Rok temu Mariusz Stępiński rzutem na taśmę wywalczył miejsce w kadrze Polski na Euro 2016. Na ostatniej prostej udowodnił Adamowi Nawałce, że zasługuje na wyjazd do Francji bardziej niż Artur Sobiech czy Łukasz Teodorczyk. Teraz wrócił do Arłamowa z młodzieżową reprezentacją Polski na ostatni etap przygotowań do ME U-21 2017.
- Arłamów kojarzy mi się dobrze. Po zakończeniu sezonu odliczałem dni do przyjazdu na zgrupowanie i w poniedziałek jechałem tu z dużą przyjemnością. Raz, że mam stąd dobre wspomnienia, a dwa, że niecierpliwie czekam na mistrzostwa - mówi Stępiński i dodaje: - Wspomnienia sprzed roku będę miał do końca życia. W końcu mistrzostwa Europy we Francji to była pierwsza poważna impreza w karierze, na którą wywalczyłem sobie miejsce.
Ostatecznie Stępiński nie rozegrał na mistrzostwach ani minuty, ale miesiąc po turnieju wrócił do Francji, wiążąc się z FC Nantes. 22-latek udanie rozpoczął przygodę z nowym klubem. Był zawodnikiem pierwszej "11", a po rundzie jesiennej miał na koncie cztery bramki i cztery asysty. W lutym stracił jednak miejsce w składzie i w 13 ostatnich meczach spędził na boisku tylko 13 minut, a ostatni występ od pierwszego gwizdka zaliczył 18 lutego. Ostateczny bilans jego pierwszego sezonu w Nantes to siedem goli i cztery asysty w 25 meczach.
- Jak na pierwszy sezon w silnej lidze zagranicznej było OK. Mam na koncie bramki i asysty. Wiadomo, że ostatnie dwa miesiące mogły być lepsze, ale nie zawsze jest tak, jakbyśmy chcieli. Lepiej byłoby rozegrać ponad trzydzieści, a nie ponad dwadzieścia spotkań, ale to dla mnie sygnał, że czeka mnie dużo pracy. Z optymizmem i z podniesioną głową wejdę w drugi sezon w Nantes - zapewnia napastnik młodzieżowej reprezentacji Polski.
ZOBACZ WIDEO Radosław Majdan i Dariusz Tuzimek komentują mistrzostwo Polski Legii Warszawa