Czytaj w "PN": Piotr Tomasik. Spóźniony, wycofany, rozpędzony

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki

Jeśli Jaga nie zdobędzie mistrzostwa, będzie czuł zawód i rozczarowanie, będzie czuł porażkę. Nie kryguje się pytany o reprezentację Polski. Sam się nie powoła, ale jak już dostanie wezwanie, pojedzie na kadrę bez kompleksów. Oto Piotr Tomasik.

[b]

Zbigniew Mucha, "Piłka Nożna": Rozczarowanie, niedosyt czy jednak satysfakcja po remisie z Legią?
[/b]

Piotr Tomasik, obrońca Jagiellonii Białystok: Zdecydowanie niedosyt. Legia była do pokonania i bardzo chcieliśmy to zrobić. Widać było jednak, że goście, świadomi dwupunktowej przewagi w tabeli, zamierzali jej bronić. Robili to skutecznie, a nam zabrakło w dwóch sytuacjach dokładności, lepszego rozwiązania. Chcieliśmy wygrać, by znów mieć wszystko w swoich rękach, a nie liczyć na pomoc i potknięcia innych. Tymczasem na dwie kolejki przed końcem sezonu sytuacja wciąż była taka, że to obrońca tytułu mógł czuć się bardziej komfortowo. Wygląda więc na to, że w meczu na szczycie straciliśmy dwa "oczka", a nie jedno zyskaliśmy.

To może zdradzisz, jaki był najważniejszy punkt odprawy przedmeczowej i dlaczego brzmiał: Góralski kontra Vadis?

OK, ja wiem, że tak to może wyglądało z boku, jakby Jacek nie otrzymał żadnych innych zadań prócz przeszkadzania legioniście, ale to nieprawda. Siłą rzeczy musiał być najbliżej lidera gości, zdawaliśmy sobie sprawę, ile Odjidja-Ofoe znaczy dla warszawskiej drużyny, że pod względem umiejętności przewyższa całą ligę, ale też mieliśmy mimo wszystko swój plan na ten mecz i nie ograniczał się on do uprzykrzania życia Belgowi. A że został zneutralizowany, tym większa chwała dla "Górala". Gdybyśmy jednak wyłącznie skupili się na Vadisie, źle by się to mogło dla nas skończyć, bo potencjał ofensywny Legii jest niesamowity. Tymczasem zagraliśmy na tyle dobrze, że praktycznie nie dopuściliśmy przeciwnika do stuprocentowych okazji.

(...)

[b]

Uchodzisz za poważnego i ułożonego faceta, taki faktycznie jesteś?
[/b]
Bez przesady. Z racji wieku, ustabilizowanego życia rodzinnego, dziecka, muszę po prostu pewne rzeczy przewartościowywać, ale to nie tak, że jestem wyjątkowo stateczny i poważny. Myślę również, że musiałem szybciej dorosnąć, kiedy niespodziewanie i przedwcześnie zmarł mój tata. Trzeba było zmierzyć się z życiem. Nie załamałem się, pomogła piłka, w którą wtedy uciekałem, by nie myśleć za dużo o tym, co się stało. Mama nalegała tylko, bym równolegle z bieganiem po boisku skończył szkołę i zdobył zawód. Tak na wszelki wypadek. Dlatego wybrałem nie liceum, ale technikum i wyuczyłem się kelnerskiego fachu.

No dobra -  gdyby Jagiellonia została wicemistrzem Polski, byłbyś zawiedziony?

Jeszcze jak! Wiem, co mówiło się o Jagiellonii, że nie musi, ale może, że kadra szczuplejsza, więc to naturalne, że w końcu musimy spuchnąć, ale skoro prowadziliśmy przez większość sezonu i przyzwyczailiśmy się do bycia na szczycie, byłbym bardzo zawiedziony, gdybyśmy wykoleili się na ostatniej prostej.

ZOBACZ WIDEO Serie A: spadek klubu Łukasza Skorupskiego [ZDJĘCIA ELEVEN]

To w tej sytuacji wciąż jedyną rzeczą, na której się w życiu nie zawiodłeś, pozostawałoby twoje słynne, dwudziestoletnie audi A4…

Na to wygląda. Fakt, zjeździłem nim całą Polskę i nigdy na nic nie narzekałem. Chodzi wciąż bezbłędnie. Zbliżam się do pół miliona przebiegu, ale nie zamierzam go sprzedawać. Jestem tak do niego przywiązany, że nawet jeśli w końcu kupię coś nowego, czego nie wykluczam, to tego auta na pewno nie sprzedam.

Cały wywiad do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".

Komentarze (0)