Korona chce wskoczyć na piąte miejsce. "Mamy grać swoje"

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Maciej Bartoszek
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Maciej Bartoszek

Mamy grać swoje, mamy punktować i nadawać ten styl gry, który od kilku meczów jest widoczny - mówi Maciej Bartoszek, którego Korona w 34. kolejce zmierzy się z Wisłą Kraków. Kielczanie celują w pierwsze zwycięstwo w grupie mistrzowskiej.

Korona swój ostatni mecz z Lechią (0:0) rozegrała w niedzielę, dlatego przed kolejnym ligowym starciem niezwykle ważna będzie szybka regeneracja. - Wisła ma o ten jeden dzień dłużej, ale zrobimy wszystko, żeby zawodnicy wyglądali odpowiednio - deklaruje Maciej Bartoszek.

Szkoleniowiec prawdopodobnie będzie już mógł skorzystać z Jacka Kiełba. Nie oznacza to jednak komfortu kadrowego. Oprócz wyłączonych z gry Ilijana Micanskiego i Djibrila Diawa pewne problemy mają jeszcze dwaj inni piłkarze. - Na uraz narzekali Palanca i Grzelak, ale mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

Złocisto-krwiści pokazali w Gdańsku, że cały czas mają ogromną ochotę do gry. Nie zmieniły tego nawet informacje o odejściu trenera Bartoszka wraz z końcem sezonu. - Przy tym całym zawirowaniu pokazujemy to co mówiliśmy, że profesjonalnie podchodzimy do tego co chcemy zrobić, realizujemy założenia i trudno nie być zadowolonym - ocenił 40-latek.

Czy drużynie uda się pójść za ciosem i wywalczyć punkty w trzecim meczu z rzędu? Jeśli koroniarze wygrają, wskoczą na piąte miejsce w tabeli. Taki też cel przyświeca im w zmaganiach górnej ósemki. - Mamy grać swoje, mamy punktować i nadawać ten styl gry, który od kilku meczów jest widoczny i w tym kierunku będziemy szli.

Pojedynek z Wisłą jest wyjątkowy dla fanów z Kielc. W takich chwilach szatni nie trzeba dodatkowo mobilizować. - Myślę, że to dla kibiców ważne spotkanie, ale dla mnie najistotniejsze jest to, że gramy przed naszą wspaniałą publicznością i wyjdziemy po to, żeby wygrać - kończy Maciej Bartoszek.

ZOBACZ WIDEO: Napoli gromi, gol Zielińskiego. Zobacz skrót meczu z Torino [ZDJĘCIA ELEVEN]

Źródło artykułu: