Hiszpańskie media informują o zamieszkach, do których doszło jeszcze przed pierwszym gwizdkiem w meczu Atletico Madryt - Real Madryt (2:1). Miejscowi kibice postanowili zgotować przyjezdnym gorące powitanie.
Fani "Atleti" czekali pod stadionem na przyjazd autobusu z sympatykami Realu. Kiedy przyjezdni pojawili się na Vicente Calderon, to w ich kierunku zaczęły lecieć różne przedmioty.
Kamienie, butelki, petardy. Chuligani Atletico rzucali, co tylko mieli pod ręką. Nie zwracali uwagi, że w tłumie prawie trzech tysięcy kibiców "Królewskich" są rodzice z dziećmi.
- Kiedy zobaczyłem latające butelki, ochroniłem ojca z synem i córką. Sam przez to oberwałem, ale przynajmniej nie dzieci. Lekarze założyli mi trzy szwy, ale obejrzałem mecz - relacjonuje jeden z poszkodowanych.
Co najmniej kilkanaście osób zostało rannych w wyniku ataku chuliganów, którzy kibicują Atletico. Poważniejszym konsekwencjom zapobiegła policja, która wkroczyła do akcji i eskortowała kibiców Realu na trybuny. Tam obejrzeli porażkę swojego zespołu, która jednak dała im awans do finału Ligi Mistrzów.
ZOBACZ WIDEO Serie A: AS Roma wiceliderem, Edin Dzeko liderem [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]