Dariusz Tuzimek: Boniek postawił Ekstraklasę do kąta (feletion)

PAP / 	PAP/Bartłomiej Zborowski
PAP / PAP/Bartłomiej Zborowski

Zbigniew Boniek pokazał Ekstraklasie SA, kto tu rządzi. PZPN nie zatwierdził zmiany systemu rozgrywek, o jaką wnioskowała (koniec z dzieleniem punktów po rundzie zasadniczej). Czyli na razie reformy ligi nie ma.

PZPN poprosił, żeby Ekstraklasa SA się zastanowiła, przemyślała oraz żeby była poważna i konstruktywna. Słowem Boniek postawił organizację ligowców do kąta.

Może z tego kąta pozwoli jej wyjść, ale decyzję podejmie na zjeździe PZPN 16 czerwca w Lublinie. Czyli na miesiąc przed startem nowego sezonu Ekstraklasy nie będzie wiadomo, jakim system tę ligę się będzie grało. Czy jest drugi taki kraj jak Polska?

Te prztyczki i klapsy to oczywiście pokłosie zaszłości i starego konfliktu szefa PZPN z Ekstraklasą. Zapamiętał sobie dobrze, że ligowcy narobili mu szkody na zjeździe PZPN, gdy kluby "uwaliły" Bońkowi zmiany w statucie. Ale potem prezes PZPN rozprawił się z kim trzeba. Ligowców podzielił, niektórych przeciągnął na swoją stronę i wygrał wybory.

Dziś jest na tyle silny, że "jedzie" z Ekstraklasą na maksa. Odnosząc się do wniosku Ekstraklasy SA, pozwala sobie na wypowiedź: "Zarząd PZPN to poważne ciało, nie podejmujemy decyzji na bazie kwitków z pralni". Ot dyplomacja!

A dalej dziwi się: "A teraz co – suche pismo, że od następnego roku bez podziału punktów? I jedno zdanie, że chcą trzech obcokrajowców spoza Unii? A gdzie jakaś argumentacja, jakiś wysiłek intelektualny?".

Jak to mówi młodzież: zlał rywala i wytarł nim podłogę.

Boniek pozwala sobie na wiele, bo może. Łatwo mu się strzela gole do pustej bramki, bo organizacja zrzeszająca kluby ligowe to - szczerze mówiąc - nie jest poczet mocnych i charyzmatycznych postaci.

Boniek więc rozjeżdża ich na butach. Jeśli chce, to rzeczniczkę tej instytucji określi dosadnie "babą, która ma się nie wtrącać, jak mężczyźni rozmawiają o piłce". Choć to oczywiście - co prezes PZPN zawsze podkreśla - tylko żarty. Grube, ale żarty.
Przykro się też patrzy na szyderę Bońka z prezesa Ekstraklasy. I to nie w jednym konkretnym programie - choć to też - ale w ogóle, w sposobie, w jaki Boniek mówi o szefie instytucji, z którą - teoretycznie - współpracuje. Trudno nie odnieść wrażenia, że absolutnie nie traktuje go jak partnera. To się czuje i widzi w każdym słowie i geście prezesa PZPN.

Coś tam ta Ekstraklasa próbuje się odszczekiwać, ale poważnie to nie wygląda. Raczej jak ujadanie ratlerka, który trochę hałasu narobi, ale przecież wszyscy wiedzą, że nie ugryzie.

Boniek też o tym wie.

Teraz z reformą ligi jest taka sytuacja, że to już nie Ekstraklasa stanowi o sobie. To Zbigniew Boniek przejął inicjatywę w kwestii sytemu rozgrywek, on nadaje ton dyskusji. Narzuca własną narrację, a zaprzyjaźnieni giermkowie prasowi podbijają jeszcze bębenek: Boniek naprawił PZPN, teraz się bierze za ligę. Brawo!

Jak sobie przypomnę, że Boniek ma jeszcze przecież tyle do zrobienia w strukturach europejskich, gdzie właśnie wszedł do Bardzo Ważnego Zarządu, to zaczynam szczerze go podziwiać, że wystarcza mu czasu. Jak on już to wszystko ponaprawia, to wrzućmy mu jeszcze reformę służby zdrowia. Jeśli sobie jeszcze z tym poradzi, to trzeba go obwołać Herkulesem, Asterixem i może jeszcze... Conanem w jednym.

Boniek wypunktował Ekstraklasę, bo sama się o to prosiła.

Trudno lobbować gorzej, niż to zrobiła ESA w tej akurat sprawie. Przecież jak się taką zmianę chce wprowadzić, to powinien ją poprzedzać jakiś medialny atak dywanowy. Trzeba chodzić jak kaznodzieja od telewizji do telewizji, od gazety do gazety, od portalu do portalu i przekonywać. A nie wypuścić nagle info: "zmieniamy, nie będzie dzielenia punktów". Koniec telegramu.

Ekstraklasa prowadzi dziwną politykę informacyjną. Pewnie dlatego, że jest organizacją niejednorodną. Dziś części klubów po drodze z Bońkiem, części nie. Ale w środowisku - nie tylko piłkarskim przecież - zawsze lepiej przyklejać się do zwycięzcy. Czyli obecnie Bońka. Więc ESA trochę kaszle, trochę się krztusi, trochę walczy, trochę walkę udaje.

Dlaczego nigdzie nie mogę przeczytać argumentów za trzecim obcokrajowcem spoza Unii, o co wnioskuje ESA?

Przecież jak mi ktoś powie, że tuż za polską granicą są znakomici, a zarazem tani, piłkarze z Ukrainy, którzy podniosą poziom naszych drużyn, to inaczej spojrzę na ten pomysł.

Dlaczego nikt nie wskazuje, że limit graczy spoza UE wcale nie oznacza promowania młodych Polaków, bo tego się w warunkach przepisów unijnych zrobić nie da. To w takim samym stopniu promuje Polaków jak tanich Słowaków, których jest u nas zatrzęsienie. I co to daje polskiej piłce? Gdzie o tym dyskutują, gdzie piszą? Nigdzie. A lobbing to robota Ekstraklasy SA.

Za to dwa dni temu mogłem przeczytać apoteozę pod adresem prezesa PZPN w wykonaniu byłego kadrowicza, który na łamach dużego portalu dziękował Zbigniewowi Bońkowi za to, że... uruchomił swoje kontakty we włoskim futbolu i załatwił obecność na Euro U-21 m.in. Milika i Zielińskiego...

To był chyba najszybciej psujący się "news" w ostatnim czasie.

Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl

Źródło artykułu: