GKS Katowice był faworytem spotkania ze zdegradowanym już MKS-em Kluczbork. Dla katowiczan miała to być formalność i kolejny krok w drodze po awans do Lotto Ekstraklasy. GKS już po 17 minutach prowadził 2:0, ale mimo to musiał uznać wyższość przeciwnika. I to w kuriozalnych okolicznościach.
W końcówce GKS postawił wszystko na jedną kartę. Zdobycie jednego punktu nie satysfakcjonowało katowiczan i za wszelką cenę chcieli wygrać. Dlatego gdy gospodarze mieli rzut z autu na wysokości pole karnego pod bramkę rywali udał się Sebastian Nowak. Przed rokiem w podobnych okolicznościach zdobył on gola dla Termaliki Bruk-Bet Nieciecza.
Tym razem była to zła decyzja Nowaka. Co prawda po wrzucie z autu piłka leciała w jego kierunku, ale golkiper GKS-u nie zdołał jej sięgnąć. Kluczborczanie wybili futbolówkę, którą przechwycił na własnej połowie jeden z graczy zespołu ze Śląska. To, co działo się później trudno wytłumaczyć.
Nowak zamiast szybko wracać we własne pole karne, to walczył o piłkę z piłkarzami MKS-u Kluczbork. Sędzia dopatrzył się zagrania ręką u jednego z graczy GKS-u Katowice i podyktował rzut wolny. Wtedy Nowak sprintem ruszył do własnej bramki. Było jednak zbyt późno. Tomasz Swędrowski ustawił sobie piłkę i momentalnie uderzył. Gol, 3:2 dla MKS-u i trzęsienie ziemi w GKS-ie.
ZOBACZ WIDEO Królewscy krok od mistrzostwa. Zobacz skrót meczu Celta - Real [ZDJĘCIA ELEVEN]
- Sędzia doliczył dodatkowo 4 minuty, a to była chyba ta ostatnia. Gospodarze wykonywali rzut z autu i ich bramkarz (Sebastian Nowak) pobiegł w nasze pole karne. Ta wrzutka się nie udała, przejęliśmy piłkę, którą ręką zatrzymał na połowie boiska jeden z obrońców Katowic. Szybko ją sobie ustawiłem i oddałem strzał. Bramkarz nie zdążył i jeśli ktoś śledzi "Turbo Kozaka" w Canal+, to może sobie tylko wyobrazić jaki to był gol - przekazał Swędrowski za pośrednictwem oficjalnej strony MKS-u.
Była to bardzo ważna bramka, która pogrzebała GKS-owi szansę na awans do Lotto Ekstraklasy. Na pomeczowej konferencji prasowej do dymisji podał się trener Jerzy Brzęczek, a zarząd przyjął decyzję szkoleniowca. GKS marzenia o awansie musi odłożyć na kolejny sezon.