchniętym niemal siłą z Barcelony, Danim Alvesem, z niezwykle efektywną ofensywą, w której błyskawicznie dojrzał 23-letni Paulo Dybala Juventus ma wszelkie predyspozycje, by po 21 latach przerwy ponownie zostać najlepszym zespołem Europy.

Dość czekania

Turyńczycy w wielkim finale, który odbędzie się 3 czerwca w Cardiff, mogą udowodnić, że po wielu latach przerwy na dobre wrócili do europejskiej czołówki. Najpierw jednak pokonać będą musieli rywala z Madrytu. Jeśli będzie nim Real, mający wielką zaliczkę przed meczem rewanżowym z Atletico (3:0), na drodze do spełnienia marzeń Starej Damy stanie Zinedine Zidane, jeden z symboli wielkości Juve sprzed dwóch dekad, który do ekipy Królewskich jeszcze jako piłkarz trafił właśnie z Turynu za rekordowe wówczas ponad 70 milionów euro.

- Przeciwko drużynie Juventusu byliśmy świetnie zorganizowani. Nie zostawiliśmy przeciwnikowi żadnego pola do manewru. Narzuciliśmy swoje zasady gry i rywalowi nie udało się wywrzeć na nas żadnej presji. Zidane absolutnie nie mógł się rozwinąć i pokazać swojego kunsztu - zdradził po latach Ottmar Hitzfeld, trener Borussii Dortmund, która w 1997 roku stanęła na drodze Bianconerich do historycznej obrony tytułu w Lidze Mistrzów. Teraz to Juventus będzie mógł powstrzymać zmierzający po drugi z rzędu puchar Real. Czy podobnie jak 20 lat temu, i tym razem znajdzie się ktoś, kto powstrzyma faworyzowanego Zizou i spółkę?

Źródło artykułu: