Franciszek Smuda: To jest niewytłumaczalne

Górnik Łęczna przegrał z KGHM Zagłębiem Lubin 1:3 i wylądował w strefie spadkowej Lotto Ekstraklasy. - Jak każdy myśli, żeby tylko nie przegrać, to wtedy popełnia się najwięcej błędów - ocenia trener Franciszek Smuda.

Walczący o życie Górnik Łęczna doskonale zdawał sobie sprawę z rangi sobotniego meczu z KGHM Zagłębiem Lubin i od początku ambitnie dążył do wygranej. Gospodarze objęli prowadzenie w 16. minucie, ale nie poszli za ciosem. Na dodatek nie utrzymali korzystnego wyniku nawet do przerwy. - Wszyscy oczekiwaliśmy zwycięstwa, bo byłby to duży krok do utrzymania. Dobrze rozpoczęliśmy i prowadziliśmy. Można powiedzieć, że do utraty pierwszej bramki z naszej strony to była normalna gra, jak w każdym meczu. Natomiast później już była nerwowość. Jak każdy myśli, żeby tylko nie przegrać, to wtedy popełnia się najwięcej błędów - zauważa Franciszek Smuda.

W drugiej połowie Górnik starał się, lecz zabrakło mu ofensywnej jakości - oddał zaledwie jeden celny strzał. Za to KGHM Zagłębie szturmowało bramkę rywali, jednak długo nie potrafiło przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść, gdyż fenomenalnie bronił Wojciech Małecki. - Nie da się nawet zrozumieć, że można takie błędy popełniać, jakie my robimy w defensywie, ale one pojawiają się w każdym spotkaniu. Akurat w tym sezonie mieliśmy tego pecha, że odpadali nam tylko obrońcy i ciągle musieliśmy to łatać i przestawiać ten zespół, a to też jest niedobrze. Za dużo było tych błędów. Drużyna z Lubina za każdym razem potrafiła nas kontrować - przyznaje były szkoleniowiec Miedziowych.

Kluczowa dla losów meczu była sytuacja z 88. minuty, kiedy Małecki obronił strzał Arkadiusza Woźniaka z rzutu karnego, ale po dobitce Adama Buksy interweniował tak niefortunnie, że piłka wpadła do siatki. W tym momencie zaspali obrońcy Górnika, którzy w ogóle nie utrudnili napastnikowi KGHM Zagłębia tego uderzenia. - To jest niewytłumaczalne. Zawsze się mówi, że przy każdym uderzeniu na bramkę obrońcy muszą asekurować bramkarza, więc przy tym rzucie karnym ktoś tak samo mógł wyskoczyć i jeszcze to ratować. Chyba każdy zakodował, że jak jest karny, to już pewna bramka i tak stał, i patrzył, jak ktoś dobija. To są ułamki sekundy, nawet nie zdążyłem krzyknąć, żeby asekurowali - bezradnie wyjaśnia 68-letni trener.

Przed ostatnią kolejką Lotto Ekstraklasy Górnik wylądował w strefie spadkowej, a mimo to wciąż ma szansę na utrzymanie. Zielono-czarni muszą pokonać zdegradowany już do Nice I ligi Ruch Chorzów, zaś KGHM Zagłębie nie może przegrać z Arką Gdynia. - Został nam jeszcze jeden finał i trzeba się zmobilizować. Myślę, że to jest drużyna, która jest w stanie wygrać na wyjeździe z Ruchem. Ja wiedziałem, że walka będzie do końca, która może się udać, ale też nie musi. Każdy trener musi przyjąć wszystko. Nie odpuszczam. Ja już byłem w takich sytuacjach, a może nawet gorszych niż ta i wychodziło się obronną ręką - zapewnia Smuda.

ZOBACZ WIDEO Real mistrzem Hiszpanii po pięciu latach. Zobacz skrót meczu z Malagą [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (1)
Yu Mi
28.05.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Franio Smuda - czyni cuda !
A później sam nie może w nie uwierzyć ?!