Drutex-Bytovia Bytów odniosła nadspodziewanie wysokie zwycięstwo 4:0 z Radomiakiem Radom i rewanż w tej rywalizacji powinien być dla niej formalnością. 15. drużyna Nice I ligi strzeliła aż trzy gole po stałych fragmentach.
- Cieszy fakt, że zaczęliśmy zdobywać gole w ten sposób. Dużo czasu poświęcamy stałym fragmentom. Wcześniej czasami sędziowie nam nie uznawali tych bramek. Tym razem udało się zdobyć trzy - wspomina Adrian Stawski, trener Drutex-Bytovii Bytów.
Bytowianie górowali pod względem skuteczności, ale również organizacji gry.
- Mocno przygotowywaliśmy się do tego meczu od czasu ostatniego ligowego. Nastawialiśmy się na dwa style gry, które mógł zaprezentować Radomiak. Powiedzieliśmy sobie w szatni, że trener Podoliński zawsze stawia na organizację - dodaje Stawski.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Nie możemy sobie na to pozwolić
Radomiak musiałby dokonać piłkarskiego cudu na własnym stadionie, żeby awansować drogą sportową do Nice I ligi. Miał swoje nieliczne szanse w Bytowie na zdobycie gola, ale do kardynalnych błędów na własnej połowie, dołożył nieskuteczność pod bramką przeciwnika.
- Drutex-Bytovia brutalnie zweryfikowała naszą sytuację i to jakie panowało w Radomiu myślenie życzeniowe. Spotkaliśmy się z solidnym I-ligowcem i było to widać. Nie można piłkarzom odmówić zaangażowania. Czasem po prostu mniej umiemy i ten mecz obnażył nasze słabości - rozkłada ręce Robert Podoliński, trener Radomiaka.
Godzinę przed spotkaniem Podoliński był przekonany, że z powodu kontuzji nie zagra tylko jeden zawodnik. Podczas rozgrzewki urazu doznał jednak Piotr Banasiak i trener Radomiaka musiał w ostatnim momencie zmienić bramkarza. Rezerwowy Adrian Szady nie pomógł drużynie.
- To miało bardzo duży wpływ na mecz. Przewidywany do gry był inny golkiper. Trzy bramki straciliśmy po stałych fragmentach i tego najbardziej szkoda. Mogliśmy pokusić się o bardziej korzystny wynik - przyznaje Podoliński.
W Drutex-Bytovii z powodu kontuzji opuścił boisko autor pierwszego gola Fran Gonzalez.
- To lekka kontuzja. Wcześniej narzekał, że gdy jest zmęczony, to odczuwa dolegliwość. Postawimy go na nogi przed rewanżem - zapewnia Stawski i dodaje:
- Cieszymy się z prowadzenia 4:0 w dwumeczu, ale przestrzegam zespół, że to nie jest koniec. Mamy rewanż i musimy być bardzo dobrze przygotowani.