Rumunia przed meczem z Polską. Zlot gwiaździsty

PAP / Bartłomiej Zborowski
PAP / Bartłomiej Zborowski

Szeroką kadrę na mecz eliminacyjny z Polską, który zostanie rozegrany 10 czerwca w Warszawie, selekcjoner reprezentacji Rumunii Christoph Daum ogłosił już trzy tygodnie wcześniej. Znalazło się w niej 25 piłkarzy.

Zbigniew Mroziński

Tak duża grupa zawodników będzie się przygotowywać nie tylko do potyczki z biało-czerwonymi, ale i do zaplanowanego na 13 czerwca w Kluż-Napoka spotkania z reprezentacją Chile, triumfatorem dwóch ostatnich turniejów Copa America.

Wbrew wcześniejszym zapowiedziom szefów najbogatszych klubów rumuńskich niezgadzających się na propozycje krajowej federacji piłkarskiej, aby 5 procent z praw telewizyjnych przekazywać na rozwój futbolu w II i III lidze, obyło się bez bojkotu drużyny narodowej przez piłkarzy grających w kraju. Nominację otrzymało dziesięciu z nich, a 22 maja pierwsi stawili się na zgrupowaniu w oddalonej 10 kilometrów od Bukaresztu miejscowości Mogosoaia, gdzie mieści się Narodowe Centrum Futbolowe.

Wszystko dlatego, że dla czołowych sześciu zespołów rozgrywki Liga I zakończyły się już 13 maja i nie było innego sposobu, żeby piłkarze nie stracili formy. Media szeroko informowały o tym wydarzeniu, a galerie zdjęć pojawiły się nie tylko na stronie internetowej rumuńskiego związku piłki nożnej (FRF), ale i w mediach.

Pierwszego dnia pod kierunkiem jednego z asystentów selekcjonera Ionuta Badei trenowało pięciu piłkarzy. Z Viitorulu Konstanca obrońcy Bogdan Tiru i Cristian Ganea, a z FCSB Bukareszt bramkarz Florian Nita, pomocnik Mihai Pintilii i napastnik Denis Alibec. Do 29 maja mieli się tam stawić wszyscy zawodnicy z drużyn krajowych, najpóźniej golkiper Silviu Lung junior i defensor Cristian Sapunaru z Astry Giurgiu, która w ostatnią sobotę rozgrywała mecz finałowy Pucharu Rumunii.

ZOBACZ WIDEO Radosław Majdan i Dariusz Tuzimek komentują mistrzostwo Polski Legii Warszawa

A swoisty zlot gwiaździsty kadrowiczów (chociaż akurat z gwiazdami krucho) miał trwać do 3 czerwca, wtedy dołączyli ostatni piłkarze z piętnastki powołanej z zespołów zagranicznych. A gdyby jednak coś odwidziało się szefom klubów rumuńskich w sprawie powołań dla ich zawodników, to pięcioosobowa lista rezerwowa składała się tylko z piłkarzy z drużyn zagranicznych. Wśród nich byli dwaj czołowi gracze ataku - Ionut Popa i Claudiu Keseru. A obrońca Florin Gardos już musiał zastąpić kontuzjowanego Cosmina Motiego.

Christoph Daum powiedział, że powołał najlepszych piłkarzy i wraz ze swoim sztabem zrobi wszystko, żeby w Warszawie jego zawodnicy byli w jak najlepszej dyspozycji. Na pewno będą odpowiednio zmotywowani, a jego zadaniem jest, żeby swoją jakość potrafili udowodnić w meczu z Polską. Przede wszystkim, żeby nie popełniali takich błędów jak pół roku wcześniej w pierwszym spotkaniu z naszym zespołem przegranym aż 0:3 w Bukareszcie.

Najbliższy współpracownik selekcjonera, Belg Rudi Verkempinck, dodał, że do meczu z biało-czerwonymi nie można podchodzić, jak byłby ostatnią szansą na awans. Należy skupić się na grze i robić swoje. Wspomniany zaś wcześniej Badea dodał, że jeśli wszyscy powołani będą w optymalnej dyspozycji, to i w Warszawie można będzie pokusić się o dobry wynik.

Rumuni jeszcze nie odpadli z walki o udział w World Cup 2018, a prezes federacji Razvan Burleanu już jest odpytywany, kto może zastąpić Niemca na stanowisku selekcjonera. Szef FRF przyznał, że chociaż Daum ma kontrakt ważny do połowy przyszłego roku, do zakończenia współpracy może dojść zaraz po stracie szans na zajęcie przynajmniej drugiej pozycji w grupie eliminacyjnej. Jako ewentualnego następcę widziałby któregoś z rumuńskich trenerów pracujących za granicą.

Najchętniej weterana Mirceę Lucescu, który był selekcjonerem w latach 1981-86, ale od dawna pracuje głównie za granicą. We Włoszech, w Turcji, na Ukrainie, a teraz w Rosji, gdzie prowadzi zespół Zenitu Sankt Petersburg. Drugim faworytem Burleanu jest młodszy o ponad dwie dekady od Lucescu Cosmin Olaroiu, który od 10 lat zarabia wielkie pieniądze na Bliskim Wschodzie, gdzie był selekcjonerem reprezentacji Arabii Saudyjskiej i prowadził tamtejsze drużyny klubowe, potem był w Katarze, a ostatnio działa w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdzie jest trenerem drużyny Shabab Al-Ahli Dubaj.

Dobrze, że rumuńscy dziennikarze tak się martwią o przyszłość swojej drużyny narodowej, ale nie jest to jednak mobilizujące przed tak ważnym spotkaniem. To wygląda na dzielenie skóry na niedźwiedziu.

Komentarze (0)