- Czułam się jak w horrorze, to wszystko było szokujące. Widziałam rannych, ludzi biegających bez butów, dużo krwi - opowiada w rozmowie z "La Gazetta dello Sport" Andrea. A Filippo dodaje: - To wszystko trwało sekundę. Ludzie zaczęli po prostu biec. Nie mieliśmy pojęcia, co się dzieje.
Nastąpił totalny chaos. Wystarczyło coś jakby huk - czy to petardy, czy fajerwerki. I tłum ruszył. Ludzie krzyczeli, popychali się, upadali. Wybuch paniki w tłumie na Piazza Saint Carlo przyniósł krwawe żniwo.
Nie było zamachu: żadnej bomby, ciężarówki, noża. A półtora tysiąca osób zostało rannych. Kilka z nich wciąż walczy o życie. A ludzie przecież tylko zebrali się na placu, żeby obejrzeć mecz.
Dwa dramaty, wspólny mianownik
ZOBACZ WIDEO Kosowski nie ma wątpliwości. "Ten mecz przejdzie do historii"
Zdarzenia te - zamach oraz panikę tłumu - łączy zdecydowanie więcej niż się wydaje. W Turynie narzędziem w rękach terrorystów stali się bowiem zwykli ludzie.
Wyjaśnia nam to specjalista do spraw walki z terroryzmem Jerzy Dziewulski.
- Aby dokonać masakry nie potrzeba dziś już żadnej broni, amunicji - mówi. - Zwykli, spokojni ludzie kierowani strachem są w stanie doprowadzić do dramatu i w pewnym sensie wyręczyć terrorystów. Oni na co dzień widzą w telewizji i internecie krew, śmierć. Widzą Nicę, Paryż, Berlin. Zwykłe wydarzenie, które może przerodzić się w tragedię. Bo niby wszyscy są spokojni. Wiwatują, cieszą się. A wystarczy huk, by wywołać panikę. I tłum w tym zbiorowym działaniu staje się tłumem morderców.
- Strach w Europie osiągnął dziś taki pułap, o jakim terroryści marzyli. Oni chcą podporządkować sobie społeczeństwo. A to można zrobić tylko przy pomocy strachu - kontynuuje Dziewulski. I ocenia: - Jeśli poziom zagrożenia w Europie miałbym określić w skali od 1 do 10, to wynosi on 9,5.
Bezmyślny tłum
Nasz rozmówca wyróżnia kilka rodzajów tłumu: religijny, sportowy, demonstrujący, przestępczy. I każdy z nich pod wpływem impulsu potrafi w ciągu sekundy zmienić swoją charakterystykę, stając się w tym ostatnim.
- Tłum, którym ktoś kieruje, da się spacyfikować. Bo mamy wówczas kogoś, kto potrafi się z nim komunikować, przekazywać pewne hasła - mówi Dziewulski. - Tłumu spontanicznego kontrolować się nie da. A z takim mieliśmy do czynienia w Turynie. Ludzie spotkali się, żeby wypić piwo, obejrzeć mecz. Doszło do incydentu. I tłum zareagował tak, jak reaguje tłum. Bezmyślnie. Przyświecał mu jeden cel: ucieczka.
Jak się ratować?
- Na otwartym terenie, kiedy ludzie ruszają w określonym kierunku, trzeba iść razem z nimi. Nie wolno stawiać oporu, nawoływać do spokoju. Spróbujmy raczej schronić się za jakimś słupem, szukajmy nieruchomych przeszkód - wyjaśnia Dziewulski.
Inaczej jest w pomieszczeniu. - Tam trzeba stanąć za pierwszą linią ucieczki - kontynuuje nasz rozmówca. - Kiedy więc widzimy otwór, przez który przechodzi tłum, z lewej i prawej strony zwykle znajdują się niewielkie skrawki muru. Najlepiej przeskoczyć otwór i stanąć za nim. Oprzeć się plecami o ścianę i czekać. A kiedy nie mamy takiej możliwości, poszukajmy rogu, kąta. I tam spróbujmy przeczekać.
Najgorsze, to upaść. - Jeśli się przewrócisz, to nie ma szans się podnieść. Powiem otwarcie: w takiej sytuacji możesz nie przeżyć. Nikogo nie interesujesz. Leżysz. Jesteś nikim. Częścią chodnika. Tak po prostu reaguje tłum. Możesz jedynie położyć się brzuchem na ziemi i chronić głowę, części wrażliwe. Szanse i tak masz jednak niewielkie.
Nowe oblicze terroru
Dziewulski uważa, że dziś wojna z terroryzmem wkroczyła w nową fazę.
- Mamy do czynienia z terroryzmem religijnym. A tym nie kierują żadne reguły. Kiedyś terrorystami kierowała pewna ideologia: likwidacja państwa burżuazyjnego, wyrównywanie poziomu życia, odbieranie bogatym i dawanie biednym. Atakowali bankierów, polityków, ludzi wysoko postawionych. Dziś jedynym przesłaniem jest: "Allah akbar". A to żadna ideologia, tylko bezmiar głupoty. Atakuje się społeczeństwo. Uderza na ziemi, najniżej, w zwykłych ludzi - wyjaśnia Dziewulski.
I podsumowuje: - Oni jeszcze nas nie pokonali. Ale wygrywają. Bo w walce z terroryzmem, który ma zasady, da się zwyciężyć. A terroryzmu religijnego pokonać się nie da.
Autor na Twitterze: