Spotkanie CD Motagua - Honduras Progreso cieszyło się ogromnym zainteresowaniem. Sam stadion w Tegucigalpie może pomieścić 30 tysięcy kibiców. Z relacji miejscowych mediów jednak wynika, że ludzi było dużo więcej i dlatego doszło do dramatu.
"Trybuny były już pełne, mimo to wciąż wiele osób próbowało się dostać do środka. Zrobił się ogromny ścisk. Fani zaczęli się nawzajem tratować. Policja chciała zapanować nad tłumem i wypuściła gaz łzawiący, wprowadzając jeszcze większą panikę" - podają dzienniki.
W wyniku uduszenia lub zadeptania zginęły cztery osoby plus jedno nienarodzone dziecko. Kolejne 25 osób trafiło do szpitala z licznymi złamaniami. Mimo to mecz został rozegrany.
"Nie ma czego celebrować po tym, co się wydarzyło przed stadionem" - przyznał po końcowym gwizdku zasmucony prezydent CD Motagua, Eduardo Atala.
Policja zapowiedziała wszczęcie śledztwa, aby wyjaśnić, skąd ludzie mieli dodatkowe bilety. Istnieje podejrzenie, że te ponadprogramowe wejściówki mogły być fałszywe i zakupione na "czarnym rynku".
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 62. Ryszard Pawłowski spadał z lawiną w Himalajach. "Wydarzył się cud. To było niesamowite!" [3/5]
Nie wiem czy się śmieć czy płakać....